Staram się na tutejszych łamach zwracać uwagę na każdy istotny pogląd odnoszący się do odpowiedzialności wydawców serwisów internetowych za treści dostarczane przez użytkowników, w tym za opublikowane przez internautów komentarze — każdy istotny, czyli także taki, z którym się nie zgadzam. Stąd dziś kilka zdań o tym, że w ocenie SN portal internetowy może ponosić odpowiedzialność za wypowiedzi jego użytkowników, jeśli nie udowodni, że nie wiedział o bezprawnych treściach — a to dlatego, że przepisem regulującym ciężar dowodu w sporze o odpowiedzialność za komentarze w internecie jest art. 24 kc.
wyrok Sądu Najwyższego z 24 listopada 2017 r. (I CSK 73/17)
Administrator portalu internetowego odpowiada za własne działania naruszające dobra osobiste osób trzecich, które polegają na rozpowszechnianiu i utrzymywaniu cudzych anonimowych informacji naruszających te dobra za pośrednictwem strony internetowej.
Orzeczenie dotyczyło skargi kasacyjnej od opisywanego już na tutejszych łamach wyroku w sprawie jaką Radosław Sikorski wytoczył wydawcy portalu Fakt.pl (por. „Komentarze internautów to nie listy do redakcji”).
Dla przypomnienia: pod opublikowanym w portalu tekstem („Sikorski doniósł na antysemitów z forów internetowych”) pojawiło się szereg wulgarnych i antysemickich komentarzy pod adresem polityka, który — nie wszczynając uprzednio procedury notice&takedown — wystąpił z powództwem żądając m.in. usunięcia tych wypowiedzi oraz przeprosin za tolerowanie ich upubliczniania. Natychmiast po powzięciu informacji o komentarzach (dopiero z odpisu pozwu) wydawca usunął je i opublikował oświadczenie, w którym wyraził ubolewanie z powodu wulgarnych wpisów.
Powództwo zostało prawomocnie oddalone: usługodawca usługi elektronicznej nie ma obowiązku moderacji komentarzy pochodzących od usługobiorców, zaś wiedzy tej nie można wywodzić z faktu, że w portalu stosowane jest oprogramowanie wychwytujące wulgaryzmy. Skoro zatem powód, który znał treść komentarzy, nie poinformował o nich portalu, odpowiedzialność strony pozwanej jest wyłączona. Komentarze zamieszczone pod tekstami przez internautów nie są materiałami prasowymi w rozumieniu przepisów prawa prasowego.
W skardze kasacyjnej powód wskazał, że to na stronie pozwanej ciąży obowiązek wykazania, iż nie wiedział, że przechowuje bezprawne dane (por. „Roman Giertych vs. Fakt.pl (czyli o co chodziło z tym udowadnianiem, że nie wiedziało się o chamskich komentarzach)”), zaś sam w sobie art. 14 uośude nie może wyłączać odpowiedzialności wydawcy portalu informacyjnego prowadzonego dla celów zarobkowych, który uchybił ustanowieniu instrumentów pozwalających na szybkie usunięcie bezprawnych komentarzy, „także w przypadku braku powiadomienia przez ofiarę hejtu”. Co więcej skoro portal informacyjny prowadzonego jest w celach zarobkowych, powinien on ponosić odpowiedzialność jak wydawca prasowy także za komentarze (art. 38 pr. pras.).
Sąd Najwyższy podkreślił, iż rozróżnić należy działalność redakcyjną portalu (publikowanie artykułów w internecie) od zamieszczonych pod takim tekstem komentarzy, które nie są materiałami redakcyjnymi w rozumieniu art. 7 ust. 2 pkt 4 pr. pras. (por. wyrok SN z 30 września 2016 r., I CSK 598/15). Redakcja nie ma możliwości wpływu na wyrażane przez internautów opinie pod zamieszczonymi — nie ma przy tym znaczenia, że usługodawca stosuje mechanizm następczej moderacji komentarzy. O opublikowaniu komentarzy nie decyduje redakcja portalu, lecz sam autor, który pisze i klika.
Nie oznacza to jednak, iżby odpowiedzialność wydawcy portalu mogła opierać się wyłącznie na przepisach ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną — sporny art. 14 ust. 1 uośude określa bowiem przesłanki egzoneracyjne, natomiast podstawą odpowiedzialności zawsze będą przepisy kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Zastosowanie art. 24 par. 1 kc nie jest ograniczone wyłącznie do bezpośrednich sprawców naruszeń, może też obejmować wszelkie działania podmiotu, które powodują lub przyczyniają się do naruszenia lub pogłębienia naruszeń dokonanych przez inne osoby. Pojęcie naruszenia dóbr osobistych jest na tyle pojemne, iż nie ma wówczas potrzeby sięgać do konstrukcji pomocnictwa (art. 422 kc).
