A skoro święta właściwie już za nami, zatem z całą pewnością w niejednym polskim domu zostało powiedziane o kilka słów za dużo, warto kilka akapitów poświęcić następującym dywagacjom: czy osoba podstępnie podpuszczona by powiedzieć coś o kimś może ponosić odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych? Czy jednak sprowokowanie naruszenia dóbr osobistych może być oceniane jako nadużycie prawa podmiotowego? No i co właściwie oznacza zdanie, że on „wykorzystuje kobiety”?
wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 26 lutego 2018 r. (sygn. akt VI ACa 1576/16)
Nie zasługuje na ochronę prawną zachowanie powoda, domagającego się ochrony dóbr osobistych których naruszenie świadomie sprowokował, aby wytoczyć powództwo o ich ochronę.
Orzeczenie było pokłosiem awantury dwóch mężczyzn: zaczęło się od tego, że pozwany przyszedł do partnerki powoda i powiedział jej bratu (skomplikowane…), że powód jest oszustem i naciągaczem, który „wykorzystuje kobiety”, pożycza pieniądze, których nie oddaje (później pozwany miał to samo powiedzieć kobiecie przez telefon, ta rozmowa została nagrana i przedstawiona jako dowód w sądzie). Oczernianie doprowadziło do pogorszenia relacji w konkubinacie, zaś sam powód obawiał się o utratę kontaktu i miłości kobiety, zatem skierował do sądu pozew, w którym zażądał 150 tys. złotych zadośćuczynienia oraz pisemnych przeprosin.
Zdaniem pozwanego sprawy miały się nieco inaczej: owszem, wizyta miała miejsce, jednak jej przebiegu dokładnie nie pamięta (oprócz tego, że była bardzo kulturalna). Podane przez niego informacje były prawdziwe (ale nie mówił o oszustwach i wykorzystywaniu kobiet), zaś całe działanie było podyktowane interesem osobistym oraz żony (równocześnie siostry powoda — czyli wychodzi na to, że powód i pozwany byli szwagrami — która jest z bratem w sporze sądowym). Nazajutrz rzeczywiście kobieta do niego zadzwoniła i tak sterowała rozmową, by powiedział słowa, których nigdy nie powiedział. Co więcej powód nie wykazał żadnego naruszenia dóbr osobistych — ba, skoro nadal tak dobrze współpracuje z kobietą, to przecież nie mogło dojść do żadnego pogorszenia stosunków.
(Dla uzupełnienia i zaciemnienia obrazu rodzinnego piekła warto dodać, że z feralną wizytą wpadł także obecny partner byłej żony powoda, a powód procesuje się nie tylko z siostrą, ale też z ex-żoną (która ma poczucie, że musi samodzielnie spłacać kredyt i utrzymywać dziecko) — o podział majątku, o alimenty na syna; w tych sprawach powód przedstawia się jako bezrobotny inwalida, dzięki czemu m.in. jest zwalniany z kosztów sądowych — a rozmowa miała na celu ustalić jaki właściwie jest stan zdrowia i majątku powoda…)
Sąd I instancji powództwo oddalił: źródłem problemów jest konflikt między powodem a siostrą i byłą żoną, zaś motorem działania pozwanego nie była chęć zdyskredytowania powoda, lecz zamiar ustalenia jego aktualnej sytuacji majątkowej. Bezspornym faktem jest, że powód od lat nie płaci alimentów na małoletniego syna (toczy się postępowanie komornicze), a w sporach sądowych powołuje się na status osoby bezrobotnej i niepełnosprawnej. Okolicznością nieudowodnioną jest natomiast ani to, że pozwany rozpowiadał o nim niemiłe rzeczy, ani też, że doprowadził do rozpadu związku z partnerką (tak zeznawała sama kobieta — a równocześnie okazało się, że nadal się spotykają, że powód ma klucz do jej mieszkania, że wyprowadza jej psa na spacer, że jest pełnomocnikiem w jej działalności zawodowej).
