„Szmatława gazeta” narusza dobra osobiste wydawcy — toteż Roman Giertych musi przeprosić „Wprost” za inwektywy

A skoro tydzień temu było o tym, że wydawca „Faktu” ma zapłacić Romanowi Giertychowi zadośćuczynienie za zmanipulowanie słów Władysława Bartoszewskiego, to dziś jest dobry moment na kilka akapitów o tym, że Roman Giertych ma przeprosić wydawcę „Wprost” za nazwanie tygodnika „szmatławą gazetą” (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 9 kwietnia 2018 r., sygn. akt VI ACa 1789/16).

Sprawa dotyczyła wypowiedzi popularnego adwokata o tygodniku „Wprost” — iż jest to „szmatława gazeta, która powinna zbankrutkować”, zaś jej dziennikarze stanowią zorganizowaną grupę przestępczą.

Zaczęło się od opublikowanego we „Wprost” tekstu dotyczącego podsłuchanej rozmowy Radosława Sikorskiego (Roman Giertych dostał w tej sprawie pełnomocnictwo od ówczesnego ministra) — a następnie w serii wypowiedzi medialnych twierdził, m.in. że upublicznienie nielegalnych nagrań kwalifikuje się na odpowiedzialność karną z art. 267 par. 4 kk; że w ramach grupy przestępczej stojącej za podsłuchami są dziennikarze tygodnika; że Sylwester Latkowski (ówczesny naczelny „Wprost”), „były gangster”, ma niejasne powiązania z Rosją; że nagrywano także samego Giertycha (por. „”Wprost” ma taśmy na Giertycha. Nisztor się broni i zapowiada pozwy”) — i że „Wprost” to „szmatława gazeta, która powinna zbankrutować”.

Do sądu trafił pozew, w którym wydawca tygodnika zażądał m.in. zakazania rozpowszechniania przez Romana Giertycha nieprawdziwych informacji naruszających dobra osobiste spółki, przeprosin, usunięcia kilku wpisów z profilu na portalu społecznościowym oraz 20 tys. złotych zadośćuczynienia.

Wykonując wyrok sądu przepraszam [wydawcę „Wprost] za wygłoszenie w rozmowie  [dziennikarzami] nieuzasadnionych ocen dotyczących działalności tygodnika „Wprost” i dziennikarzy pracujących w [wydawcy „Wprost”], naruszających renomę tej spółki. Roman Giertych

W pierwszej instancji roszczenia zostały oddalone. Powód nie udowodnił naruszenia dóbr osobistych w postaci dobrego imienia, renomy, wiarygodności i reputacji — świadkowie nie mieli wątpliwości, że wypowiedzi Romana Giertycha nie wpłynęły na odbiór wiarygodności pisma, a raczej mówili o swoich „ambiwalentnych” odczuciach co do tych słów. Dóbr osobistych osoby prawnej nie można łączyć z poszczególnymi osobami fizycznymi tworzącymi, dlatego ewentualne naruszenie dóbr osobistych redaktora naczelnego i dziennikarzy nie może być oceniane jako naruszenie dóbr wydawcy.

Nie narusza dóbr osobistych głośne rozważanie możliwości kwalifikacji upubliczniania podsłuchów jako przestępstwa z art. 267 par. 4 kk, zwłaszcza, że także ówczesny pełnomocnik Sylwestra Latkowskiego zgadzał się, że ujawnienie nagrań może być przestępstwem (powołując się przy tym na działanie w interesie publicznym — finalnie prokuratura przyjęła, że przestępstwo miało miejsce, ale umorzyła postępowanie ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu).
Takie wypowiedzi mieszczą się w granicach wolności słowa — bo dziennikarze biorą udział w debacie publicznej i dokonują ocen osób publicznych — ale też osoby te mają prawo do zaostrzonej repliki, która może mieć kształt wypowiedzi mieszanej (po części ocennej, po części co do faktów).

