A skoro jutro mamy rocznicę bitwy pod Grunwaldem — wielkiego sukcesu polsko-litewskiego oręża, którego zapewne by nie było, gdyby nie sprytny blef Jogaiły syna Algirdasa — to dziś jest chyba dobry dzień na poświęcenie kilku akapitów pytaniu: czy można stosować „blef” i kłamstwo w sporze o przyczyny smoleńskiej katastrofy Tu-154 — i czy stosowanie takich technik perswazji przez nauczyciela akademickiego może być traktowane jako naruszenie zasad etyki zawodu? I przy okazji: czy roszczenia dotyczące wzajemnego naruszenia dóbr osobistych mogą się kompensować?
wyrok Sądu Najwyższego z 8 maja 2019 r. (I PK 35/18)
1) Granice wolności słowa przekracza każda niezgodna z prawdą publiczna wypowiedź o faktach, zwłaszcza gdy wypowiadający się ma świadomość jej nieprawdziwości.
2) Za przekraczające granice wolności słowa i sprzeczne z interesem społecznym uznaje się miedzy innymi niezgodne w prawdą wypowiedzi dotyczące wydarzeń historycznych.
Orzeczenie jest jednym z odprysków „poszukiwania prawdy” po katastrofie smoleńskiej, a dotyczyło odpowiedzialności krakowskiej AGH za naruszenie dóbr osobistych jednego ze swoich profesorów — zaangażowanego w prace Konferencji Smoleńskiej — wynikające z podważania przez uczelnię jego kompetencji i kwalifikacji etycznych naukowca.
Spór zaczął się od publicznych, popartych „wiarygodnym źródłem z Rosji” oraz autorytetem profesora AGH zapewnień, że Tupolew „nigdy nie zszedł poniżej 100 metrów”, których później profesor się wyparł zdaniem „oni niestety zeszli poniżej 100 metrów. Ja w wywiadzie z panem K. trochę zagrałem… ponieważ pan K. grał ze mną, no to tak jak w kartach się gra…. To był blef, na tym dokumencie nic nie było”. Sęk w tym, że autor tych wypowiedzi nie znał się na wypadkach lotniczych, co spotkało się ze sporą publiczną krytyką, zaś negatywne komentarze dotyczyły samej AGH, w związku z czym wszczęto postępowanie dyscyplinarne (finalnie umorzone ze względu na przedawnienie), a profesor został odsunięty od zajęć dydaktycznych na 2 lata (4 razy po 6 miesięcy).
Zdaniem powoda plotki o postępowaniu dyscyplinarnym i zawieszenie w pełnieniu obowiązków dydaktycznych stanowiło bezprawne naruszenie dóbr osobistych w postaci godności pracowniczej i dobrego imienia, zatem skierował sprawę do sądu (por. „Katastrofą lotniczą nie można grać. Prof. Jacek Rońda przegrywa przed SN”).
Sąd I instancji uwzględnił powództwo — bo powód został zawieszony w prawach przed przedstawieniem zarzutów przez rzecznika dyscyplinarnego, o samej decyzji nigdy nie został formalnie powiadomiony, zaś okres zawieszenia wykraczał poza 6-miesięczny dopuszczalny ustawą termin — nakazał więc AGH opublikowanie podpisanych przez rektora przeprosin („Niniejszym oświadczam, że decyzja Rektora o zawieszeniu [powoda] w pełnieniu obowiązków dydaktycznych od dnia 4 listopada 2013 r. była niezgodna z prawem i nieuzasadniona. W związku z powyższym przepraszam pana prof. [powoda] i wyrażam ubolewanie z powodu naruszenia jego dóbr osobistych, tj. godności pracowniczej i dobrego imienia, spowodowanego bezzasadnym pozbawieniem go prawa do wykonywania obowiązków nauczyciela akademickiego. Rektor AGH”).
