Niektórzy mawiają, że wytrawne wina białe pić należy tylko do ryb i drobiu, moja koncepcja jest jednak diametralnie inna: wina jasne (białe, różowe i te czerwone, które bardzo łatwo można pomylić z białym) można kosztować wyłącznie w dni upalne — a jeśli jest jak jest, to nie pozostaje nic innego jak dobre czerwone wino wytrawne. Na przykład Vinselekt Michlovský André 2015.
Z ciekawostek: telekomunikacyjna sieć 5G będzie oczywiście wywoływać raka u ludzi i zniszczy życie na ziemi — stąd wzbudza takie protesty już dziś — no i na pewno zakłóci funkcjonowanie satelitów meteorologicznych, które pozwalają nam przewidywać różne groźne zjawiska przyrodnicze. Tyle dobrego, że wreszcie będzie jasne skąd upał w kwietniu i nieoczekiwany śnieg w Tatrach w maju („5G signal could jam satellites that help with weather forecasting”).
Wracając ad rem: andré to lokalna, wytworzona pół wieku temu w ówczesnej Czechosłowacji (jutro rano na tutejszych łamach będzie kilka akapitów o czymś innym, nie mniej ciekawym, co także wytworzono w Czechosłowacji, ale trzydzieści lat wcześniej), odmiana winorośli, będąca krzyżówką jakże wspaniałej frankovki i svatovavřineckiego. Nie jest bardzo popularna (to nie jest tak, że półki sklepowe uginają się od andré), ale jednak warto go poszukać na półce, bo w smaku naprawdę wyborna — w tym przypadku akurat nieco łagodniejsza od frankovki czy zweigeltrebe, co akurat może być zaletą, a na pewno zachętą dla tych, dla których wzorcowa czeska odmiana jest zbyt trudna w odbiorze.
Butelkę tego czerwonego wytrawnego wina z Moraw (z Moraw! to nie jest „wino czeskie”!) kupiłem za 179,90 koron — nie jest najtaniej, ale też i nie oszałamiająco drogo. Naprawdę warto!