Ten temat zawsze będzie na czasie, niezależnie od tego czy sztuka można krytykować, i czy można krytykować sztukę: niezależnie od tego, że w ramach publicznej polemiki można publicznie krytykować cudze poglądy, to jednak ostrze krytyki powinno być wymierzone właśnie w owe poglądy. Nie jest dopuszczalne manipulowanie wypowiedziami czy przedstawianie opinii, z którymi dyskutujemy, w sposób nieprawdziwy — zaś przypisanie poglądów dyskryminujących, nawet jeśli początkiem debaty jest ostra i kontrowersyjna wypowiedź, może być oceniana jako naruszenie dóbr osobistych.
wyrok Sądu Najwyższego z 30 czerwca 2017 r. (I CSK 603/16)
Przyporządkowanie cudzych poglądów do poglądów dyskryminujących określoną grupę społeczną stanowi bezprawne naruszenie dóbr osobistych, jeżeli jest pozbawione wystarczającej podstawy faktycznej.
Sprawa ma kształt iście szkatułkowy: zaczęło się od felietonu napisanego przez pewną aktorkę, która skrytykowała felieton, którego autor skrytykował głośną swego czasu wypowiedź innego aktora — ganiącego sposób przygotowania współczesnych sztuk teatralnych, m.in. obecność na scenie zbyt wielu osób o orientacji homoseksualnej.
W swoim tekście aktorka dość surowo potraktowała wypowiedź swego adwersarza, m.in. napisała, że nie jest homofobką, więc nie daje gejom taryfy ulgowej, zaś „spryciarze” żonglują słowem „tolerancja”, więc każdy krytyczny głos nazywa się homofobią; a dalej „Geje chcą być widoczni jako zbiorowość i widoczni są. I jeśli zachowują się irytująco, to to irytuje (…) Nie tylko w Watykanie jest homoseksualny lobbing. I nie tylko kler należy za to ścigać. Gazeta, do której pisuję felietony bardzo chętnie i pilnie zamieszcza fakty świadczące o lobbingach homoseksualnych wśród kleru. Spróbuj jednak napisać tekst o takim lobbingu w teatrze. Ja spróbowałam. Tekst został zatrzymany i określony jako donos. Ja zostałam nazwana szmatą. Otóż, jeśli mamy szczerze rozmawiać o prawach gejów do normalnego życia, to zachowujmy się jak w normalnym kraju i dajmy prawo do oceniania gejów też. Dyktat środowisk homoseksualnych musi się spotykać z odporem tak jak pary gejowskie muszą się doczekać praw małżeńskich. I nie trzeba sprawdzać nikogo pod względem preferencji seksualnych, żeby ten dyktat widzieć. Na zebraniu w Teatrze Dramatycznym wybitny homoseksualny reżyser powiedział do mnie — „Będziesz coraz bardziej martwa i coraz bardziej niepotrzebna”. Wierzę mocno, że to się uda bo ja dzieciństwo spędziłam wśród innych, mniej sprawczych gejów. Nie uda się jednak odebrać ostrości widzenia, ani gejom praw do traktowania ich równorzędnie. Test M.N. jest po prostu durną manipulacją, bez względu na to jak wielkim jest on pederastą”).
Po tekście zaczęły się wywiady w mediach, w których aktorka miała powiedzieć, że chociaż jest zwolenniczką przyznania gejom prawa do zawierania małżeństw, to środowiska homoseksualne nie są wolne od takich zjawisk jak mobbing i lobbing, na co nie można przymykać oczu.