Przepis pozwalający wydawcy portalu zwolnić się z odpowiedzialności za bezprawne komentarze nie modyfikuje zasad rozkładu ciężaru dowodu w przypadku naruszenia dóbr osobistych. Brak wiedzy o bezprawnym charakterze danych wyłącza odpowiedzialność za przechowywane dane (wyłącznie do momentu powzięcia wiadomości, niezależnie od jego źródła) — jednak to strona pozwana powinna wykazać, że przed doręczeniem odpisu pozwu nie wiedziała o inkryminowanych komentarzach (art. 24 kc). Jest to szczególnie oczywiste zważywszy, że pozwany wydawca określił w regulaminie zasady komentowania, zastrzegł sobie prawo usuwania komentarzy zawierających bezprawne treści — a nawet dysponował środkami technicznymi umożliwiającymi automatyczne usuwanie takich wpisów.
W orzecznictwie przyjmuje się, że wiedza o bezprawnych i naruszających dobra osobiste wypowiedziach internautów może wynikać zarówno z utrzymywaniem systemów moderacyjnych wychwytujących wulgaryzmy (wyrok SN z 10 stycznia 2014 r., I CSK 128/13), a nawet z dotychczasowego doświadczenia wynikającego z faktu, że pewne rodzaje publikacji wywołują określone reakcje anonimowych internautów (wyrok SA w Warszawie z 12 stycznia 2017 r., VI ACa 1579/15, w którym odniesiono się do jeszcze jednego sporu dotyczącego pisania o błędzie lekarskim, którego ofiarą była Hanna Bakuła).
W takim przypadku administrator serwisu internetowego nie może powoływać się na brak wiedzy, ani też zasłaniać się brakiem obowiązku sprawdzania przechowywanych danych, zwłaszcza, że brak obowiązku sprawdzenia danych (art. 15 uośude) odnosić można wyłącznie do prawdziwości podnoszonych zarzutów, ale nie do treści wulgarnych i obelżywych.
Konsekwencją zastosowania art. 24 § 1 kc do odpowiedzialności administratora portalu internetowego świadczącego usługi hostingu jest również uwzględnienie przewidzianego w nim rozkładu ciężaru dowodu. Zważyć bowiem trzeba ponownie, iż art. 14 ust. 1 uośude nie modyfikując ciężaru wykazania bezprawności naruszenia dobra osobistego wskazuje jedynie okoliczności, które wyłączają bezprawność zachowania świadczącego usługi hostingowe.
W konsekwencji oznacza to, że portal Fakt.pl nie obalił domniemania bezprawności naruszenia dóbr osobistych Radosława Sikorskiego, zatem co do zasady spełnione zostały przesłanki odpowiedzialności cywilnej za naruszenie tych dóbr — zatem zaskarżone orzeczenie zostało uchylone, a sprawa zwrócona do ponownego rozpoznania.
Zamiast komentarza: chociaż podzielam stanowisko, które można streścić zdaniem skoro moderujesz komentarze, to powinieneś wychwycić te, które są wulgarne — z przedstawionym w orzeczeniu poglądem Sądu Najwyższego nie zgadzam się w sposób dość zasadniczy.
Raz, że nie mogę się zgodzić, iżby „rozpowszechnianie i utrzymywanie” takich informacji przez portal samo w sobie oznaczało naruszenie dóbr osobistych — uważam, że dobra te narusza ten, kto pisze głupie rzeczy, nie wydawca serwisu umożliwiający dyskusję. Dwa, że skoro w odniesieniu do portalu — bo udostępnienie miejsca pod dyskusję nie oznacza prowadzenia tej dyskusji — nie można zastosować konstrukcji z art. 24 kc, to niedopuszczalne jest przerzucenie ciężaru dowodu w procesie o odpowiedzialność za komentarze opublikowane w internecie.
Trzy, że naprawdę nie wiem w jaki sposób SN doszedł do przekonania, że inaczej — w świetle jego (błędnego) poglądu można rozróżniać odpowiedzialność portalu za komentarze wulgarne i obelżywe (których bezprawność można zweryfikować na jeden rzut oka), od tych, które wymagają pewnej wiedzy. To ma sens w przypadku nieszczelnej moderacji — ale przecież osią sporu nie jest niewłaściwa interpretacja art. 15 uośude…