Posiadanie konia to nie tylko przywilej, ale i obowiązki. Warto o tym pamiętać także w świetle orzeczenia sądowego, z którego wynika, że jako znęcanie się nad koniem może być kwalifikowane także samodzielne puszczanie go luzem — nawet jeśli zwierzę jest samodzielnej i odpornej rasy (prawomocny wyrok SR w Lesku z 28 listopada 2017 r., sygn. akt VI K 86/17).
Właścicielka konia została oskarżona o znęcanie się nad zwierzęciem w ten sposób, że w okresie od 19 do 20 grudnia 2016 r. wystawiła zwierzę na działanie niskiej temperatury, co zagrażało jego życiu, a także utrzymywała go w niewłaściwych warunkach — w pomieszczeniu, które uniemożliwiało zachowanie naturalnej pozycji, bez odpowiedniego pokarmu.
Leżącą na łące klacz spostrzeżono rano 19 grudnia, zawiadomiono sołtysa, sołtys wezwał właścicielkę; koń nie wstał, właścicielka nie mogła podnieść konia, więc zadzwoniła po znajomego, który przyjechał z synem — konia nadal nie udało się podnieść; znajomy podszedł do sklepu i poprosił innych mężczyzn o pomoc, jednak koń podniósł się tylko do pozycji klęczącej. Po jakimś czasie pojawił się powiatowy lekarz weterynarii, który ocenił, że koń jest w podeszłym wieku (25-28 lat) i jest wyczerpany i osłabiony (także kilkunastoma godzinami leżenia na zimnej ziemi), po czym zasugerował konieczność uśpienia zwierzęcia; inny weterynarz nie umiał postawić diagnozy, ale klaczy nadal nie udało się podnieść, więc na kolejną noc okryto ją sianem i kocami (właścicielka spała obok w samochodzie, bo bała się, że konia zaatakują wilki).
art. 6 ust. 2 pkt 10 i 17 ustawy o ochronie zwierząt
Przez znęcanie się nad zwierzętami należy rozumieć zadawanie albo świadome dopuszczanie do zadawania bólu lub cierpień, a w szczególności:
10) utrzymywanie zwierząt w niewłaściwych warunkach bytowania, w tym utrzymywanie ich w stanie rażącego zaniedbania lub niechlujstwa, bądź w pomieszczeniach albo klatkach uniemożliwiających im zachowanie naturalnej pozycji;
17) wystawianie zwierzęcia domowego lub gospodarskiego na działanie warunków atmosferycznych, które zagrażają jego zdrowiu lub życiu;
Nazajutrz znów pojawił się powiatowy lekarz weterynarii, tym razem prosząc o pokazanie stajni (nieużywana, były w niej przechowywane śmieci) oraz siana (kobieta pokazała kilka kostek); zdaniem urzędnika te warunki nie nadawały się do przechowywania konia; wójt wydał decyzję o odebraniu zwierzęcia właścicielowi, jednak decyzja nie została doręczona, bo kobieta przekonała urzędników, że jest umówiona na przeprowadzenie eutanazji; weterynarz (przez telefon) odmówił uśpienia klaczy, bo miał za mało niezbędnego środka; w końcu późnym wieczorem przyjechał inny weterynarz, a zwłoki konia zostały przeciągnięte ciągnikiem na podwórko kobiety…
Zawiadomienie o przestępstwie znęcania się nad koniem złożył powiatowy lekarz weterynarii oraz organizacja statutowo zajmująca się ochroną praw zwierząt.
Zdaniem oskarżonej nie można było zarzucać jej przestępstwa: koń był rasy wolno-wybiegowej, żerujący na łące, wykopujący jedzenie spod śniegu, nie potrzebował stajni ani specjalnego karmienia. Odkupiła go 6 lat wcześniej od innych ludzi, ale że koń nie korzystał ze stajenki, złożyła tam „worki z pieluchami i rzeczy gospodarcze”. Jeśli zwierzę potrzebowało ochrony, chowało się w „naturalny cień albo pod zadaszenie stajenki z boku” — natomiast żyjąc na obszarze Natura 2000 nie można grodzić łąk siatkami, zaś koń potrafił przerwać nawet pastucha elektrycznego.
art. 35 ust. 1a uoz
1a. Tej samej karze [pozbawienia wolności do lat 3] podlega ten, kto znęca się nad zwierzęciem.