Te wypowiedzi spotkały się z silnym odzewem medialnym, m.in. w wyemitowanej w telewizji rozmowie zestawiono w/w słowa do wypowiedzi Lecha Wałęsy, który narzekał, że przez lobby gejowskie stracił dużo pieniędzy, a także mówiono o skłonnościach do wykluczania pewnych grup ze społeczeństwa oraz porównywano sformułowania do XIX-wiecznych ocen niewolnictwa i zagłady Żydów („Podnoszą się głosy — trochę to tak jak z Żydami było w pewnym okresie — że sami są winni Holocaustu, prawda, więc geje być może tutaj sami są sobie winni, że ich ludzie nie lubią, czy że nie mają mniej praw. Jednym słowem zaczyna się kontrofensywa”). Kolejny materiał poświęcony opiniom kobiety zaczął się od cytatu z jej słów „jak nie jesteś gejem, to masz gorzej po prostu” — po czym wyciszono drugą część zdania („tak mówią młodzi ludzie”), a następnie lektor odczytał komentarz surowo (i w sposób dość zmanipulowany) odnoszący się do jej wypowiedzi. Jej wypowiedzi cały czas porównywano z jeremiadami Lecha Wałęsy.
Zdaniem kobiety postawione zarzuty, m.in. porównania jej wypowiedzi ze słowami Lecha Wałęsy i odnoszenie się do Holokaustu, stosowanie wyrwanych z kontekstu cytatów, naruszały jej dobra osobiste w postaci godności, wiarygodności i renomy, a także „publicznej powagi nazwiska” oraz „obrazu przyszłości” (ewentualnie „wizerunku”)” — zatem do sądu trafił pozew przeciwko wydawcy telewizyjnemu, w którym zażądała przeprosin oraz zasądzenia 300 tys. złotych na PCK.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki oraz moja własna pamięć osiadła pozwalają stwierdzić, że zaczęło się od wywiadu jaki Robert Mazurek przeprowadził z aktorem Grzegorzem Małeckim („Na scenie ma być mokro i czerwono”), a poszło o kąśliwą wypowiedź, że współczesny teatr uważa się za dobry, jeśli „na małej scenie jest: reżyser, choreograf, ktoś od świateł, dwie dziewczynki, które piszą o reżyserze pracę magisterską, delegaci „Krytyki Politycznej” i koniecznie para gejów, którzy nie wiadomo, czym się zajmują, ale dobrze, żeby byli…”. Autorką felietonu i powódką była Joanna Szczepkowska, spór dotyczył wypowiedzi Andrzeja Morozowskiego w TVN.)
art. 41 ustawy prawo prasowe
Publikowanie zgodnych z prawdą i rzetelnych sprawozdań z jawnych posiedzeń Sejmu, Senatu i organów stanowiących jednostek samorządu terytorialnego oraz ich organów, a także publikowanie rzetelnych, zgodnych z zasadami współżycia społecznego ujemnych ocen dzieł naukowych lub artystycznych albo innej działalności twórczej, zawodowej lub publicznej służy realizacji zadań określonych w art. 1 i pozostaje pod ochroną prawa; przepis ten stosuje się odpowiednio do satyry i karykatury.
Sąd I instancji powództwo uwzględnił, jednak po apelacji wniesionej przez telewizję roszczenia zostały oddalone: krytyka powódki była oparta o jej publiczne wypowiedzi, zatem zarzucanie dziennikarzom, iż wykreowali jej negatywny obraz jest bezpodstawne. Nieprawdziwe są w szczególności zarzuty, iżby w wyemitowanych materiałach oskarżano aktorkę o dyskryminację osób o orientacji homoseksualnej, natomiast dopuszczalne było zestawianie jej słów ze słowami Lecha Wałęsy, bo były wypowiedziane w tym samym czasie. Nie naruszało dóbr osobistych porównanie do Holokaustu, bo jego celem było tylko wzmocnienie przekazu, uzasadnione w świetle mocnych słów użytych przez powódkę (które mogą być określane jako „szokujące”). W konsekwencji zdaniem sądu ocenna wypowiedź mieściła się w granicach dozwolonej krytyki (art. 41 pr.pras.).
