Krótko i na temat: w serwisie RCL opublikowano dziś dawno zapowiadane przepisy regulujące zasady korzystania z hulajnóg elektrycznych innych „urządzeń transportu osobistego” (projekt ustawy o zmianie ustawy — Prawo o ruchu drogowym oraz ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych).

Spieszę wyjaśnić, że jednak hulajnoga elektryczna nie została uznana za motorower, ale i tak jest ciekawie, a momentami nawet bardziej, albowiem:
- pojawia się definicja „urządzenia transportu osobistego” — będzie to „urządzenie konstrukcyjnie przeznaczone do poruszania się wyłącznie przez kierującego znajdującego się na tym urządzeniu, o szerokości nieprzekraczającej w ruchu 0,9 m, długości nieprzekraczającej 1,25 m, masie własnej nieprzekraczającej 20 kg, wyposażone w napęd elektryczny, którego konstrukcja ogranicza prędkość jazdy do 25 km/h” (art. 2 pkt 47b pord);
- czy rak może być rybą? tego nie wiem, ale wiem, że wiem, że takie urządzenie transportu osobistego, oprócz własnej definicji będzie równocześnie rowerem — a to dzięki dopisaniu do jego dotychczasowej definicji („pojazd o szerokości nieprzekraczającej 0,9 m poruszany siłą mięśni osoby jadącej”, także taki z elektrycznym silnikiem pomocniczym) magicznego sformułowania „określenie to obejmuje również urządzenie transportu osobistego”;
- całkiem przy okazji e-rower i e-hulajnoga (ale także elektryczna deskorolka) stają się pojazdem elektrycznym lekkim (art. 2 pkt 12a ustawy o elektromobilności);
- po co taka podwójna definicja? ano po to, żeby elektryczna hulajnoga mogła korzystać z większości dobrodziejstw prawa, które przysługują rowerzystom, m.in.: jeździć po drodze dla rowerów i pasie ruchu dla rowerów, korzystać ze śluzy rowerowej, warunkowo korzystać z chodników;
- są też wyjątki, i tak jadący hulajnogą na prąd nie będzie miał prawa: przewozić dziecka (nawet w dodatkowym foteliku), jechać obok innego roweru lub hulajnogi, jeździć chodnikiem lub lewą stroną jezdni obok dziecka do 10 lat (art. 33 ust. 8 pord); i nowe zakazy: pozostawiania rowerów na „drodze, przystanku lub innym miejscu przeznaczonym do ruchu” (wiadomo o co chodzi), ciągnięcia przez UTO innego pojazdu (czyli hulajnoga nie może holować hulajnogi lub rolkarza), używania na drodze publicznej innego urządzenia o napędzie elektrycznym niż UTO;
- mało tego: ustawa przewiduje zakaz jeżdżenia na hulajnogach elektrycznych dzieciom w wieku do 10 lat, nawet pod opieką dorosłego (art. 45 ust. 1 pkt 15 pord);
- dzieci nie, ale najwyraźniej zdaniem projektodawców wszyscy jeżdżący na e-hulajnogach są troszkę jak dzieci: urządzenie transportu osobistego będzie mogło jechać jezdnią, pod warunkiem, że dopuszczalna prędkość na niej nie przekracza 30 km/h (art. 16 ust. 8 pord), a jeśli owa prędkość będzie wyższa, obowiązkowe będzie korzystanie z chodnika (pod warunkiem, że ma on szerokość co najmniej 2 metrów — art. 33 ust. 5a pord);
- jest drugi zonk: sprzedawcy i podmioty świadczące usługi wypożyczania pojazdów elektrycznych lekkich obowiązek zapewnienia, by ich sprzęt odpowiadał definicji roweru lub UTO (art. 9a ustawy o elektromobilności);
- i to pod rygorem kary do 10 tys. złotych (art. 45 ust. 1 pkt 13 ustawy o elektromobilności);
- to nie problem, bo każdy, kto już dziś ma elektryczną hulajnogę nie spełniającą wymogów ustawowych będzie miał 6 miesięcy na jej przystosowanie do nowych przepisów prawa (art. 3 ustawy) — sama nowelizacja ma wejść w życie po 14-dniowym vacatio legis.
Zamiast komentarza: nie mogłem powstrzymać się od złośliwego uśmieszku — górny limit prędkości 25 km/h? Przecież wiele wypożyczonego na minuty sprzętu z łatwością potrafi rozpędzić się bardziej (a deklaracje w katalogach producentów można między bajki włożyć). Rozśmieszyło mnie też takie dziecinno-niedziecinne traktowanie e-hulajnogistów: nie wolno jechać po ulicy, na której auta pędzą szybciej niż 30 km/h, ale nie wolno też używać ich młodszym dzieciom.
Zobaczymy co dalej :-)