Roszczenia zostały jednak oddalone po apelacji wniesionej przez uczelnię: skoro powód twierdził, że został nazwany przez rektora „hochsztaplerem”, a jego język „plugawym”, to znał zarzuty uczelni, zaś z treścią pisma został osobiście zapoznany przez rektora. Postępowanie dyscyplinarne wszczęto z pewnymi uchybieniami, ale takie błędy nie stanowią bezprawnego naruszenia dóbr osobistych. Uczelnia miała prawo zawiesić profesora w jego prawach dydaktyka: stosowanie „blefu” przez osobę „należącą do elity intelektualnej społeczeństwa” jest „niczym innym jak publicznym, świadomym stwierdzeniem nieprawdy, czyli kłamstwem” — profesor nie musi wierzyć w wersję rządową, zaś „prywatnie mógł być zwolennikiem najbardziej nieudowodnionej teorii, jak również miał prawo do poszukiwania wyjaśnienia przyczyn katastrofy”, ale przecież podstawowe zasady etyki nakazują przedstawiać rzeczy jakimi one są, zatem stosowanie takich gierek deprecjonuje nie tylko jego uczelnię, ale całe środowisko akademickie. Tak rażące naruszenie zasad etyki nauczyciela akademickiego uzasadniało zawieszenie, zaś skoro nie ma przepisu zakazującego wielokrotne stosowanie takiej sankcji (za każdym razem na okres 6 miesięcy), to uczelnia mogła stosować ją wielokrotnie.
Wszczęcie postępowania dyscyplinarnego i zawieszenie profesora w jego prawach stanowi naruszenie dóbr osobistych, którego bezprawność wynikała z wadliwości procedury wszczęcia postępowania dyscyplinarnego — jednak w świetle całokształtu okoliczności doszło do wzajemnego naruszenia dóbr osobistych, zatem powoda, domagającego się ochrony dóbr osobistych, stanowi nadużycie prawa podmiotowego (art. 5 kc i art. 8 kp, bo postępowanie toczyło się przed sądem pracy).
Do Sądu Najwyższego wpłynęła skarga kasacyjna, w której profesor stwierdził, że przecież nie można tego samego zachowania równocześnie uznać za niewątpliwie bezprawne, ale równocześnie obiektywnie uzasadnione; zarazem rzekome naruszenie przez powoda zasad etyki i dóbr osobistych uczelni nie powinno być poczytywane jako przesłanka do zastosowania przepisu o nadużyciu prawa podmiotowego; zaś rozmiar uchybień w toku postępowania dyscyplinarnego powinien jednak przeważyć na niekorzyść AGH.
W rekordowej długości (60 stron!) uzasadnieniu wyroku Sąd Najwyższy podkreślił, że jedną z podstawowych zasad prawa pracy jest obowiązek szanowania przez pracodawcę godności i innych dóbr osobistych pracownika (art. 11(1) kp). Pojęcie dóbr osobistych pracownika nie jest w kodeksie pracy zdefiniowane, jednak niewątpliwie nie stanowią one odrębnej kategorii prawnej, zatem stosuje się przepisy ogólne kodeksu cywilnego (art. 23 kc i art. 24 kc). Tak rozumiana godność pracownicza „tworzy poczucie własnej wartości, oparte na opinii dobrego fachowca i sumiennego pracownika”, jej naruszenie może polegać zwłaszcza na upublicznieniu informacji dyskredytujących umiejętności pracownika.
Pozbawienie pracownika jego uprawnień może być traktowane jako naruszenie jego godności, pod warunkiem jednak, iż stanowi także w powszechnym odczuciu działanie takie stanowi naruszenie godności człowieka, a to dlatego, iż liczy się kontekst wypowiedzi oraz obiektywna ocena szerszego kręgu osób.
W sposób odbioru wypowiedzi może się wpisywać zwyczaj środowiskowy — wynika to z faktu, iż „zwyczaje mogą do pewnego stopnia usprawiedliwiać działania, które w innej sytuacji byłyby uznane za niedopuszczalne”, pod warunkiem oczywiście, że obie strony należą do tego samego kręgu (na przykład internautów, por. wyrok SN z 8 marca 2012 r., V CSK 109/11; wyrok SN z 18 stycznia 2013 r., IV CSK 270/12). Odniesienie się do zwyczajów środowiskowych może mieć też skutek odwrotny, tj. zachowanie powszechnie uznawane za dopuszczalne, może być traktowane jako nieakceptowalne w określonych kręgach (np. naukowych, akademickich).
Zawsze jednak warunkiem odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych jest bezprawność działania sprawcy, tę zaś wyłączać mogą takie okoliczności egzoneracyjne jak zgoda uprawnionego, działanie w ramach obowiązującego porządku prawnego, wykonywanie prawa podmiotowego lub ochrona uzasadnionego interesu społecznego lub prywatnego.