Odmiennie rzecz ocenił Sąd Najwyższy: skoro „zgodnie z utrwalonym orzecznictwem dla oceny, czy określona wypowiedź narusza dobro osobiste, decydujące znaczenie ma obiektywny miernik w postaci opinii przeciętnej, rozsądnie i uczciwie myślącej osoby, a nie subiektywny odbiór osoby żądającej ochrony”, to w sporze nie można badać rzeczywistej reakcji społecznej, lecz należy ocenić czy wypowiedź mogła stać się podstawą do negatywnych odczuć u przeciętnego, rozsądnego człowieka.
Bezprawność naruszenia dóbr osobistych w wypowiedzi prasowej może wyłączać interes publiczny przemawiający za swobodą korzystania z prawa do wolnego słowa — jednak należy mieć też na uwadze, że obie wartości (wolność słowa i dobra osobiste) podlegają konstytucyjnej ochronie, zaś żadna z tych wartości nie ma przewagi nad drugą, zatem ich kolizję zawsze należy rozstrzygać odnosząc się do konkretnego przypadku. Prasa ma prawo krytykować niekorzystne zjawiska społeczne, zaś owa krytyka może być bardzo ostra, a dziennikarze mogą posługiwać się przesadą i prowokacją — ale nie oznacza prawa do rozpowszechniania nieprawdziwych informacji. Zasada odnosi się także do debat publicznych dotyczących kwestii budzących powszechne zainteresowanie, nawet jeśli spierające się strony są osobami publicznymi — angażując się w działalność publiczną osoby takie narażają się na zwiększoną krytykę, co ogranicza zakres ich ochrony osobistej, ale swoboda krytycznej wypowiedzi nie ma charakteru absolutnego.
Podejmując publiczną krytykę działań osób publicznych należy zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystywaniu materiałów prasowych (art. 12 ust. 1 pr.pras.) oraz prowadzić krytykę w sposób rzetelny (art. 41 pr.pras.), a także działać w dobrej wierze i zgodnie z etyką dziennikarską. Jest to szczególnie istotne w przypadku mediów audiowizualnych, która mają niezwykłe możliwości przekazu — zwłaszcza w przypadku krytyki jednostki (nie władzy publicznej). Owszem, część zakwestionowanych wypowiedzi stanowiło ocenę jej postaw i poglądów, ale część z nich odnosiła się do faktów — zatem można poddać je testowi prawdy.
W przypadku kolizji między swobodą wypowiedzi prasowej obejmującej twierdzenia i ujemne oceny, a ochroną godności osobistej i dobrego imienia nadrzędne znaczenie ma kryterium staranności i rzetelności działalności dziennikarskiej.
Dobra osobiste aktorki naruszyła ta wypowiedź Andrzeja Mrozowskiego, który (płynnie zestawiając słowa Lecha Wałęsy o jego stratach finansowych wywołanych przez lobby gejowskie ze słowami aktorki o „dyktacie gejowskim” w teatrze — ten element opisowy odpowiada prawdzie, więc był dopuszczalny) o „przeciwnikach tego, żeby uznać gejów za takich samych ludzi, jak wszystkich innych”, o „podnoszących się głosach”, że geje są sami sobie winni, a także o „kontrofensywie” przeciwko akceptacji dla inności.
Wypowiedź taka stanowiła przypisanie Joannie Szczepkowskiej jawnie i rażąco dyskryminacyjnych, zatem nawet kwalifikując te słowa jako ocenę jej postaw, należy przyjąć, iż jest ona pozbawiona jakichkolwiek podstaw. Aktorka w każdej swej wypowiedzi podkreślała swą pełną akceptację dla osób homoseksualnych (m.in. postulując przyznanie im prawa zawierania małżeństw) oraz angażując się w walkę o prawa osób o odmiennej orientacji — zaś jej krytyka była skierowana wyłącznie przeciwko grupie „spryciarzy”, którzy nadużywają argumentu tolerancji — „w tej sytuacji jest jasne, że przypisanie powódce poglądów dyskryminujących osoby o orientacji homoseksualnej stanowiło szczególnie poważne naruszenie jej godności osobistej i dobrego imienia”, narażając na zrujnowanie zaufania publicznego niezbędnego do wykonywania działalności publicznej i zawodowej.
