Jakbym ja wiedział, że po biografii Kiereńskiego na czytnik trafii biografia Berii, to bym zachował mądrości o „odbiegającym od oczekiwań sposobie podania tematu” na później. Bo naprawdę nie wiem co myśleć po lekturze książki „Beria. Oprawca bez skazy” autorstwa Françoise Thom.
Dla przypomnienia: Ławrientij Pawłowicz Beria to gruziński (a właściwie megrelski) szef NKWD za Stalina, mistrz zbrodni, odpowiedzialny m.in. za zamordowanie tysięcy polskich oficerów w Katyniu. Nieco pogłębiwszy temat można sobie przypomnieć, że po Stalinie (którego przetrwał o sto dni, a przeżył góra o trzy kwartały) był pomysłodawcą pewnych bardzo liberalnych (jak na tamte czasy) rozwiązań, które m.in. doprowadziły (odpryskowo) do wybuchu zbrojnego powstania w NRD w czerwcu 1953 r.
Czytając grubaśne i nieprawdopodobnie szczegółowo udokumentowane dzieło francuskiej autorki okazuje się, że to co dla polskiego odbiorcy jest takie oczywiste — wcale nie musi być takie oczywiste, a to po części za sprawą samego bohatera, który wiele zrobił, żeby ukryć swoje prawdziwe zamiary, działania i intencje.
W skrócie i nie paląc biografia Berii to same niejasności:
- nie do końca wiadomo co i dlaczego robił podczas krótkiego przebłysku zakaukaskiej i gruzińskiej niepodległości po rozpadzie post-carskiej Rosji — czy jego udział w mienszewickich rządach był efektem podwójnej gry na zlecenie Czeka, czy jednak rzeczywiście później sfałszował swój życiorys, ukrywając autentyczne zaangażowanie po antybolszewickiej stronie;
- kariera Berii doznała gwałtownego przyspieszenia podczas stalinowskich czystek (już od zabójstwa Kirowa w 1934 r.), rychło wdrapał się na fotel szefa NKWD — cały czas posłusznie wykonując polecenia dyktatora, ale też (prywatnie i w skrytości) krytykując brutalne bezprawie (skwapliwie jednak korzystając z niego do eliminacji własnych wrogów);
- czy Beria był wszech-rosyjskim, komunistycznym aparatczykiem? Autorka przekonuje, że Beria przede wszystkim był gruzińskim i kaukaskim nacjonalistą — czyli kimś zdecydowanie innym, niż wielkoruski imperialista Dżugaszwili (pomagał mu w tym fakt, że tamtejsi bolszewicy nie poważali dogmatów marksizmu-leninizmu). Stąd też jeszcze przed wojną (którą uważał za oczywistą) Beria starał się utrzymać kontakt, a nawet popierać emigracyjne środowiska anty-bolszewickie (w Paryżu, w Polsce), sprzeciwiał się paktowi Ribbentrop-Mołotow, po 1939 r. próbował zaangażować Brytyjczyków w tamtym rejonie — a kiedy wszystkie plany spełzły na niczym, otworzyć drogę na Kaukaz dla Wehrmachtu, który widział jako szansę na zniszczenie komunizmu i odrestaurowanie tradycyjnych państw regionu (w tym celu użył nawet swoich kanałów dla skontaktowania gruzińskiej diaspory z władzami Niemiec);
- Françoise Thom mówi też (za Sergo Berią, synem Berii) o sprzeciwie wobec mordu katyńskiego — dowodem na to ma być m.in. poparcie dla tworzenia z wywiezionych Polaków i jeńców armii Andersa (która w zamyśle Berii miała być przesunięta na Kaukaz, oczywiście w celu ochrony tych terytoriów);
- ciekawa jest także sugestia, że Beria celowo ukrywał przed Stalinem informacje o hitlerowskim „Planie Barbarossa” — bo w tym momencie widział Niemców jako szansę na odsunięcie bolszewików od władzy i zwrócenie wolności ludom Kaukazu (ale jeszcze przed czerwcem 1941 r. prowadził wspólną grę ze służbami brytyjskimi, które chcąc poróżnić Niemcy z ZSRS przekonały Hitlera, że frakcja pragnąca pokoju jest w stanie obalić Hitlera — a lot Rudolfa Hößa do Anglii był tylko efektem wpuszczenia się w mistyfikację SOE);
- niezwykle istotną rolę w planach Berii zajmowały Niemcy, stąd też powołanie organizacji niemieckich oficerów (BDO) jako odpowiedzi na pro-komunistyczny Komitet Wolne Niemcy; co więcej szef NKWD miał widzieć Wehrmacht jako siłę, która miała pomóc — po rozbiciu Hitlera własnymi rękoma Niemców — w powojennym utrzymaniu porządku w zjednoczonych ale neutralnych Niemczech. Ba, autorka podaje, że NKWD pośrednio kierowała zamachem von Stauffenberga (który poszedł na taką współpracę wiedząc, że wojna do końca będzie oznaczała okupację i bolszewizację Niemiec);
- z niemieckich planów nic nie mogło wyjść, dopóki ster rządów dzierżył Stalin… i teraz przechodzimy do najciekawszego elementu biografii Berii — stu dni po śmierci Stalina, w którym to czasie udało mu się przechwycić władzę (wespół z Malenkowem, Chruszczowem, etc.), aby już w pierwszych dniach marca 1953 r. podjąć kilka istotnych reform, które autorka porównuje do pierestrojki Gorbaczowa: z łagrów wypuszczono mnóstwo ludzi, zakazano stosowania tortur przy przesłuchaniach, ograniczono możliwość osadzania więźniów w trybie administracyjnym, znacząco zmniejszono obsadę w służbach (później Berię oskarżano o rozmontowanie aparatu), zaczęło się odprężenie w relacjach międzynarodowych (jego efektem było także zawieszenie broni w wojnie koreańskiej, planowano pojednanie z Titą). Ba, Beria miał w planach nawet odsunięcie od władzy partii bolszewickiej;
- po-stalinowski Beria mógł realizować swoje narodowe zamierzenia — na Kaukazie, na Ukrainie, w republikach nadbałtyckich zaczęto odsuwać od władzy i aparatu Rosjan, zaczęto stawiać na lokalne narodowości. Najwięcej zmian miało dotyczyć Niemiec — obywatele NRD pierwsi poczuli zmianę kursu, co doprowadziło do krwawego czerwcowego powstania;
- tych zmian było za dużo dla pozostałych władców Związku Radzieckiego (którzy nie przestali się bać wszechwładnego Berii): w końcu czerwca 1953 r. Beria został aresztowany (w dość podstępny sposób) oskarżony o dywersyjną działalność na szkodę państwa i planowanie zamachu stanu (wyciągnięto mu wówczas zarówno niejasności z 1920 r., powiązania z emigracją i postawę z przełomu lat 30-40-tych), a następnie najprawdopodobniej błyskawicznie zabity — Françoise Thom przytacza wiele argumentów wskazujących na to, że w grudniowym procesie uczestniczył jego sobowtór (zaś podana np. na Wikipedii data śmierci jest datą oficjalną, która nie znajduje jednak pokrycia w faktach).
Słowem: autorka nie wybiela Ławrientija Berii, natomiast w ciekawy sposób przedstawia fakty, które mogą być uznane za co najmniej kontrowersyjne — o czym zawsze warto poczytać.