Zagadnął mnie P.T. Czytelnik pytaniem podchwytliwym: czy zamierzam iść na wybory do Parlamentu Europejskiego (dla przypomnienia: już 26 maja 2019 r.), a jeśli tak to jak zamierzam głosować i dlaczego?
Chociaż to felieton, będzie w punktach, bo tak krótko:
- tak, zamierzam pójść na wybory do Parlamentu Europejskiego (podobnie jak pięć lat temu);
- nie, nie będę głosował na żadnego kandydata, który ma cokolwiek wspólnego z PiS (a to dlatego, że partia władzy zeszła u mnie na pozycję ongiś zajmowaną przez SLD (tzw. „nigdy w życiu”);
- zaczynając od końca: tylko najwytrwalsi P.T. Czytelnicy tutejszego „Czasopisma” mogą mnie (słusznie) identyfikować z poglądami, które drzewiej zwykłem nazywać, może nieco prowokacyjnie, ultra-prawicowymi (przejściowo używałem też pojęć „libertarianizm” a nawet „anarcho-kapitalizm”, dziś preferuję stary dobry „liberalizm” — po co komplikować, skoro to może być takie proste?);
- korzeń tych poglądów niestrudzenie tkwi we mnie do dziś: wolny rynek (kapitalizm drobnych przedsiębiorców), wolność osobista (w tym swoboda wyznawania lub niewyznawania religii, ale też swoboda podróżowania, przemieszczania się, osiedlania — podejmowania wszelkich decyzji, które dotyczą mnie samego), niechęć do zakazywania i nakazywania wszystkiego jak leci (moje własne clou liberalizmu brzmi: „mnie się to nie podoba, ale to nie moja sprawa, więc rób jak uważasz”), niechęć do upaństwowionego socjalu (jakąkolwiek nadbudową go nadbudujemy — to prztyczek w nos tych, co to uważają, że „Trzeba z Kaczyńskim budować demokratyczny socjalizm”), umiłowanie dla prawa i sprawiedliwości (praworządności, której nie można zbytnio utożsamiać z prostą literą prawa);
- kierując się takim kompasem moralnym nie mógłbym oddać głosu na Prawo i Sprawiedliwość — lewicową partię w prawicawym przebraniu, która działając zgodnie z regułą divide et impera, próbuje szczuć jednych na drugich (biednych na bogatych, Polaków na nie-Polaków, Europejczyków na imigrantów), która kupuje sobie popularność prostym socjalem (jednorazowym świadczeniem przedwyborczym dla emerytów, 500+, pogłębianiem 500+, etc. etc.), która realizując cele polityczne zrujnowała Trybunał Konstytucyjny i próbuje rujnować Sąd Najwyższy (najnowsze osiągnięcie: SN zaczął wydawać autotematyczne uchwały), która prowadząc gierkowską politykę momentami zbliża się poziomem etycznym do epoki Gomułki;
- słowem: PiS jest partią antyliberalną, która pogardę dla wolności, praworządności i przyzwoitości wzięła sobie na sztandar — rzecz jasna wycierając sobie nimi gębę w sposób wybitnie socjotechniczny (te wszystkie ustawy ułatwiające życie przedsiębiorcom, etc.);
- rachunek jest prosty — liberał głosuje na liberałów: ugrupowanie, które jednoznacznie opowie się za kapitalistyczną gospodarką, za swobodami jednostki, która nie będzie zwalczała (choćby werbalnie) zjawisk, których może z różnych przyczyn w osobistym przekonaniu nie akceptuje, ale zgodnie z naczelną zasadą liberalizmu — da im spokój (bo są nie-polityczne), które wyraźnie powie, że rozdawiennictwo socjalu jest niesprawiedliwe, bo przecież na każdy transfer musi zapracować ktoś (a na końcu i tak wylądujemy gdzieś w okolicach Grecji)?
- ach, nie ma takich? tj. może gdzieś są, ale dobrze się ukryli (liberalizm, wiadomo, niepopularny jest), a ich niedobitki poddały się dyktatowi niegdysiejszego liberała, który od lat woli pierniczyć filipiki (o gejach, Hitlerach, kobietach, niepełnosprawnych, etc. etc.), bo to jedyny sposób na przebicie się do mediów;
- jakieś alternatywy? to smutne, ale od lat ich właściwie brak (ale jeśli alternatywą znów miałby być Paweł Kukiz, to może nawet lepiej) — co gorsza mogę powiedzieć, że nawet jeśli program jakiegoś ugrupowania w ¼ zbliża się trochę, to w ½ oddala się bardzo. Wolność nie jest w cenie, bo ludzie wolności nie cenią — chcą być jak te pieski, które będą sobie luźno biegały i szczekały, ale jak przed nimi pojawi się kałuża, pańcio ściągnie smycz i weźmie na rączki, przeniesie przez kałużę;
- skoro mowa o wyborach: czy alternatywą może być „Koalicja Europejska PO PSL SLD .N Zieloni”? — trawestując Jana Rulewskiego: nie, bo funkcjonariusze anty-liberalni nawet nie muszą przemycać tam wartości anty-liberalnych, bo jeśli PO kiedykolwiek miała cokolwiek wspólnego z quasi-liberalizmem, to etap ten skończył się w okolicach 2011 r.;
- polityka to jednak sztuka wyborów — przeto jeśli mam wybór: nie głosować na PiS ale patrzeć jak PiS wybory wygrywa i jeszcze silniej przenosi swoją dialektykę do Europy, to jednak pójdę na wybory do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, zacisnę zęby i zagłosuję na kandydata z tej listy, która będzie miała największe szanse przeszkodzić PiS w szansach na niezasłużone zwycięstwo. Ale w ramach tej listy na pewno nie zagłosuję na nikogo, kto politycznie afiliuje się przy SLD (nawet jeśli będzie to człowiek nie tylko bez stażu w PZPR, ale wręcz urodzony po styczniu 1990 r.).
Q.E.D.