Niedołożenie przez prowadzącego program należytej staranności i niedochowanie wymaganej rzetelności oznacza, że jego wypowiedź prasowa stanowiła nadużycie swobody wypowiedzi (wolności prasy), co przesądza o bezprawności naruszenia wskazanych dóbr osobistych powódki.
Brak podstaw faktycznych dla wypowiedzi redaktora oznacza, iż nie dochował on szczególnej staranności i rzetelności — zaś unikanie przeinaczeń jest szczególnie istotne jeśli odbiorcy nie mają możliwości zestawienia tych sformułowań z rzeczywistymi słowami zainteresowanej osoby (jedynym punktem odniesienia są słowa dziennikarza).
W tym kontekście także włączenie w rozmowę porównania do Holokaustu — samo w sobie nie naruszające dóbr osobistych, ponieważ ostry język powódki mogły spotkać się z ostrą odpowiedzią — jako wzmacniające wcześniejsze negatywne oceny, skutkuje wzmocnieniem wywołanego u odbiorcy programu przekonania o postawie powódki.
Dobra osobiste powódki naruszyło także przypisanie poglądów dyskryminujących gejów, m.in. poprzez przedstawienie wyrwanych z kontekstu wypowiedzi, a także przypisywanie zdań, których nie wypowiedziała (np. „nie jesteś gejem — nie grasz w spektaklach”) — skoro nawet pośrednio nie można takiej postawy jej zarzucać, to sformułowanie takie nie jest dopuszczalnym przejaskrawieniem lub parafrazą.
Zabiegi zastosowane w reportażu, a w szczególności pozbawione wystarczającej podstawy faktycznej parafrazy niektórych wypowiedzi powódki, wyrwanie z kontekstu innych, dobór i usytuowanie komentarzy pochodzących od osób trzecich, ustosunkowujących się krytycznie do domyślnych (nie przytaczanych w reportażu) poglądów powódki, których nigdy nie wyrażała, pominięcie fragmentów jej wypowiedzi, z których wynikało, że dostrzega ona i piętnuje negatywne zjawiska zarówno w środowisku homoseksualnym jak i heteroseksualnym, nadały mu — jako całości — charakter bardzo jednostronny.
W konsekwencji materiały prasowe przedstawiają aktorkę i jej poglądy w krzywym zwierciadle, istotnie je zniekształcając — w sposób, który godzi w jej reputację: widzowie dostali obraz osoby głoszącej poglądy oderwane od rzeczywistości, rażąco jednostronne, będące wynikiem homofobicznych uprzedzeń i stereotypów, a także frustracji wynikających z zawodowych niepowodzeń. Stąd też zdaniem Sądu Najwyższego można stwierdzić, że wyemitowane materiały naruszały dobra osobiste aktorki, zaś pozwana telewizja nie zdołała wykazać przesłanek wyłączających ową bezprawność.
Oceniając bezprawność naruszenia dóbr osobistych trzeba mieć rzecz jasna na uwadze, że reportaż nie był wyłącznie relacją, ale też formą krytyki prasowej osoby publicznej, publicznie się wypowiadającej, zabierającej głos w sposób kontrowersyjny („dyktat”, „spryciarze” ze środowisk gejowskich”). Zakres swobody wypowiedzi jest w takim przypadku szczególnie szeroki — jednak dopuszczalność ostrej krytyki nie oznacza uprawnienia do zniekształcania krytykowanych wypowiedzi, przedstawianie poglądów w sposób nadmiernie skrótowy, uproszczony i jednostronny, co prowadzi do wprowadzenia odbiorców w błąd (z naruszeniem art. 41 pr.pras.).
Oceniając, iż wyemitowane materiały doprowadziły do naruszenia dóbr osobistych Joanny Szczepkowskiej — zwłaszcza poprzez przypisanie poglądów dyskryminujących homoseksualistów — Sąd Najwyższy uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania.