Jak w tytule, czyli — czy osoba publiczna, na przykład rzecznik prasowy, musi znosić każdy rodzaj publicznej krytyki? Czy jednak używanie wulgaryzmów i formułowanie wyssanych z palca zarzutów, które mają na celu wyłącznie zdyskredytowane osoby, oznacza przekroczenie granic krytyki — a zatem stanowi naruszenie dóbr osobistych? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 7 lutego 2018 r., sygn. akt V ACa 251/17).

Spór dotyczył publikowanych w internecie wypowiedzi, których autor nieprawdziwie zarzucał powodowi (rzecznikowi prasowemu policji) udział w zabawie sylwestrowej na koszt pewnego aktora, korzystania z usług prostytutek, zażywania narkotyków i spożywania alkoholu, a także zadłużenia. Publikowane przez pozwanego filmiki są niezwykle popularne, jednak miały na celu wyłącznie podważenie reputacji powoda jako policjanta i nauczyciela akademickiego, z czego musiał się wielokrotnie tłumaczyć przełożonym.
Zdaniem powoda działania pozwanego naruszały jego dobra osobiste w postaci reputacji i czci, zatem we wniesionym powództwie zażądał m.in. zaniechania dalszego naruszania dóbr osobistych, usunięcia inkryminowanych filmików, pięciokrotnych (co tydzień) przeprosin na łamach ogólnopolskiej oraz w serwisie internetowym gazety oraz 100 tys. złotych zadośćuczynienia.
Pozwany wniósł o oddalenie powództwa: nawet jeśli część opublikowanych wypowiedzi naruszała dobra osobiste powoda, to nie wykazał on, iżby umieścił je pozwany. Ujawnienie informacji o nieprzyzwoitym prowadzeniu się oraz o imprezowaniu na koszt innych osób miało natomiast na celu wyposażenie społeczeństwa w wiedzę o poczynaniach twarzy polskiej policji, co stanowi okoliczność wyłączającą bezprawność w rozumieniu art. 24 kc.
(Pozostawione w orzeczeniu okruszki wskazują, że powodem jest Mariusz Sokołowski, były rzecznik prasowy KGP, zaś pozwanym Zbigniew Stonoga.)
Sąd prawomocnie uwzględnił roszczenia powoda w znacznym stopniu, nakazując zaniechanie dalszego naruszania czci powoda poprzez publikację wypowiedzi zawierających obraźliwe określenia, usunięcia wypowiedzi udostępnianych pod czternastoma wskazanymi odnośnikami, publikację przeprosin (m.in. w postaci 3-minutowego filmiku opublikowanego na YouTube oraz w postaci nowego wpisu na Facebooku, przy czym oświadczenie ma być utrzymane jako pierwsze w profilu przez 3 miesiące) oraz zasądził 50 tys. złotych zadośćuczynienia.
Przepraszam [powoda] za moje wielokrotne, bezprawne i obraźliwe wypowiedzi na jego temat, opublikowane w serwisach internetowych, w których przypisywałem [powodowi] cechy mogące go poniżyć lub ośmieszyć w opinii publicznej. Oświadczam, iż powstrzymam się w przyszłości od wygłaszania pod adresem [powoda] obraźliwych wypowiedzi, wyrażając równocześnie głębokie ubolewanie z powodu wyrządzonej [powodowi] szkody niemajątkowej, jak również do opublikowania tej treści oświadczenia bez żadnych komentarzy [pozwany]
Lawinowo narastająca kampania wymierzona przeciwko powodowi zaczęła się od głośnej interwencji policjantów na terenie komisu samochodowego prowadzonego przez pozwanego. Powód jako rzecznik prasowy policji udzielał licznych informacji o tym zdarzeniu oraz o innych sprawach z udziałem pozwanego — ten w odpowiedzi zaczął publikować wulgarne, prześmiewcze i prowokacyjne komentarze dotyczące osoby rzecznika.
Większość z komentarzy odnosiła się do rzekomego nadużywania alkoholu na balu sylwestrowym, jednak żadna z wypowiedzi — o upiciu się i narkotyzowaniu, o korzystaniu z prostytutek, o wywoływaniu awantur — nie doczekała się potwierdzenia w przedstawionych dowodach. Wpisy były licznie i wulgarnie komentowane przez internautów odwiedzających profile pozwanego, co negatywnie odczuła także rodzina policjanta (co więcej jego dzieci były śledzone przez pozwanego).
Powód nie ma obowiązku udowadniać, że administratorem profili i autorem wpisów jest pozwany — ba, nie ma takiej konieczności, skoro pozwany w toku procesu nawet nie zaprzeczył tej okoliczności, przez co sąd uprawniony jest do wyciągania wniosków w sposób określony w art. 231 kpc.
Publikacja pomówień miała na celu zniszczenie reputacji rzecznika prasowego policji, zaś przywołane przez pozwanego okoliczności nie skutkują wyłączeniem bezprawności naruszenia dóbr osobistych. Powód z racji pełnionej funkcji jest osobą publiczną, jednak nie oznacza to, że można go krytykować w dowolny sposób — ergo przekroczenie granic krytyki może skutkować odpowiedzialnością cywilnoprawną.
Zatem skoro działanie pozwanego było zawinione — pozwany miał na celu podważenie reputacji policjanta i utratę zaufania przełożonych, rodziny i współpracowników — rozmiar krzywdy doznanej przez powoda uzasadniał przyznanie zadośćuczynienia (art. 448 kc).
Interesujące, że sąd II instancji w uzasadnieniu zauważył, że z niejasnych przyczyn odmówiono nakazania publikacji przeprosin w ogólnopolskich mediach, uznając taki środek ochrony niemajątkowej za nieadekwatny — bo sposób i intensywność pogwałcenia czci rzecz jasna uzasadniałby nakazanie takich przeprosin (ale skoro powód nie apelował, to sąd musi poprzestać na takiej konstatacji).
Reasumując: chociaż rzecznik prasowy może być uznany za osobę publiczną — bo jego rola polega na publicznych wystąpieniach — nie oznacza to, że można go „krytykować” w dowolny sposób, zwłaszcza bezzasadnie obrażać (i chyba nie ma co tu przykładać miary takiej jak w wyroku ETPCz w sprawie Oberschlick vs. Austria).
Q.E.D.