Jeśli komuś się marzył jakiś wyrok w spawie „afery Volkswagena” (tj. manipulacji parametrów spalin w silnikach TDI) — wreszcie się doczekał. Na razie tylko w kwestii pobocznej: czy publikowanie krytycznych opinii o bierności urzędu, który mógł pomóc, a nie pomógł, stanowi naruszenie jego dóbr osobistych? Czy jednak taka krytyka jest całkowicie dopuszczalna, zwłaszcza w świetle przepisów regulujących kompetencje takiego organu? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 1 sierpnia 2019 r., V ACa 501/18).
Orzeczenie wydano w sprawie o ochronę dóbr osobistych urzędu przeciwko stowarzyszeniu, które w swoim serwisie internetowym opublikowało tekst pt. „Pierwszy w Polsce pozew zbiorowy przeciwko Volkswagenowi złożony„. Z tekstu wynikało, że do sądu wpłynął już pozew związany z tzw. aferą Dieselgate, roszczenia opiewają na 30 tys. złotych od jednego samochodu — w tekście padło zdanie, że dotkniętym manipulacjami w emisjach spalin mógłby pomóc Transportowy Dozór Techniczny, który jednak nic nie zrobił, zatem organizacja złożyła do WSA skargę na bezczynność.
„Najwięcej zastrzeżeń mamy do Transportowego Dozoru Technicznego. Jest to instytucja, która mogłaby zrobić najwięcej dla Polaków, dotkniętych aferą Volkswagena. Prawo w tej kwestii jest jednoznaczne. W związku z bezczynnością TDT złożyliśmy skargę na bezczynność do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.”
Transportowy Dozór Techniczny zażądał sprostowania nieprawdziwej informacji, bo skoro skarga na bezczynność została prawomocnie odrzucona (postanowienie NSA z 21 marca 2017 r., II GSK 728/17), to nie można zarzucać, że urząd w sprawie nic nie zrobił. Wychodząc z założenia, że publikacja naruszała dobra osobiste urzędu (dobre imię, cześć i wizerunek), do sądu trafił pozew, w którym zażądano usunięcia (skasowania) tekstu ze stron internetowych, przeprosin oraz zasądzenia 50 tys. złotych na zbożny cel (oraz sprostowania, które to żądanie zostało wyłączone do odrębnego postępowania).
Zdaniem strony pozwanej wypowiedź stanowiła działanie w ramach dozwolonej krytyki, która wyłącza odpowiedzialność za ewentualne naruszenie dóbr osobistych.
(Z okruszków wynika, że stroną powodową była Transportowy Dozór Techniczny, zaś pozwaną Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych Przez Spółki Grupy Volkswagen AG).
Badając spór sąd zauważył, że serwis internetowy stowarzyszenia nie jest prasą, a sporny tekst nie jest materiałem prasowym, zatem w sprawie nie mają zastosowania przepisy prawa prasowego. Oznacza to, że spór może być oceniany wyłącznie przez pryzmat przepisów o ochronie dóbr osobistych państwowych osób prawnych — co wymaga rozstrzygnięcia czy osobie prawnej przysługują takie dobra osobiste jak dobre imię, cześć i wizerunek? Tu sąd nie miał wątpliwości: osoba prawna może powołać się na ochronę dobrego imienia (renomy) — odpowiednika czci osoby fizycznej, która dzieli się na godność osobistą (cześć wewnętrzną) oraz dobre imię (cześć zewnętrzną); tak rozumiane dobre imię łączy się z opinią jaką inne jednostki mają o tej osobie prawnej. Osobie prawnej nie przysługuje natomiast ochrona takich dóbr jak godność i wizerunek (odwzorowanie rysów twarzy lub sylwetki pozwalające na identyfikację osoby fizycznej).
Jednakże w ocenie sądu sporna wypowiedź nie tylko stanowiła przejaw dozwolonej krytyki działań TDT, ale nawet w ogóle nie naruszała dóbr osobistych urzędu. Zakwestionowane zdanie wyrażało dwie informacje: że pozwane Stowarzyszenie Osób Poszkodowanych Przez Spółki Grupy Volkswagen AG ma zastrzeżenie do zaniechań i że złożono skargę na bezczynność do WSA. Informacje te są prawdziwe — stowarzyszenie rzeczywiście kwestionowało bierność urzędu, a skarga faktycznie trafiła do sądu. Trzeba mieć też na uwadze, że wypowiedź ma też w znacznej części charakter ocenny („mieć zastrzeżenia” oznacza kwestionować czy podważać), jednak jest to sformułowanie niepewne, niejednoznaczne i ostrożne — osąd nie jest kategoryczny, zaś autor pozostawia pole do dyskusji. Stowarzyszenie nie przesądza czy Transportowy Dozór Techniczny dopuścił się naruszenia prawa — w wyważony sposób sygnalizuje swoje wątpliwości i zapowiada podjęcie zgodnych z prawem kroków sądowych.
Nie można przy tym pomijać, iż celem działania stowarzyszenia jest pomoc osobom, które uważają się za pokrzywdzone tzw. Dieselgate — motywacją była ochrona interesów poszkodowanych, chęć zwrócenia uwagi na problem i ewentualne zmotywowanie urzędu do udzielenia właścicielom aut jakiejś pomocy. Nie można też pomijać faktu, że TDT rzeczywiście przysługują istotne kompetencje w przypadku stwierdzenia, iż homologowany pojazd stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa w ruchu drogowym lub środowiska (art. 70u pord), w tym może nawet uchylić decyzję o uznaniu homologacji wydanej przez inne państwo EU (art. 70j pord) — co oznacza, że krytyczne stwierdzenia nie były fałszywe, zaś sposób rozpatrzenia skargi na bezczynność nie wpływa na ocenę samej krytycznej wypowiedzi.
Prowadzi do to konkluzji, iż dopuszczalne jest sygnalizowanie powzięcia wątpliwości co do sposobu działania państwowej osoby prawnej i informowanie o skierowaniu sprawy do sądu. Takie działanie nie stanowi naruszenia dóbr osobistych, zaś forma (rzeczowość, brak wulgaryzmów, etc.) prowadzonej krytyki całkowicie pozostaje w granicach prawa. Działalność każdej instytucji państwa podlega ocenie społeczeństwa — ocena taka może przybrać postać krytyki, zaś prowadzenie takiej krytyki samo w sobie nie może być oceniane jako naruszenie dóbr osobistych. Wypowiedź sygnalizująca negatywną ocenę podejmowanych działań nie oznacza, że doszło do naruszenia dóbr osobistych — z tego względu jako bezzasadne oceniono zarówno żądanie przeprosin, zadośćuczynienia, jak i usunięcia tekstu z serwisu internetowego.
Z tego względu pierwszy w Polsce wyrok w spawie „afery Volkswagena” skończył się przegraną strony powodowej — sąd oddalił powództwo i nakazał TDT zwrot 7,5 tys. złotych kosztów procesu (łącznie za obie instancje) — oczywiście na te pieniądze (tudzież na gaże pełnomocnika) złożymy się my wszyscy, w tym także jeżdżący ropniakami-okropniakami.