Lubicie książki, z których odbiorem nie potraficie sobie poradzić? Nie dlatego, że są kiepskie (na kiepskie książki szkoda życia), ale dlatego, że sposób podania tematu przez twórcę odbiega od przewidywań — na tyle mocno, że właściwie nie wiadomo, co sam autor o tym wszystkim myśli? Jeśli tak, to „Kierenski. Czerwony liberał” Andrzeja Andrusiewicza powinna się Wam spodobać.
Dla przypomnienia: Aleksander Fiodorowicz Kiereński (autor trzyma się transkrypcji „Kierenski”, ja jednak będę posługiwał się bardziej przyjętą w polszczyźnie formą „Kiereński”) to rosyjski adwokat, rewolucyjny (ale nie bolszewicki) deputowany do Dumy, jeden z motorów rewolucji lutowej 1917 r., ostatni premier demokratyzującej się Rosji — od 1918 r. do śmierci w 1970 r. żyjący poza granicami swego kraju. Postać kontrowersyjna, acz nie przez to, co zrobił, lecz raczej przez to czego nie zrobił — nie zdusił bolszewickiej zarazy, sprzeciwił się w odpowiednim czasie i w odpowiedni sposób leninowskiemu zagrożeniu — ale przecież nie dlatego, że z bolszewikami sympatyzował (bo nie sympatyzował), ale raczej dlatego, że konsekwencje własnych czynów zwykle poznajemy po czasie.
Przechodząc do tradycyjnych wyimków z biografii Kiereńskiego można zwrócić uwagę na takie rzeczy:
- nie do końca jasne korzenie — zarzucano mu oczywiście pochodzenie żydowskie, jeden z przodków, w ramach powszechnych wówczas praktyk asymilacyjnych miał otrzymać nazwisko po miejscowości Kiereńsk, w której akurat przebywał. Rzekoma (?) żydowskość długo ciągnęła się za Kiereńskim, oczywiście chętnie wykorzystywano ją w sporach politycznych;
- młody student prawa Kiereński dość wcześnie zaraził się lewicowymi poglądami, ale od razu okazał się odporny na wirusy marksizmu — socjalizm eserowców oznaczał raczej walkę o wyzwolenie człowieka (także poprzez stosowanie anarchistycznego terroru), ale nie walkę klas i podporządkowanie jednostki zbiorowości;
- (dla jasności: socjalista Kiereński chciał obalenia caratu — to dla odmiany dzieliło go od liberalnych Kadetów, którzy chcieli przekształcenia Rosji w demokratyczną monarchię konstytucyjną — ale generalnie nie dążył do rewolucji, a zwłaszcza w wersji leninowskiej, czyli szczucia ludzi na ludzi; co ciekawe nawet część zwolenników utrzymania monarchii była zgodna, że to idiotyczna i nieodpowiedzialna polityka Mikołaja II, wprost napędza koniunkturę radykalnym demagogom;
- młody adwokat poświęcił się jednak nie rzucaniu bomb, lecz obronie więźniów politycznych, rychło okazał się wybitnym uczestnikiem batalii na wokandzie;
- dość wcześnie Kiereński założył także „fartuszek”, jego loża powiązana była z francuskim Grand Orientem — przyznać trzeba, że autor sporo uwagi poświęca wolnomularskim koniunkcjom i konfiguracjom, a także wpływom masonerii na politykę rosyjską i europejską. Masoni mieli m.in. stać za rozsiewaniem plotek o wpływie Rasputina na cara i carycę, żądaniami obalenia „średniowiecznego reżimu”, za planami przewrotu pałacowego, który miał odsunąć od władzy niespecjalnie zbornego władcę, za sabotażem mającym podburzyć żołnierzy przeciwko nieudolności władz (np. wstrzymywaniem dostaw amunicji lub żywności) — w głównej mierze kierowały nimi obawy, że przejęcie władzy przez klikę Lenina doprowadzi do wyjścia Rosji z wojny, ze szkodą dla Ententy (i to właśnie powiązania generalicji z masonerią skutkowały brakiem działań, które mogły ochronić tron w lutym 1917 r.);