Aby działanie w ramach porządku prawnego wyłączało bezprawność naruszenia dóbr osobistych musi być nie tylko zgodne z przepisami, ale też rzeczowe, obiektywne, podjęte przez uprawnionego i z należytą ostrożnością, nie może wykraczać poza niezbędną potrzebę. Stąd też oczywiście złożenie wniosku o wszczęcie i prowadzenie postępowania dyscyplinarnego przeciwko nauczycielowi akademickiemu nie jest bezprawne w rozumieniu art. 24 kc — ale nie wyklucza sądowej ochrony czci, jeśli w toku postępowania doszło do naruszenia dóbr osobistych (np. wskutek niewłaściwego stosowania norm prawnych, por. „Naruszenie dóbr osobistych w postępowaniu dyscyplinarnym”).
Rektor może zawiesić nauczyciela akademickiego w pełnieniu obowiązków m.in. w toku postępowania dyscyplinarnego (art. 147 ust. 1 ustawy prawo o szkolnictwie wyższym), jest to tymczasowy środek zapobiegawczy, który nie może być jednak stosowany przed wszczęciem postępowania wyjaśniającego przez rzecznika dyscyplinarnego (np. na podstawie samego zawiadomienia). Sankcja ta została wobec powoda zastosowana w sposób prawidłowy, była też uzasadniona wagą przypisywanego deliktu dyscyplinarnego, do czego asumpt dały publiczne wypowiedzi uchybiające godności i sprzeczne z etyką zawodu nauczyciela akademickiego.
Jednakże decyzja rektora o zawieszeniu została podjęta z naruszeniem przepisów proceduralnych (rozporządzenia MNiSW w/s szczegółowego trybu postępowania wyjaśniającego i dyscyplinarnego wobec nauczycieli akademickich). Wadliwość proceduralna sama w sobie nie uzasadnia jeszcze roszczeń o ochronę dóbr osobistych — ale już fakt, że powód dowiedział się o zawieszeniu od studentów (bez postawienia zarzutów, bez umożliwienia złożenia wyjaśnień, bez doręczenia decyzji rektora) może być odbierane jako upokarzający, co oznacza, że takie zachowanie uczelni godziło w godność i dobre imię powoda. Wyłączenie bezprawności takiego naruszenia mogłoby z działania w obronie uzasadnionego interesu społecznego (por. wyrok z wyrok SN z 5 maja 1978 r., IV CR 82/78), w takim przypadku powództwo podlegałoby oddaleniu z mocy samego art. 24 par. 1 kc — jednak strona pozwana nie powołała się, ani tym bardziej nie wykazała takich okoliczności.
Nie wyklucza to jednak oceny żądania ochrony naruszonych dóbr osobistych przez pryzmat klauzuli nadużycia prawa podmiotowego (art. 5 kc, art. 8 kp). Zastosowanie tej klauzuli generalnej zależy od oceny, iż korzystając z jakiegoś uprawnienia strona czyni z niego niewłaściwy użytek (oczywiście nie chodzi o naruszenie prawa, lecz właśnie o jego nadużycie — czyli sytuację, w której skorzystanie z uprawnienia zasługuje na negatywną ocenę z pozaprawnych względów). Taka klauzula nie kształtuje i nie zmienia praw podmiotowych — regulacja pozwala sądowi na ocenę, iż konkretne działanie nie jest uważane za wykonywanie przysługującego prawa — jednak jako że prowadzi do osłabienia zasady pewności prawa, powinno się jej używać wyjątkowo, wyłącznie w szczególnie uzasadnionych przypadkach.
Sankcja nadużycia prawa podmiotowego może mieć zastosowanie także w odniesieniu do roszczeń o naruszenie dóbr osobistych; jednakże sam fakt wzajemnego naruszenia dóbr nie prowadzi do pozbawienia prawa do obrony (nie istnieje reguła „wzajemnej kompensaty” naruszeń), toteż w takim przypadku nie znoszą się wzajemne roszczenia, albowiem wzajemność naruszeń nie jest okolicznością wyłączającą bezprawność — ale dopuszczalne jest ograniczenie sankcji z tego tytułu, zwłaszcza jeśli sąd ustali, iż jedno zachowanie stanowiło motywację do innego.
