Grudzień: zimno, ciemno, ponuro — nic tylko wyskoczyć do jakiegoś sklepu na przedświąteczne zakupy… albo spakować plecak i wyskoczyć na kilka dni w jakieś fajne góry. Bo góry w grudniu mają kilka wielkich plusów — nie jest gorąco i nie ma jeszcze narciarzy, więc można iść prawie cały dzień i nie spotkać nikogo innego na szlaku, zaś z racji niskich temperatur można całkiem efektywnie łykać dystans (bo psuczka nie potrzebuje aż tyle odpoczynków).
Tym razem padło na czeskie Góry Izerskie — po części po to, by odwiedzić rewiry opisane w tekście „Jizerské hory — swoje chwalicie, cudzego nie znacie” w innej aurze, po części po to, żeby miło zabić kilka dni, a po części dlatego, że tutaj jest po prostu fajniej.
A że jesteśmy akurat w trakcie wypadu (więc w chwili, kiedy czytasz, P.T. Czytelniku, te słowa, zapewne zmierzamy gdzieś tymi pięknymi szlakami), ograniczam się do kilku ujęć na gorąco.
Dla zainteresowanych — krótki zimowy spacer przez czeskie Góry Izerskie, z psinką u nogi: Smědava — Na Čihadle — Polední kameny (powrót tą samą trasą).