Czy pełnomocnik wyborczy ponosi odpowiedzialność za bezlicencyjne odtwarzanie utworów przez komitet wyborczy?

A skoro wczoraj było o tym, że nawet w polemice z politykiem prasa musi mieć na uwadze przepisy prawa autorskiego, a także o tym, że bank musi uważać jeśli posiadacz konta odwołał pełnomocnictwo do rachunku — dziś kilka akapitów o tym jak wygląda odpowiedzialność pełnomocnika wyborczego za zobowiązania komitetu wyborczego?
A przy okazji: czy podpisanie i wysłanie egzemplarza umowy zawsze oznacza, że doszło do jej zawarcia? Czy uwzględnienie żądania na innej podstawie prawnej, niż powód wskazał w treści pozwu oznacza orzekanie ponad żądanie? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 13 czerwca 2019 r., V ACa 412/18).


Odpowiedzialność pełnomocnika wyborczego za zobowiązania komitetu
Ujęcie czysto ilustracyjne (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Sprawa zaczęła się od zamiaru wyświetlania przez jeden z komitetów wyborczych, w ramach kampanii wyborczej, dwóch meczów Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej 2014 (finału i meczu o trzecie miejsce). Pełnomocnik wyborczy komitetu ustalił z telewizją, telefonicznie i listele, warunki pokazywania rozgrywek, a następnie wypełnił przesłany formularz umowy — jako stronę wpisując KWW, podpisał go i wysłał. Jednak nadawca — którego zdaniem komitet wyborczy nie ma zdolności prawnej, zatem stroną umowy może być tylko pełnomocnik wyborczy — odmówił zaakceptowania umowy i poprosił pełnomocnika o wprowadzenie zmian w komparycji (wpisanie siebie jako licencjobiorcy). Mężczyzna, który dowiedział się, że finał jednak będzie pokazywała telewizja publiczna (bo grała w nim reprezentacja Polski), poprosił o renegocjacje warunków — w końcu nic nie zmienił, nie podpisał i nie odesłał — ale tak czy inaczej mecze wyświetlono w strefie kibica.
Trzy tygodnie później telewizja wystawiła na pełnomocnika fakturę (na kwotę 5,5 tys. złotych), a ponieważ należność nie została uregulowana, sprawa o zapłatę trafiła do sądu.

W pierwszej instancji sąd oddalił całość roszczeń: nie istnieje oryginał umowy podpisany przez obie strony, zatem licencjodawca nie udowodnił faktu zawarcia umowy. Wysłanie wypełnionego i podpisanego formularza, który zawierał wszystkie postanowienia umowy, stanowi przedstawienie oferty zawarcia umowy (art. 66 par. 1 kc), ale samo podpisanie tego dokumentu nie oznacza, iż doszło do jej zawarcia. Aby doszło do skutecznego zawarcia umowy, jej strony muszą wymienić się dokumentami (jeśli umowa ma postać więcej niż jednego egzemplarza, a każda ze stron podpisuje tylko jeden z nich), natomiast jeśli istnieje tylko jeden egzemplarz, do zawarcia umowy dochodzi w momencie gdy oświadczenie woli strony dotarło do adresata (art. 78 par. 1 kc w zw. z art. 61 par. 1 kc).
Telewizja nie może powołać się na przepisy o zawarciu umowy na odległość, bo przesłanie egzemplarza do podpisu oznacza, że wolą stron było zawarcie umowy w formie pisemnej; nie można także przyjąć, iżby do zawarcia umowy doszło poprzez wymianę ustaleń w korespondencji elektronicznej  — bo przecież cały czas chodziło o papier.
Niezależnie od tego w ocenie sądu pełnomocnik może ponosić odpowiedzialność wyłącznie na zasadach subsydiarności, czyli pod warunkiem wykazania przez wierzyciela, że nie ma możliwości zaspokojenia roszczeń przez sam komitet wyborczy.

art. 130 par. 1 i 3 kodeksu wyborczego
§ 1. Odpowiedzialność za zobowiązania majątkowe komitetu wyborczego ponosi pełnomocnik finansowy.
§ 3. W przypadku gdy z majątku pełnomocnika finansowego nie można pokryć roszczeń wobec komitetu wyborczego, odpowiedzialność za zobowiązania majątkowe:
1) komitetu wyborczego partii politycznej albo organizacji ponosi partia polityczna albo organizacja, która utworzyła komitet wyborczy;
2) koalicyjnego komitetu wyborczego ponoszą solidarnie partie polityczne wchodzące w skład koalicji wyborczej;
3) komitetu wyborczego wyborców ponoszą solidarnie osoby wchodzące w skład komitetu.

