Ostatni poniedziałek był w TSUE dniem bardzo pracowitym, a efektem pracy sędziów było kilka ciekawych orzeczeń — nie tylko dotyczących powinności wydawców witryn, którzy umieszczają wtyczki szpiegujące Fejsbóka czy prawa do samplowania cudzych utworów. Trybunałowi udało się także udzielić odpowiedzi — w dość zawoalowany, jak przystało na to ciało — sposób także na pytanie o prawo cytatu w publicznej polemice, czyli czy spierając się z politykiem można wypominać mu poglądy z przeszłości — w tym cytować jego teksty?
wyrok Trybunału Sprawiedliwości EU z 29 lipca 2019 r. w sprawie Volker Beck vs. Spiegel Online (C‑516/17)
– wolność informacji i wolność prasy nie może uzasadniać odstępstwa od wyłącznych praw autorów do zwielokrotniania i publicznego udostępniania utworów;
– pojęcie „cytowania”, o którym mowa w tym przepisie, obejmuje odesłanie na pomocą hiperlinku do pliku dostępnego w sposób niezależny od głównego tekstu;
– utwór został już zgodnie z prawem podany do publicznej wiadomości, jeżeli w tej konkretnej postaci został już wcześniej opublikowany za zezwoleniem podmiotu praw autorskich lub też na podstawie niedobrowolnej licencji lub zezwolenia ustawowego.
Orzeczenie dotyczyło sporu o prawo opublikowania przez wydawcę serwisu internetowego (Spiegel Online) manuskryptu i artykułu dotyczącego polityki karnej dotyczącej pedofilskich przestępstw, którego autorem był Volker Beck, deputowany (od 1994 r.) do niemieckiego Bundestagu z ramienia Zielonych.
Polityk napisał teksty w 1988 r. pod pseudonimem, na kilka lat przed uzyskaniem mandatu, a wydawca opublikował go pod zmienionym tytułem, zmienił też jedno zdanie. Rzecz została przyjęta raczej krytycznie (znalazłem informację, że Beck wypowiedział się za dekryminalizacją stosunków seksualnych z dziećmi), autor „zdystansował się” od treści jeszcze w 1993 r. Informacja o manuskrypcie odżyła medialnie podczas kampanii wyborczej 2013 r.: Beck udostępnił jego treść redakcjom prasowym (ale bez prawa do publikacji) oraz udostępnił na swojej własnej stronie z zastrzeżeniem „Dystansuję się od tego artykułu. Volker Beck” oraz adnotacją, iż wydawca dopuścił się (w 1988 r.) zafałszowania w toku redakcji tekstu.
Sprawą zajął się Spiegel, który napisał, że wydawca mu nic nie pozmieniał — to raczej polityk przez długie lata mistyfikuje i wprowadza w błąd opinię publiczną; artykuł linkował do oryginalnej wersji materiałów (jak rozumiem z kontekstu Spiegel wrzucił na swoją stronę i podlinkował w tekście także manuskrypt i artykuł).
Sprawa o naruszenie praw autorskich Volkera Becka trafiła do sądu, który prawomocnie przyznał rację politykowi — jednak sąd, do którego trafiła skarga rewizyjna wydawcy wystąpił do TSUE z szeregiem pytań, z których najciekawsze dotyczą praw autorskich twórców w kontekście wolności prasy, której zadaniem jest realizować prawo do informacji — a także tego czy link do udostępnionego pliku PDF można traktować jako cytat?
Trybunał Sprawiedliwości zauważył, że wyjątki i ograniczenia w ochronie praw intelektualnych wynikające z art. 5 dyrektywy 2001/29 w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym — który niekiedy pozwala na zwielokrotnianie cudzych utworów bez zgody twórcy — mają charakter wyczerpujący, zatem za taki wyjątek traktować nie można prawa do wolności wypowiedzi (art. 11 Karty Praw Podstawowych Unii Europejskiej). Stąd też przepisy prawa krajowego nie mogą przewidywać szerszego ograniczenia praw twórców, nawet z powołaniem się na wolność słowa.
Wyjątkiem takim jest m.in. „złożenie sprawozdania o aktualnych wydarzeniach” (por. art. 25 ust. 1 pkt 1 lit. a pr.aut.), rzecz jasna po spełnieniu kilku warunków: publikacja musi mieć związek z aktualnym wydarzeniem — chodzi bowiem o realizację prawa do informacji — a ponadto należy podać autora i źródło utworu, zaś sposób korzystania musi być proporcjonalny do celu korzystania — czyli zgodny z celem informowania.
W odniesieniu do pytania o to czy pojęcie „cytowania” (art. 5 ust. 3 lit. d) dyrektywy 2001/29), obejmuje odesłanie na pośrednictwem hiperlinku do „pliku dostępnego w sposób niezależny”, TSUE podkreślił, iż niezależnie od tego, że pojęcie „cytatu” nie zostało w dyrektywie zdefiniowane, zwyczajowo traktuje się je jako działanie osoby nie będącej autorem utworu lub jego fragmentu, podjęte w celu „zilustrowania wypowiedzi, obronienia opinii lub także umożliwienia konfrontacji intelektualnej między tym utworem” a wypowiedzią cytującego. Taka forma dozwolonego użytku wymaga bezpośredniego i ścisłego związku między cytowanym utworem i własnymi rozważaniami — cytat musi mieć charakter „akcesoryjny” i nie może naruszać praw twórcy utworu cytowanego. Przepisy nie wymagają jednak by skorzystanie z prawa cytatu wymagało zintegrowania cytowanego utworu z własną wypowiedzią — „gdyż cytowanie może także polegać na umieszczeniu hiperlinku do wspomnianego utworu”.
Pamiętając, że dozwolony użytek odnosi się wyłącznie do utworów już rozpowszechnionych (por. art. 23 pr.aut., art. 25 pr.aut., art. 27 pr.aut., art. 29 pr.aut., etc. etc.) — TSUE stwierdził, iż utwór można traktować za legalnie podany publicznej wiadomości, jeżeli w tej konkretnej postaci został już wcześniej opublikowany za zgodą autora, w tym także na podstawie niedobrowolnej licencji lub zezwolenia ustawowego.
Skoro jednak dylemat dotyczy oczywiście tej okoliczności, iż pierwotna publikacja (w 1988 r.) nastąpiła z modyfikacją dokonaną przez wydawcy, zaś Volker Beck dopiero po latach opublikował swe teksty w oryginalnej wersji — w dodatku dystansując się od wcześniejszych poglądów — kluczowa będzie analiza umowy zawartej przez Becka z wydawcą: czy autor udzielił licencji lub przeniósł prawa do manuskryptu i artykułu? Czy umowa zezwalała na wprowadzenie przez wydawcę zmian redakcyjnych zmian w treści utworów?
Niezależnie od tego już sama publikacja własnych utworów przez autora na własnej stronie internetowej może być traktowana jako podanie go do publicznej wiadomości, toteż wydawca prasowy — prowadząc polemikę, w granicach tej polemiki, w zakresie w jakim wynika to z przepisów o dozwolonym użytku — mógł z nich korzystać, rzecz jasna pod warunkiem zamieszczenia wzmianki o zdystansowaniu się od wcześniejszych tez.
Słowem: wychodzi na to, że jeśli Spiegel nic nie pokręcił, uczciwie odniósł się do tez Volkera Becka (a także do późniejszego zdystansowania się od dawniejszych poglądów), zaś działanie wynikało z konieczności opisania aktualnych wydarzeń — roszczenia polityka powinny zostać oddalone.