I znów coś z jakże innej beczki: czy prowadzenie bloga w niewybredny sposób opisujących życie prywatne i zawodowe ex-żony może być ocenione jako naruszenie dóbr osobistych — oraz skutkować zasądzeniem zadośćuczynienia? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 16 listopada 2017 r., sygn. akt V ACa 198/17).
Spór dotyczył dość nietypowych relacji ex-małżeńskich: mąż, jeszcze przed rozwodem, założył dwa blogi poświęcone swej żonie, jej życiu prywatnemu i zawodowemu (kobieta była związana z branżą artystyczną). Blogi były ilustrowane niewybrednymi obrazkami (np. na miotle, ze żmiją, ze świńską głową, wykopywana z komisariatu policji), obok tego opublikowana została część korespondencji prowadzonej z małżonką. Linki do blogów były natomiast umieszczane pod różnymi artykułami dotyczącymi kobiety, co powodowało liczne przykrości (m.in. informacje były wykorzystywane przeciwko niej w przypadku różnych sporów).
(W tzw. międzyczasie mężczyzna został skazany „za prowadzenie spornego bloga” nieprawomocnym wyrokiem sądu karnego.)
Do sądu trafił pozew, w którym kobieta wniosła o zasądzenie od byłego męża 60 tys. złotych zadośćuczynienia za naruszenie wizerunku, sfery życia intymnego, prywatności, czci i godności, a także usunięcia z blogów wszelkich materiałów dotyczących powódki oraz zaprzestania podobnych publikacji w przyszłości.
Zdaniem pozwanego pozew stanowił jeszcze jedną formę nękania przy wykorzystaniu drogi sądowej, zaś zarzuty są wyłącznie pomówieniami, w dodatku powódka nie wykazała, iżby to on prowadził inkryminowane blogi, a ich treść krzywdziła kobietę.
Sąd uwzględnił roszczenie co do zasady, nakazując ex-mężowi zapłatę 30 tys. złotych zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych oraz nakazując zaprzestania publikowania na wskazanych blogach przerobionych zdjęć prezentujących byłą żonę na miotle lub ze świńskimi uszami oraz rozpowszechniania informacji odnoszących się do prywatnego życia kobiety (jej relacji z innymi osobami, sugestii, że nie była wierna, etc.).
Rozpowszechniane przez pozwanego wpisy i przerobione zdjęcia naruszały dobre imię i godność kobiety, a także jej prawo do prywatności oraz wizerunek — oprócz tych, które prezentowały jej osobę w związku z prowadzoną publiczną działalnością artystyczną. Celem działania autora blogów było wywołanie sensacji i skandalu obyczajowego w środowisku ex-żony oraz jej zdyskredytowanie jako osoby wulgarnej, lekkich obyczajów, rozwiązłej i nieodpowiedzialnej, która przez łóżko szuka sponsorów dla realizacji swych celów pseudoartystycznych. Rozpowszechnione informacje były nieprawdziwe — a na pewno pozwany nie udowodnił ich prawdziwości.
Naruszenie dóbr osobistych z tak niskich pobudek — wyłączną motywacją prowadzenia bloga była chęć upokorzenia i ubliżenia — oraz z taką intensywnością pozwala na przyjęcie, iż działanie było całkowicie zawinione, co pozwala sądowi na przyznanie stosownego zadośćuczynienia (art. 448 kc).
Jednak w ocenie sądu część negatywnych zdarzeń w życiu powódki nie miała związku z oszczerczymi publikacjami na blogach oraz innym zachowaniem ex-męża — nie można mu zarzucać m.in. tego, że blogi były przyczyną rezygnacji miasta ze sponsorowania imprezy, w którą zaangażowana była powódka oraz częściowego wycofania się kobiety z życia publicznego.
Nie ponosząc odpowiedzialności za te niedogodności w życiu ex-żony, powód nie może też ponosić ich konsekwencji, stąd też decyzja o zasądzeniu zadośćuczynienia w kwocie o połowę niższej, niż dochodzona.
Jaki z tego morał? Ano taki, że naruszenie dóbr osobistych na blogu może pociągać za sobą całkiem namacalne i dolegliwe finansowo skutki, czego sobie ani P.T. Czytelnikom nigdy w życiu nie życzę.