Badając apelację wniesioną przez telewizję sąd odwoławczy podkreślił, że nie ulega wątpliwości, iż wolą pełnomocnika wyborczego było uzyskanie sublicencji na pokazywanie rozgrywek sportowych na cele przedwyborczej agitacji komitetu. Wypełniając umowę wpisał on nazwę KWW i podpisał się pod umową jako jego pełnomocnik, tak też traktowała go telewizja, która w korespondencji odnosiła się do udzielenia zezwolenia „Państwu” (komitetowi), a nie osobiście pełnomocnikowi. Problemy z zawarciem umowy powstały wskutek błędu telewizji, zaś sposób określenia strony umowy przez pełnomocnika był prawidłowy: taką umowę zawiera się z podmiotem reprezentowanym przez pełnomocnika, nie z pełnomocnikiem wyborczym. Nie znaczenia, iż komitetowi wyborczemu brak osobowości prawnej — jest on bowiem ułomną osobą prawną, której ustawa przyznaje zdolność prawną w zakresie kampanii wyborczej (art. 84 par. 1 k.wyb., art. 129 par. 1 k.wyb. w zw. z art. 33(1) par. 1 kc).
Oznacza to, iż mimo ustalenia wszelkich elementów umowy, rzeczywiście do jej zawarcia nie doszło; do związania się umową nie doprowadził również sam fakt prowadzenia korespondencyjnych negocjacji, choćby przez to, że sama telewizja cały czas podkreślała, że „pismo nie jest ofertą w rozumieniu art. 66 par. 1 kc” (sąd zwrócił uwagę, że gdyby rzeczywiście umowa doszła do skutku, telewizja nie prosiłaby o zmianę oznaczenia licencjobiorcy). Ba, całość pism składanych w postępowaniu przez telewizję — wystawienie faktury na pełnomocnika, sformułowanie roszczenia procesowego, a nawet twierdzenia w apelacji — dowodzi, że nadal nie do końca wie z kim miała zawrzeć umowę (zamiast pozywać osobę fizyczną jako pełnomocnika komitetu wyborczego telewizja powinna pozwać komitet wyborczy — ale tego nie zrobiła, bo na umowę z komitetem nie zgodził się zarząd…). Obrazu absurdu dopełnia wyprowadzanie odpowiedzialności pozwanego za zobowiązania komitetu wyborczego i odwoływanie się do art. 130 par. 1 k.wyb. — bo skoro telewizja uważa, że pełnomocnik wyborczy miał być stroną umowy, to powinien odpowiadać za własne zobowiązania (a nie zobowiązania KWW).

Nie oznacza to jednak, iż roszczenia — wszakże mecze zostały publicznie pokazane, a telewizja nie otrzymała za to wynagrodzenia — są całkowicie bezzasadne. Otóż w pierwszej instancji oddalono je tylko dlatego, iż sąd poszedł tropem argumentacji strony powodowej i zajmował się wątkiem ex contractu — a przecież chodziło o bezumowne korzystanie z utworów. Tymczasem telewizja powołała się na przepisy o odpowiedzialności odszkodowawczej dopiero w apelacji, argumentując, iż sąd, który jest związany podstawą faktyczną roszczeń — ale nie jest związany przywołaną w pozwie podstawą prawną — powinien był zastosować w sprawie art. 79 ust. 1 pr.aut. w zw. z art. 101 pr.aut. Pogląd ten jest oczywiście słuszny: uwzględnienie innej podstawy prawnej roszczeń, niż wskazana przez powoda, nie stanowi wyjścia poza granice żądania (art. 321 kpc), zatem sąd, wiedząc czego dotyczy sprawa, powinien zastosować normy o odpowiedzialności odszkodowawczej za naruszenie praw autorskich.

Skoro więc komitet wyborczy — mimo braku uzyskania niezbędnego zezwolenia — odtworzył mecze w ramach kampanii wyborczej, to wyrządził nadawcy szkodę, za którą pełną i nieograniczoną odpowiedzialność ponosi pełnomocnik finansowy komitetu (którym był pozwany pełnomocnik, art. 403 par. 5 k.wyb.). Przeciwne założenie pozbawiałoby wierzycieli, którzy mają niezaspokojone roszczenia wobec komitetów wyborczych, możliwości dochodzenia tych roszczeń — bo po wyborach komitet przestaje istnieć, zatem wierzycielowi pozostałby w ręku tytuł egzekucyjny wydany przeciwko podmiotowi, którego nie ma.

Finalnie sąd uwzględnił żądania telewizji, przyjmując, iż nadawcy przysługuje — od pozwanego pełnomocnika komitetu wyborczego wyborców — odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia, które uzyskałby, gdyby w tamtym czasie doszło do skutecznego zawarcia nieszczęsnej umowy sublicencyjnej.

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
0
komentarze są tam :-)x