Przekładając powyższe rozważania na stan faktyczny SN wskazał, iż postępowanie dyscyplinarne i zawieszenie w obowiązkach było reakcją na wcześniejsze medialne wypowiedzi, w których — podpierając się autorytetem profesora AGH — powód dopuścił się publicznego kłamstwa, do czego się później przyznał (wypowiedź dotyczyła faktów, nie poglądów, toteż można ją oceniać przez pryzmat „prawdy” i „fałszu”). Występując jako pracownik uczelni nie tylko naruszył jej dobre imię, ale też uchybił zasadom etyki nauczyciela akademickiego, jednocześnie naruszając prawo opinii publicznej do rzetelnej informacji, przekraczając przy tym granice swobody wypowiedzi. Powinnością nauczyciela akademickiego jest dążenie do prawdy, rzetelność, wiarygodność, sprawiedliwość w ważnych ocenach, dbanie o dobre imię i wizerunek uczelni oraz unikanie działań wymierzonych w powagę i autorytet uczelni, a także poszanowanie godności drugiego człowieka (por. Akademicki Kodeks Etyczny AGH) — tymczasem medialne wypowiedzi powoda wartościom tym uchybiały, ponieważ w tak poważnej sprawie jak śmierć 96 osób w katastrofie prezydenckiego samolotu nie można publicznie i świadomie mówić nieprawdy, że posiada się w ręku dowód na nierzetelność rządowych ustaleń.
Prowadzenie badań historycznych, przedstawianie ich wyników i subiektywnych ocen wyłącza bezprawność naruszenia dóbr osobistych, pod warunkiem, że służy wyjaśnianiu opisywanych wydarzeń oraz nie przekracza granic wolności słowa (por. wyrok SN z 18 lipca 2014 r., IV CSK 716/13), nawet jeśli są one uznawane za kontrowersyjne i niezgodne z dominującą wersją przebiegu zdarzeń — pod warunkiem, że są prowadzone i przedstawiane w sposób rzetelny (wyrok SN z 24 lutego 2004 r., III CK 329/02).
Nie inaczej jest w odniesieniu do publicznej krytyki osób sprawujących władzę publiczną, która jest działaniem pożądanym — acz musi być prowadzona w sposób rzeczowy i rzetelny, być oparta na starannie zebranych i zweryfikowanych informacjach, a także nie może przekraczać granic wynikających z celu owej krytyki, ponieważ tylko rzeczowa i rzetelna krytyka może służyć dobru społecznemu (por. wyrok SN z 14 czerwca 2012 r., I CSK 506/11; wyrok SN z 21 maja 2015 r., IV CSK 557/14).
Podanie do publicznej wiadomości nieprawdziwych faktów, czy też — jak sugeruje powód — blefowanie na ten temat, naruszało podstawowe zasady obowiązujące w życiu społecznym, takie jak powaga wobec śmierci, kult osób zmarłych, empatia dla bólu i cierpienia ich bliskich oraz szacunek dla opinii publicznej.
Skoro zatem wypowiedź profesora AGH dotyczyła faktów, zaś autor miał pełną świadomość, że mówi nieprawdę — „nie tylko skłamał w kwestii istnienia dowodu podważającego podawane oficjalnie parametry lotu prezydenckiego samolotu w dniu zdarzenia, ale miał świadomość bezzasadności tezy o niezejściu Tupolewa poniżej 100 metrów” — aby następnie bagatelizować swe kłamstwo, nazywając je blefem i grą, to jednak forma audycji i tematyka nie upoważniały go do „traktowania go w konwencji pół żartem — pół serio, a tym jest w istocie blefowanie”. Opinia publiczna ma prawo oczekiwać rzetelnej informacji na temat przyczyn zdarzenia, zwłaszcza jeśli wypowiedź pochodzi od naukowca, który jest członkiem komisji badającej katastrofę.
Porównując przeto rozmiary bezprawnego zachowania pozwanej uczelni (naruszenie procedury przy zawieszeniu w obowiązkach nauczyciela akademickiego) z rangą i skutkami nagannego postępowania powoda, które było przyczyną postępowania dyscyplinarnego, prowadzi do wniosku, iż w istocie powództwo ma charakter nadużycia prawa podmiotowego, zatem roszczenia podlegały oddaleniu na podstawie art. 8 kp.
Zamiast komentarza: czy jest wśród P.T. Czytelników ktoś, kto pamięta jeszcze epickie epopeje w rodzaju „Wielkiej beki pod Grunwaldem”? Przyznam, że jakoś mi brakuje tamtych durnych, chmurnych czasów — jak widać nie tylko mnie, ale też uznanym profesorom uznanych uczelni.