Dobra osobiste wydawcy mogło natomiast naruszyć zdanie „ta szmatława gazeta zbankrutuje”, ale naruszenie to nie miało charakteru bezprawnego — bo akcentując, że publikowanie nagrań z podsłuchów narusza prywatność Roman Giertych bronił uzasadnionego interesu, zatem uwzględnienie roszczeń byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego (art. 5 kc).

Częściowo skuteczna okazała się apelacja wniesiona przez wydawcę: będące przedmiotem postępowania wypowiedzi padły w debacie publicznej dotyczącej oceny — przestępczego — nagrywania rozmów polityków przy stoliku w restauracji oraz — kontrowersyjnego — ujawniania treści tych rozmów. Sporne rozmowy były częściowo prywatne, a częściowo dotyczyły spraw publicznych, ponieważ odnosiły się do materii i sposobu rządzenia państwem, kulisów „kuchni” politycznej, etc. W tym kontekście niewątpliwie każdy miał prawo wypowiadać się o aferze podsłuchowej i ujawnianiu treści podsłuchów w mediach — w tym także pozwany, jako były polityk, a obecnie „adwokat zajmujący się sprawami o szerokim wydźwięku społecznym i politycznym, w tym jako reprezentant podsłuchiwanych polityków”.

Sporne wypowiedzi Romana Giertycha naruszają dobra osobiste wydawcy „Wprost”. Zarzucanie dziennikarzom popełnienie przestępstwa narusza renomę spółki, który odpowiada za publikację tekstów na zasadzie ryzyka; podobnie ocenić należy oraz nazwanie tygodnika „szmatławą gazetą”.
Naruszenie dóbr osobistych skutkuje odpowiedzialnością wyłącznie w przypadku bezprawności działania. Pomimo zasady domniemania niewinności pozwany miał prawo oceniać postępowanie dziennikarzy, analizować ad hoc decyzję o ujawnieniu treści podsłuchanych rozmów w kategoriach przestępstwa ujawnienia informacji uzyskanej w drodze nielegalnego podsłuchu (zwłaszcza, że publicznie zgadzał się z nim pełnomocnik wydawcy). Wypowiedź przypisująca dziennikarzom „Wprost” przestępstwo miała na celu ochronę społecznie uzasadnionego interesu — odbieranie prawa do krytycznej oceny publikacji treści podsłuchanych rozmów godziłoby w konstytucyjnie zagwarantowane prawo do wolności słowa.

Granice krytyki przekroczyły jednak wypowiedzi, w której Roman Giertych porównał dziennikarzy do grupy przestępczej, która posiada określoną hierarchię i określony modus operandi — a także zapowiedź namawiania polityków do wytaczania wydawcy procesów, wskutek których „ta szmatława gazeta” zbankrutuje. W ramach debaty publicznej należy kierować się pewną określoną kulturą wypowiedzi, nie stosować porównań, które laik może źle zrozumieć (grupa przestępcza kojarzy się z mafią), unikać inwektyw w krytyce poczynań innych osób — wystarczało opisać zarzuty, ocenić decyzje redakcji jako naganne — ale stosowanie w wypowiedzi epitetów tego rodzaju nie ma na celu ochrony społecznie uzasadnionego interesu.

Stąd też sąd II instancji zmienił zaskarżony wyrok, nakazując pozwanemu adwokatowi złożenie oświadczenia — przeprosin za naruszenie dóbr osobistych, odczytanych przez lektora w radiu. Biorąc natomiast pod uwagę, że pozwany podtrzymuje negatywne opinie i może dalej naruszać dobra osobiste wydawcy „Wprost”, orzeczono także zakaz rozpowszechniania ocen, że redakcja „jest szmatławą gazetą, która powinna zbankrutować” (całość środków ochrony dóbr osobistych mieści się oczywiście art. 24 par. 1 kc).

Zamiast komentarza: Giertych przeciwko wydawcom, wydawcy przeciwko Giertychowi… jakie trzeba mieć ego, by spędzać życie na marnowaniu czasu (ale chyba nie nerwów) na łażeniu po sądach w takich bzdetnych sprawach?

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

2 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
2
0
komentarze są tam :-)x