Ile to już pokoleń P.T. Koleżanek & Kolegów po fachu wychowało się na niniejszym „Czasopiśmie”? Czczej pisaninie poświęcam czas od jesieni 2006 r., co daje trzeci rzut na jednolitych studiach magisterskich; chyba jest za co wznieść toast. Dziś wznieśmy go, jak przystało na tutejsze łamy, winem własnym sumptem przywiezionym z Moraw — padło na białe wytrawne Templářské sklepy Čejkovice Veltlínské zelené.

Czas na tradycyjną dygresję: od kilku lat kładę tu do głów, że śmiejąc się z czeszczyzny nie można zapominać, że równie dobrze Czesi i Morawianie mogą śmiać się z polštiny — a czynię to tradycyjnie wiosną, kiedy przypominam, że „květen” po czesku oznacza „maj”. Dziś jednak przechodzimy na nieco wyższy poziom rozważań — coś jak doktorat po magisterce — bo skoro lipiec skłania się ku schyłkowi, czas chyba na dostrzeżenie, że „červenec” po czesku oznacza „lipiec”.
Jakby ktoś miał wątpliwości: červenec jest siódmym miesiącem roku, a w dodatku „ma i zawsze miał” 31 dni.
Červenec je sedmý měsíc gregoriánského kalendáře v roce. Má a vždy měl 31 dní.
Nie wiem czy komuś się przydarzył jakiś lapsus czy inna zabawna historia związana z tym faktem — na myśl przychodzi mi co najwyżej o miesiąc wcześniejszy urlop, bo wakacje miały być przed sezonem — no ale nawet jeśli tak, to każdy sam sobie winien.
A propo „winien”: Templářské sklepy Čejkovice Veltlínské zelené to nic innego jak kolejne niezłe morawskie białe wino wytrawne. Nic wyszukanego, bo zdecydowanie pasuje do okoliczności rekreacyjnych — ale pasuje jak ulał, bo nie dość, że niedrogie, to w smaku mocno orzeźwiające. Ot, takie sobie wino od templariuszy z Čejkovic na červenec.
A dla miłośników mocniejszego grania: dzisiejszy felieton okrasi występ zespołu Korn, Jiří Korn:
Q.E.D.