„Ja wiem, że wykładnia poszła w absurdalnym kierunku domagania się konkretnych przepisów prawnych, które zostały naruszone, ale rozsądny sędzia takich rzeczy wymagać nie powinien od prostych ludzi. Poza tym przepisów o procesie jest raptem ok. 200–300, a egzemplarz kodeksu bez komentarza, czyli taki, jaki jest stronie niefachowej potrzebny, kosztuje 15 zł. Wymaganie od strony, by się w taki egzemplarz zaopatrzyła, w razie potrzeby przeczytała sądowi przepis, który jej zdaniem został naruszony, nie jest niczym przesadnym” — sędzia Paweł Mroczkowski (z MS, w toku dyskusji o zmianach w kpc)
A skoro kilka dni temu było o tym, że zawiłości procedury nie da się wyprostować przymusem korzystania z usług profesjonalnego pełnomocnika, dziś czas na kilka akapitów o tym, że rząd o tym dobrze wie — więc pamiętając, że ignorantia iuris nocet, planuje niezłą bombę ustawodawczą.
art. 162 kpc (w/g projektu rządowego)
Strona może zwrócić uwagę sądu na uchybienie przepisom postępowania, wnosząc o wpisanie zastrzeżenia do protokołu. Zastrzeżenie można zgłosić najpóźniej na kolejnym posiedzeniu. Stronie, która zastrzeżenia nie zgłosiła, nie przysługuje prawo powoływania się na to uchybienie w dalszym toku postępowania, chyba że chodzi o przepisy postępowania, których naruszenie sąd powinien wziąć pod rozwagę z urzędu, albo że strona uprawdopodobni, iż nie zgłosiła zastrzeżeń bez swojej winy.
„Gazeta Prawna” podaje, że kończą się prace nad zmianami w procedurze cywilnej, w toku której wywiązała się dyskusja nad rygorami nieskorzystania przez stronę z prawa do wniesienia zastrzeżeń do protokołu (art. 162 kpc). Promowana przez ministerstwo nowelizacja przepisu szła w kierunku utrzymania (a może nawet zaostrzenia) rygoryzmu uprawnienia do wychwytywania kruczków, zwłaszcza, że jak się okazuje orzecznictwo poszło w tę stronę, że zastrzeżenia powinny wskazywać konkretne przepisy prawa.
art. 162 kpc (w/g projektu Komisji Nadzwyczajnej d/s zmian w kpc)
§ 1. Strona powinna zwrócić uwagę sądu na uchybienie przepisom postępowania, wnosząc o wpisanie zastrzeżenia do protokołu. Zastrzeżenie można zgłosić najpóźniej na kolejnym posiedzeniu.
§ 2. Stronie zastępowanej przez adwokata, radcę prawnego, rzecznika patentowego lub Prokuratorię Generalną Rzeczypospolitej Polskiej, która zastrzeżenia nie zgłosiła, nie przysługuje prawo powoływania się na to uchybienie w dalszym toku postępowania. Skutku tego nie niweczy wypowiedzenie lub cofnięcie pełnomocnictwa.
§ 3. Przepisu § 2 nie stosuje się, gdy chodzi o przepisy postępowania, których naruszenie sąd powinien wziąć pod rozwagę z urzędu lub gdy strona uprawdopodobni, iż nie zgłosiła zastrzeżeń bez swojej winy.
Poseł Arkadiusz Mularczyk miał przytomnie zauważyć, że przecież rolnik w sprawie spadkowej nie musi znać się na proceduraliach, skoro nawet niekiedy adwokaci się na nich nie znają (hłe, hłe) — jednak w myśl ciętej riposty sędziego Pawła Mroczkowskiego (reprezentującego Ministerstwo Sprawiedliwości) rygoryzm służyć ma przeciwdziałaniu „kolekcjonowaniu błędów” pod apelację, zatem chociaż utrwalona praktyka jest zła, to przecież przepisów regulujących zasady postępowania cywilnego jest „raptem ok. 200-300”, więc wydając 15 złotych na broszurkę bez komentarza łatwo można wytknąć sądowi naruszenie procedury („Reforma procedury cywilnej na finiszu. Zmiany? Postępowania gospodarcze, posiedzenia przygotowawcze”).
I to jest właśnie to kuriozum: człowiek z ministerstwa krytycznie odnosi się do praktyki — promując równocześnie kodeks postępowania cywilnego bez komentarza za 15 złotych, z którego przecież o owej praktyce niczego dowiedzieć się nie da. A wszystko to polemizując z salomonową propozycją: żeby rygoryzm braku zgłoszenia do protokołu błędów postępowania złagodzić w odniesieniu do stron, które stają w sądzie samodzielnie — ale zaostrzyć wobec klientów, którzy zdecydowali się na profesjonalnego pełnomocnika.
Teraz czekam na larum, że proponowana redakcja art. 162 par. 2 kpc zniechęci strony do korzystania z nieprzymusowego wsparcia radcy prawnego lub adwokata (dla przypomnienia: wisienką na torcie jest zwrot kosztów, na który nie można liczyć jeśli człowiek staje w sądzie samojeden), ale przecież zawsze można skorzystać z dobrej porady sędziego z ministerstwa (co samo w sobie brzmi dość kuriozalnie): warto kupić kodeks postępowania cywilnego bez komentarza, za jedyne 15 złotych, w nim podanych jest tych 200-300 przepisów (taki wydatek można poczynić raz, nie trzeba kupować nowego egzemplarza do każdej sprawy), może jakoś uda się przedrzeć przez ten gąszcz zawiłości…