Nieco inaczej zeznawali świadkowie — że koń nie miał żadnych warunków do życia, nie miał stajenki (bo właścicielka trzymała w niej śmieci), żywił się tym, co sobie sam znalazł; sąsiedzi próbowali ją namówić na sprzedanie konia komuś, kto się nim zajmie, ale odmawiała; raz nawet jeden z mieszkańców wsi wziął konia do siebie — ale w ogólności zwierzę dość swobodnie chodziło po okolicy, wyrządzając trochę szkód.
Sąd nie miał wątpliwości, że kobiecie można zarzucać znęcanie się nad koniem: nawet jeśli koń potrafił, swobodnie przemieszczając się, samodzielnie wygrzebywać swoje pożywienie, nie zwalnia to właściciela od zapewnienia mu odpowiednich warunków bytowania, choćby w postaci wiaty, gdzie mógłby schronić się przed deszczem, wiatrem, mrozem czy śniegiem. Owszem, koń miał stajenkę, ale w stajence były schowane śmieci, co uniemożliwiało korzystanie z niej przez zwierzę — co oznacza, że wbrew twierdzeniom nie można powiedzieć, iżby oskarżona zapewniła mu odpowiednie warunki bytowe.
Wszystkie te okoliczności zdaniem sądu wskazują na to, iż oskarżona w miarę możliwości opiekowała się klaczą, niemniej jednak uważała, że skoro jest to koń rasy (…), to może sam sobie dostarczać pożywienia i sam sobie poradzić w każdych warunkach atmosferycznych. Co zdaniem sądu nie jest prawdą. Jak wynika z zeznań świadka są dwie szkoły hodowli koni. Jedna stajenna, gdzie trzyma się konie w boksach, a druga wolnościowa. Wtedy trzeba jednak konie dokarmiać, szczególnie zimą i w takich sytuacjach buduje się wiaty. Z zeznań tego świadka wynika, iż z jednym koniem zawsze jest trudna sytuacja ponieważ konie są zwierzętami stadnymi i potrzebują towarzystwa innego konia oraz że jak człowiek decyduje się na hodowle jakiegokolwiek zwierzęcia to powinien się nim opiekować, powinien zwracać uwagę jak zwierzę się czuje i powinien je dokarmiać.
Oskarżona nie dopełniła też obowiązków w zakresie zapewnienia zwierzęciu bezpieczeństwa. Koń, który swobodnie wędruje po okolicy, jest narażony na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia (choćby ze strony wilków, których obawiała się kobieta). Nie ma przy tym znaczenia jaka była przyczyna tego, że klacz nie chciała wstać (czy była to niewydolność krążeniowo-oddechowa, czy też zapalenie żołądka i płuc, czy też po prostu zachorowała ze względu na ciężką zimę) — liczy się to, że oskarżona dopuściła się przestępstwa znęcania się nad własnym zwierzęciem, czego dowodzi choćby to, że klacz została znaleziona śpiąca na łące, poza posesją oskarżonej.
O tym wszystkim kobieta (z wykształcenia psycholog), która przeprowadziła się na wieś, może niekoniecznie wiedzieć — bo „zapewne oskarżona nie tak wyobrażała sobie życie [w tej wsi], które postrzegane są jako kraina wolności dla ludzi i zwierząt. W rzeczywistości jest to obszar trudny do życia, gdzie panują zmienne warunki atmosferyczne, a komunikacja jest nad wyraz skąpa”.
Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności sąd uznał oskarżoną winną zarzucanego czynu, ale zdecydował się na warunkowe umorzenie postępowania karnego na 2-letni okres próby, orzekając jednak 500 złotych nawiązki na rzecz schroniska dla zwierząt.
Całkowicie na marginesie: przyszły mi do głowy opowieści o owczarkach kaukaskich, które szczerą zimą wolały spać w wygrzebanych śnieżnych jamach. Ale od razu sobie przypomniałem, że te psy miały budy — ale po prostu w tamtym konkretnym momencie wolały spać w plenerze, czyli miały wybór.
I to jest ta różnica.