To jest dobre: jak podają media przed duńskim sądem zakończył się ciekawy proces dotyczący sporu o prawa do egzemplarza utworu plastycznego między jego twórcą a nabywcą obrazu, który chciał go pociąć na kawałki — strzępami płótna zdobiąc cyferblaty designerskich zegarków („Danish court rules artist’s work cannot be cut up to make watches”).
Zaczęło się od odkupienia na aukcji, za 70 tys. euro, dzieła pędzla artysty tworzącego pod pseudonimem Tal R (Tal Rosenzweig). Nowi właściciele obrazu (Dann Thorleifsson i Arne Leivsgard) nie mieli jednak w planach ozdobienia nim ściany w biurze czy mieszkaniu — zamiast tego płótno miało posłużyć do wykonania tarcz zegarków produkowanych przez firmę Letho (ok. 200-300 sztuk, każdy za ok. 10 tys. duńskich koron; co ciekawe na stronie internetowej producenta pojawił się disklajmer — „Preview of master piece is temporarily unavailable — Due to legal issue”).
Zdaniem twórcy projekt stanowił wyłącznie przejaw lekceważenia dla jego sztuki, a także próbę niegodnego zarobku na cudzej twórczości — a ponieważ w istocie nie chodziło o prawo do zniszczenia egzemplarza utworu (taką opcję malarz brał pod uwagę), lecz wytworzenie i wprowadzenie do obrotu utworów zależnych bez zezwolenia twórcy, wniósł sprawę do sądu.
art. 32 ust. 2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
W razie podjęcia decyzji o zniszczeniu oryginalnego egzemplarza utworu plastycznego znajdującego się w miejscu publicznie dostępnym, właściciel jest obowiązany złożyć twórcy utworu lub jego bliskim ofertę sprzedaży, jeżeli porozumienie się z nim, celem złożenia oferty, jest możliwe. Górną granicę ceny określa wartość materiałów. Jeżeli sprzedaż nie jest możliwa, właściciel jest obowiązany umożliwić twórcy sporządzenie kopii bądź — zależnie od rodzaju utworu — stosownej dokumentacji.
Sąd podzielił ocenę malarza i uwzględnił jego żądanie zakazując pocięcia obrazu na kawałki i ozdobienia fragmentami płótna zegarków — bo plany nabywców nie polegały na zniszczeniu pracy, lecz zgoła na przetworzeniu cudzego utworu, a przecież korzystanie z takiego opracowania wymaga zgody twórcy (w polskim prawie byłby to art. 2 ust. 2 pr.aut.). Nie ma przy tym znaczenia, iż żaden z kawałeczków nie pozwoli na rozpoznanie oryginalnej „podstawy” (na jeden cyferblat poszłoby ok. 0,04% oryginału) — kluczowy okazał się argument, iż doszłoby w ten sposób do naruszenia praw autorskich malarza.
Tak się zastanawiam jak polski sąd podszedłby do pytania o zniszczenie cudzego dzieła przez jego nabywcę? Z pewnością ustawa nie wyklucza takiej możliwości — jednak właściciel egzemplarza utworu plastycznego („znajdującego się w miejscu publicznie dostępnym”) ma jednak obowiązek zaproponowania twórcy lub osobom mu bliskim oferty odkupienia utworu (po kosztach materiałów). Pomijając jednak choćby dywagacje o prawie zniszczenia utworu, który nie jest publicznie udostępniany (moim zdaniem, czytając art. 32 ust. 2 pr.aut. i art. 140 kc właściciel jest do tego uprawniony) — jak jednak oceniać ewentualny projekt artystyczny obejmujący „twórcze zniszczenie” cudzej pracy? Skoro „twórcze”, to jest utwór, a skoro utwór bazuje na cudzym utworze, to jest to utwór zależny (bo przecież nie inspiracja jak w art. 2 ust. 4 pr.aut.) — więc literalnie „zrobić” sobie można, ale już rozporządzanie i korzystanie z opracowania utworu wymaga zezwolenia twórcy utworu pierwotnego (art. 2 ust. 2 pr.aut.).
Ot taka gdybologia na ten wieczór grudniowy…