- za pierwszy błąd Kiereńskiego autor uważa zgodę na Rozkaz nr 1, który praktycznie znosił dyscyplinę w armii (odtąd zaczęły nią kierować żołnierskie rady, zgodnie z zasadą „samookreślenia”) — odtąd rząd nie mógł liczyć na żadne wsparcie ze strony mundurowych, którym marzył się tylko powrót do domu i udział w mitycznym podziale ziemi — zaś droga do tego powrotu prowadziła przez dziesiątki wieców, buntów i aktów zwykłego bandytyzmu (natomiast Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich stały się inkubatorem dla ideologii bolszewickiej);
- absurdalne, na tej samej szali można położyć (oczywiście słuszną przecież) podjęte przez Rząd Tymczasowy kroki w celu likwidacji prawa dyskryminującego Żydów — silnie antysemicki lud traktował te poczynania rządu jako politykę robioną wyłącznie we własnym interesie (skoro po obaleniu caratu władzę przejęli Żydzi i masoni, to jasne, że wszystkie zamierzenia miały na celu realizację ich partykularnych planów);
- grzechem obciążającym Kiereńskiego ma być także śmierć Mikołaja Romanowa — bo jako minister sprawiedliwości myślał o postawieniu cara przed sądem (ulegając także nastrojom „motłochu”), ale nic nie zrobił, żeby zapewnić więźniowi bezpieczeństwo (co ciekawe caryca miała mówić, że skoro ich losem interesuje się Kiereński, to „z nami jest Bóg”);
- drugim wielkim błędem Kiereńskiego okazała się niechęć do sprzeciwienia się antypaństwowej propagandzie leninowców, a nawet wyjaśnienia kwestii „niemieckich pieniędzy”, którymi Lenin finansował swoją działalność, w tym listopadowy pucz. Rząd Tymczasowy miał mieć pełną wiedzę o misji, z jaką przybywa „zapieczętowany” (co jest nieprawdą) wagon kolejowy, ale nic nie zrobił, żeby temu przeciwdziałać. Kiereński był rozdarty: z jednej strony był, nawet w ramach swego socjalistycznego światopoglądu, liberałem, któremu nie przyszłoby na myśl zastosowanie przemocy, z drugiej za większe zagrożenie uważał kontr-rewolucyjną reakcję (przypomnieć warto, że ten sam błąd dwa lata później popełnił Józef Piłsudski — jego zdaniem władza sowiecka w Rosji, jako słabsza i mniej popularna, będzie korzystniejsza dla Polski, niż rządy „białych”). Tych wahań było dostatecznie dużo, żeby bolszewicy nie tylko stanęli na nogi, ale też powiodła się trzecia próba zbrojnego przejęcia władzy (za dwa pierwsze nikt nie poniósł konsekwencji, chociaż sam Lenin na wszelki wypadek ukrywał się, w przebraniu, w Finlandii);
- każda władza deprawuje: premier Kiereński chętnie żył i urzędował w pocarskich pomieszczeniach, w carskim łożu spędzał czas z kochanką, jego mądrości i wyobraźni poświęcano liczne artykuły, książki i poematy, ujawniano (nieco przeredagowane) materiały Ochrany, które miały go pokazać jako nieprzejednanego wroga caratu, etc. etc. — autor wprost pisze o „kulcie Kiereńskiego” (a to chyba po części wynika z natury rosyjskiej) — ta nachalna propaganda też sprzyjała propagandzie bolszewików;
- i tak aż do leninowskiego puczu, po którym Kiereńskiemu — cały czas powtarzającemu, że bolszewicy przetrwają nie dłużej niż 2-3 tygodnie — ledwie udało się wydostać z Piotrogrodu; jednak wojsko (pamiętające aferę z Ławrem Korniłowem oraz ulegające anty-żydowskim resentymentom) upadłego premiera nie wsparło…
Później już tylko: ucieczka, tułaczka, podejmowane spoza granic próby powrotu do steru… Tak, niewątpliwie niejednoznaczna postać Aleksandra Kiereńskiego umyka jednoznacznej ocenie — i dlatego właśnie warto czytać, żeby się uczyć i zapamiętać, że zwykle konsekwencje własnych czynów zwykle poznajemy po czasie…