Dwa dni przed wielkim polskim świętem (ustanowionym ku czci dnia, którego nigdy nie było) i prawie dwa tygodnie po wielkim święcie Republiki Czeskiej (co ciekawe ponoć także zmyślonej daty uzyskania przez Czechosłowację niepodległości na Słowacji się nie obchodzi, por. Štátne sviatky Slovenskej Republiky) — czas na kilka akapitów z lepszej beczki, czyli krótką recenzję czerwonego morawskiego wina Templářské sklepy Čejkovice Frankovka „TGM”.
Cóż oznaczają owe trzy literki — TGM? Pokolenie JP2 zapewne odpowie WTF! — a przecież TGM to nikt inny jak Tomáš Garrigue Masaryk czyli współtwórca niepodległości Czechosłowacji i pierwszy, wieloletni prezydent tego państwa. Pół-Słowak i ćwierć- lub nawet pół-Niemiec, ożeniony z Amerykanką (stąd człon nazwiska Garrigue), pochodzenia chłopskiego, pracujący jako kovář, później profesor filozofii — intelektualista, któremu udało się przekonać przywódców Ententy, że zamieszkujący Czechosłowację ex-poddani C.K. monarchii (było-nie-było walczący w szeregach armii Habsburgów) od początku wspierali aliantów. Demokrata, który niezbyt kochał Polskę, otoczony kultem już za życia — chociaż nie musiał w tym celu wprowadzać żadnej dyktatury (pamiętajmy, że w tej części przedwojennej Europy Czechosłowacja była pod tym względem wyjątkiem).
I oto teraz na scenę wkraczają templariusze z Čejkovic, którzy z okazji setnej rocznicy uzyskania niepodległości zdecydowali się wypuścić serię etykiet przypominającą tatíčka.
Etykietka etykietką, a co w butelce? Ano tam klasyczna frankovka, taka, jaką lubię najbardziej: o ciemnej, rubinowej barwie, wyraźnym, lekko „ciepłym” i pikantnawym posmaku, który znakomicie komponuje się zarówno z wypadami w tamtejsze strony, z potrawami na makaronie, ale też luzem, jako wina rekreacyjnego, na przykład do dobrej książki czy ciekawego filmu.
Butelkę wina Templářské sklepy Čejkovice Frankovka TGM kupiłem w sklepie Tesco w Jičínie za 109,90 koron, co ciekawe tym razem nie zapłaciłem kartą Revolut ;-)
Naprawdę zdecydowanie polecam!