Krótko i na temat, bo i do końca roku 2017 wiele czasu nie pozostało: czy słyszeliście, że ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi zakazuje reklamy innych napojów alkoholowych, oprócz piwa — ale jednym z warunków legalnej reklamy piwa jest to, by „nie wywoływała ona skojarzeń z relaksem lub wypoczynkiem” (art. 13(1) ust. 1 pkt 8 lit. b uwtpa)?
Dobrze, że mi się przypomniało, bo właśnie chciałem podzielić się na tutejszych łamach opinią po spożyciu takiego dobrego wina jak Zámecké vinařství Bzenec Herbarium Moravicum frankovka pozdní sběr 2015.

To nie pierwszy martwy przepis, który niespecjalnie się przyjął: może i nie spotyka się reklam wina, ale przecież szanujący się enoblogerzy potrafią wesprzeć szanujących się importerów czy sprzedawców w codziennym wysiłku (ja też to czynię, z tym, że na podpowiedzi z mej strony mogą liczyć co najwyżej turyści podróżujący do krain za zaledwie siedmioma górami — większości z tych taniuśkich cudeniek w naszym handlu wszakże nie uświadczycie…). Niemniej widząc nawet telewizyjne reklamy piwa (tak, jak je pamiętam z czasów, kiedy mieliśmy jeszcze telewizornię) zawsze sobie myślałem: „no tak, ten gazda góralski / ci roześmiani kolesie muszą prowadzić fatalne życie, bo gołym okiem, że prezentują fałszywy śmiech przez łzy, no i zmęczenie z nich wyłazi jak cholera”.
Takie też jest czerwone wytrawne wino Zámecké vinařství Bzenec Herbarium Moravicum frankovka 2015 — nie dość, że musiałem po nie odbyć męczącą, co najmniej 2-godzinną podróż autem, to jeszcze ledwie zatachałem torbę z zakupami do bagażnika, a później wnieść to wszystko po schodach, schować do barku… nie, to nie są przyjemne rzeczy i na pewno nie kojarzą się ani z relaksem, ani z wypoczynkiem. (Aha, i kosztowało dość durnowate 149,90 koron — nie tak drogo, żeby wywoływać z przymiotnikową atrakcyjnością, ale też nie na tyle tanio, żeby móc otrzeć nim łzy.)
Warto o takich prostych prawdach pamiętać także pod koniec roku — bo nie dość, że właściwie nie ma się z czego cieszyć (a tym bardziej balować), to w dodatku można ulec pozanormatywnym złudzeniom. Przed czym siebie i P.T. Czytelników z całego serca przestrzegam — wznosząc, kolejnym czerwonym wytrawnym winem morawskim, toast za pomyślne pogłębianie mało potrzebnej wiedzy o całkowicie niepotrzebnych przepisach.