Działania pozwanego nie mogą być ocenione jako bezprawne, ponieważ nie mają cech fałszywości — a przynajmniej powód nie wykazał, iżby sformułowania te były nieprawdziwe (co przecież i tak nie dowodziłoby bezprawności ewentualnego naruszenia dóbr osobistych) — bo przecież komornik na głowie, kłopoty finansowe, niespłacanie zaciągniętego kredytu, pożyczanie (i niespłacanie) pieniędzy od siostry, procesy sądowe z rodziną są faktem. Same słowa pozwanego nie były dosadne, wulgarne, napastliwe czy ośmieszające — owszem, ich konotacja była negatywna, ale nikt nie może liczyć na wyłącznie pozytywną ocenę swoich działań — i były skierowane do stosunkowo wąskiego grona, co oznacza, że pozwany był dyskretny i ostrożny. Owszem, zdarzenie mogło wywołać u powoda dyskomfort psychiczny, ale sam w sobie dyskomfort nie oznacza, iżby doszło do bezprawnego naruszenia dóbr osobistych.
„Potwierdzenie” uzyskane w rozmowie telefonicznej było efektem prowokacji powoda (który zaaranżował sytuację by mieć nagranie), zaś takie zachowanie nie zasługuje na ochronę prawną.
Nieco odmiennie spór ocenił sąd II instancji: owszem, sprowokowanie naruszenia dóbr osobistych — podpuszczenie pozwanego, by przez telefon powiedział parę zdań, które zostały nagrane, stanowi nadużycie prawa podmiotowego, zatem nie zasługuje na ochronę prawną (art. 5 kc). Stąd też wszystko, co zostało powiedziane podczas feralnej rozmowy, nie ma znaczenia na ocenę sporu.
Jednak nie można aż tak lekce sobie ważyć wypowiedzi (która padła podczas wizyty), iż powód „wykorzystuje kobiety”. Sformułowanie tego rodzaju narusza dobro osobiste w postaci czci zewnętrznej powoda (jego dobrego imienia), czyli opinii, którą o danej osobie mają inni ludzie (na gruncie prawnokarnym odpowiednikiem jest przestępstwo zniesławienia, art. 212 kk).
Wbrew stanowisku sądu I instancji to na pozwanym spoczywa obowiązek udowodnienia, iż jego działanie nie jest bezprawne (art. 24 par. 1 kc przewiduje odwrócenie ciężaru dowodowego wobec generalnej reguły wynikającej z art. 6 kc).
W sprawie mamy zatem sytuację następującą: powód przyznał, że ma zaległości alimentacyjne i komornika na głowie, że nie spłaca kredytu, że pożyczał pieniądze od siostry, że ma różne sprawy sądowe; pozwany przyznał, że zbiorczo określił to frazą, iż powód „wykorzystuje kobiety” — w ocenie sądu to wszystko nie daje asumptu do zarzutu, iżby powód rzeczywiście kobiety wykorzystywał, nawet jeśli czują się one wykorzystywane.
Bezprawności naruszenia dóbr osobistych nie usprawiedliwia rzekome działanie w obronie interesu osób bliskich pozwanemu: raz, że zarzut nie ma oparcia w faktach, a dwa, że zachowanie nie miało na celu ochrony interesu społecznego (lecz osobistego interesu finansowego osób bliskich pozwanemu). Oceny, iż naruszenie dóbr osobistych było bezprawne nie wyklucza także fakt, iż wypowiedzi nie zostały upublicznione — ta okoliczność może co najwyżej mieć wpływ na rozmiar roszczeń powoda.
Przepraszam [powoda] za naruszającą jego dobre imię wypowiedź stwierdzającą, że wykorzystuje on kobiety. [pozwany]
Adekwatnym sposobem usunięcia tego skutków naruszenia dóbr osobistych są przeprosiny, które pozwany ma przesłać do powoda listem poleconym — jednak na żadną formę zadośćuczynienia finansowego liczyć nie może.
Słowem: aby do świąt, no i zawsze lepiej uważać na język, bo słowo, które wróblem wyleci, może powrócić pozwem.