Zaczęły się wakacje szkolne, ludzie zaczną jeździć tu i tam. To chyba dobry moment na krótki przystanek i poczytanie o tym czy zarządca drogi ponosi odpowiedzialność za zderzenie pojazdu z dzikim zwierzęciem — za znakiem „dzikie zwierzęta”? (nieprawomocny wyrok Sądu Okręgowego w Sieradzu z 5 kwietnia 2018 r., sygn. akt I C 253/15).

Sprawa dotyczyła odpowiedzialności nadleśnictwa i GDDKiA (statio fisci Skarbu Państwa) za wypadek drogowy, w którym motocyklista uderzył w wybiegające z lasu zwierzę kopytne (najprawdopodobniej daniela), przez co zjechał na przeciwny pas, zderzył się z jadącym tam samochodem — i zginął.
Wypadek zdarzył się na szosie prowadzącej wzdłuż rezerwatu przyrody, 2 kilometry za znakami A-18b („dzikie zwierzęta”) i A-30 („inne niebezpieczeństwa”) wraz z tabliczką T-13 określającą długość odcinka, na którym należy zachować ostrożność. Kierujący samochodem widział wcześniej przebiegające stado zwierząt — oraz motocyklistę, który wyprzedza samochód, a następnie uderza w zwierzę. Nie był to pierwszy wypadek tego rodzaju na szosie (która biegnie przez okręg łowiecki, na którym w l. 60-tych osiedlono daniele) — tylko na tym odcinku przez 6 lat było 38 zdarzeń drogowych z udziałem zwierząt, i to mimo założenia przez nadleśnictwo pasów zaporowych mających uniemożliwić zwierzętom wejście na jezdnię (ale zastosowanie ogrodzeń jest wykluczone — droga przecina istotny korytarz ekologiczny).
Motocyklista dobrze znał tę drogę, bo jeździł nią bardzo często, a jednak w czasie wypadku jechał z prędkością ok. 100 km/h.
Zdaniem żony i syna ofiary wypadku odpowiedzialność za zdarzenie (na zasadzie art. 417 kc) ponoszą nadleśnictwo i zarządca drogi, zatem wnieśli o zasądzenie solidarnie od obu instytucji zadośćuczynienia i odszkodowania (łącznie 250 tys. złotych).
art. 19 ust. 1 pord
Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem, z uwzględnieniem warunków, w jakich ruch się odbywa, a w szczególności: rzeźby terenu, stanu i widoczności drogi, stanu i ładunku pojazdu, warunków atmosferycznych i natężenia ruchu.
Sąd I instancji oddalił całość roszczeń: zarówno nadleśnictwo, jak i GDDKiA są biernie legitymowani w sprawie — GDDKiA jako zarządca drogi, nadleśnictwo jako zarządca obwodu łowieckiego.
Jednak nie oznacza to automatycznej odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną za niezgodne z prawem działanie lub zaniechanie przy wykonywaniu władzy publicznej — bo zarządzanie drogą publiczną nie jest wykonywaniem władzy publicznej (por. wyrok SN z 10 czerwca 2005 r., II CK 719/04, w tym przypadku chodziło o zawalenie się drzewa).
Odpowiedzialności zarządcy drogi nie można wywodzić także z rzekomo niedostatecznego zabezpieczenia użytkowników drogi przed wejściem dzikiej zwierzyny — bo skoro w ramach organizacji ruchu ustawiono znak ostrzegawczy „dzikie zwierzęta”, to powinnością kierującego jest dostosowanie stylu jazdy do potencjalnego ryzyka.
Zarządca nie miał także obowiązku ogrodzenia drogi i wybudowania przejść dla zwierząt — byłoby to kosztowne i nieefektywne, a także niepożądane z punktu widzenia ochrony przyrody, zaś rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać drogi publiczne i ich usytuowanie, nie nakłada bezwzględnego obowiązku tego rodzaju zabezpieczeń. Strona powodowa nie wykazała także, iżby zarządca nie wywiązał się z obowiązków w postaci utrzymania czystości i porządku na drodze i poboczu, zwłaszcza w postaci koszenia traw i wycinki krzewów.
Nie można także przypisać odpowiedzialności nadleśnictwu jako zarządcy obwodu łowieckiego (powodowie przypuszczali, że być może zwierzę zostało spłoszone podczas polowania) — nie wykazano bowiem, iżby wypadek był spowodowany prowadzeniem niewłaściwej gospodarki łowieckiej, zaś nadleśnictwo nie ma uprawnienia do grodzenia jezdni. Ustawowa odpowiedzialność za szkody łowieckie dotyczy szkód wyrządzonych m.in. w uprawach i płodach rolnych, zaś Skarb Państwa odpowiada za szkody wyrządzone przez zwierzęta łowne objęte całoroczną ochroną (art. 50 ust. 1 prawa łowieckiego) — aczkolwiek szkoda nie jest szkodą rolną, lecz szkodą na osobie, a daniel nie podlega całorocznej ochronie.
Sumarycznie oznacza to, że nie istnieje związek przyczynowo-skutkowy między zaniechaniem pozwanych a powstałą szkodą, zatem nie można przypisać im odpowiedzialności za skutki wypadku.
W konsekwencji sąd przyjął, iż przyczyną wypadku była „niespodziewana okoliczność losowa w postaci wybiegnięcia zwierzęcia na jezdnię”, ale też niezachowanie ostrożności przez motocyklistę (art. 19 ust. 1 pord), który widząc znak „dzikie zwierzęta” nie wykazał się wzmożoną czujnością i uwagą. Co więcej poszkodowany był doświadczonym motocyklistą i dobrze znał tę szosę, więc tym bardziej powinien wiedzieć, że mogą nią nią przebiegać różne zwierzęta — a jednak jechał za szybko, zaś manewr wyprzedzania samochodu mógł rozproszyć jego uwagę.
Słowem: jadąc przez las, zawsze trzeba mieć na uwadze, że jakiś zwierzak może wskoczyć nam pod koła. Mnie się już kilka razy zdarzyło czynnie reagować na sarnę przebiegającą tuż przed maską — zawsze na czas.