O tym, że język czeski najeżony jest zwrotami, które najłatwiej określić jako falešný přítel (spieszę P.T. Czytelników pocieszyć, że Czesi mają podobne wrażenie, wszakże udało mi się znaleźć na ich Fejsbóku takie zdanie: „#Polština, to je jeden falešný přítel vedle druhého. Co např. význam těchto polských slov, znáte?: bezcenny, długopis, poprawa, pływać, bywały”) nikogo przekonywać nie trzeba. Pivnice — obchod — sklep — šukat — platné — chlastat. No i jeszcze ten przysłowiowy květen, który tak drażni naszych krajan rezerwujących pobyt u naszych południowych sąsiadów w okolicach Majowych Świąt.
Tak mnie właśnie naszło sącząc kolejną lampkę wina Chateau Bzenec Rulandské šedé 2016.
Żeby nie było, że zmuszam P.T. Czytelników do nadmiernego wysiłku intelektualnego: pivnice to piwiarnia, obchod to sklep, sklep to piwnica, šukat… nie będzie tu wulgaryzmów, platné to ważne, prawomocne, chlastat to chlać.
Květen to maj (kwiecień to duben), ale radości nigdy dość: praktyczni Czesi ustalili, że 1 května wypada święto první máj, czyli czeski svátek zamilovaných (cóż z tego, że w kulturze anglosaskiej data ta wypada dość nieszczególnie, bo 14 lutego — Czesi nie gęsi i swój počítač mają). 1 května przypada także 1. máj czyli svátek práce, ale to dopiero za tydzień z haczykiem.
Zakręciło się w głowie? Co innego po kolejnym niezłym — białym, bo przecież wiosna pełną gębą — wytrawnym winie z Moraw, czyli Chateau Bzenec Rulandské šedé 2016. Takiego wina u nas nie znajdziecie (por. „Czy jedna jaskółka może uczynić wiosnę?”), co większą część mieszkańców tego pięknego kraju położonego na nizinach pomiędzy Bałtykiem a Karpatami (i Sudetami) stawia w zdecydowanie gorszej sytuacji — bo cóż z tego, że jego butelkę można kupić już za 79,90 koron, skoro trzeba się tam wybrać osobiście?
Czego sobie i P.T. Czytelnikom zdecydowanie życzę, bo nie dość, że podróże kształcą (także językowo), to zawsze mogą też inspirować kulinarnie (česnečka, hermelín, olomoucké tvarůžky).
Q.E.D.