A skoro tematem ostatnich dni są putinowe pierdoły o Polsce współpracującej z hitlerowskimi Niemcami, dziś czas na kilka akapitów o tym czy dziedzictwo i tożsamość narodowa stanowią dobro osobiste podlegające ochronie z mocy prawa? Czy dobra te mogą być naruszone wskutek publikacji prasowej, w której przypisano przodkowi jakiejś osoby kolaborację z okupantem, które jest oceniane jako zachowanie wyjątkowo negatywne?
wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 2 sierpnia 2019 r. (I ACa 768/18)
Dziedzictwo narodowe, spuścizna, utożsamianie się z dokonaniami i wartościami reprezentowanymi przez przodków jest dobrem osobistym, podlegającym ochronie na podstawie art. 23 i 24 kc. Kontynuowanie lub kultywowanie dobrej tradycji przodków jest — także przy uwzględnieniu kryteriów obiektywnych — uznawane za istotną wartość.
Głośna swego czasu sprawa dotyczyła opublikowanego w portalu internetowym tekstu poświęconego Polkom kolaborującym (i prostytuującym się) z niemieckim okupantem — którą zilustrowano zdjęciem kilku kobiet prowadzonych na rozstrzelanie przez hitlerowców w 1940 r. Jedną z osób na fotografii była matka mężczyzny (córka generała Wojska Polskiego, wdowa po oficerze zmarłym podczas walk obronnych w 1939 r., aresztowana przez Gestapo za ukrywanie Polaka żydowskiego pochodzenia). Zdjęcie
Zdaniem syna rozstrzelanej kobiety okraszenie tekstu — dobrze mu znanym od dziesiątek lat i traktowanym jak rodzinna relikwia — zdjęciem kompletnie wyrwanym z kontekstu naruszało jego dobra osobiste, więc wniósł do sądu pozew żądając przeprosin (przez 3 miesiące na głównej stronie portalu) oraz 150 tys. złotych zadośćuczynienia.
Zdaniem pozwanego wydawcy roszczenia były bezzasadne: zdjęcie opublikowano wskutek błędu fotoedytora i usunięto już po godzinie (po interwencji czytelników), a przeprosiny ukazały się natychmiast po wychwyceniu nietaktownej pomyłki. Co więcej wskazana kobieta na zdjęciu nie jest matką powoda lecz inną osobą, co potwierdza jej wnuk.
(Pozostałe w mej pamięci okruszki pozwalają stwierdzić, że stroną pozwaną był wydawca portalu Onet.pl, a rozstrzelanie miało miejsce w Palmirach, por. „Portal Onet przeprasza syna kobiety zabitej przez Niemców za zdjęcie przy tekście o wojennej prostytucji”.)
Wydawca portalu Onet.pl przeprasza pana [powoda] za naruszenie jego dóbr osobistych poprzez zilustrowanie artykułu opublikowanego dnia 15 marca 2016 r. o związkach Polek z niemieckimi żołnierzami podczas II wojny światowej, (w którym mowa między innymi o «wschodnich małżeństwach niemieckich oficerów», «przyjaciółkach Niemców na terenach okupowanych», «leżącej kolaboracji» czy «prostytucji bytowej») — zdjęciem kobiet prowadzonych na egzekucję w Palmirach w czerwcu 1940 r. gdzie również w taki sposób została rozstrzelana matka powoda — wcześniej aresztowana i torturowana przez Gestapo za ukrywanie Kazimierza Kota [właściwie: Kotta] — Polaka żydowskiego pochodzenia szefa wydziału bojowego konspiracyjnej organizacji PLAN do której sama należała i która pomimo tortur nie wydała nikogo. Portal przeprasza też za opatrzenie zdjęcia z Palmir napisem: „Romans z niemieckim żołnierzem był surowo zakazany, ale w Polsce żyją dzieci będące owocem takich związków.
Sąd I instancji uwzględnił roszczenia co do zasady: kluczowym aspektem sprawy nie jest okoliczność czy zdjęcie na pewno prezentuje wizerunek matki powoda czy nie — istotne jest to, że na pewno matka powoda była prowadzona w sposób pokazany na ujęciu i na pewno została rozstrzelana. Dlatego można stwierdzić, że publikacja naruszyła prawo do niezakłóconego kultu pamięci osoby bliskiej — matki, której opieki i miłości został już we wczesnym dzieciństwie pozbawiony przez Niemców; przechowywane zdjęcie oraz wiedza o bohaterskiej postawie pozwalały mu zrekompensować sobie tę śmierć. Wykorzystanie zdjęcia naruszało także dobra osobiste powoda „jako Polaka” i jego tożsamości narodowej (bo tożsamość i godność narodowa korzystają z ochrony wynikającej z art. 23 kc).
Działania pozwanego portalu nie można jednak oceniać jako celowego — publikacja zdjęcia była oczywiście niezamierzonym skutkiem niedbalstwa fotoedytora, który nie zapoznał się z opisem zdjęcia i tekstem artykułu, a także wydawcy, który nie sprawdził publikacji przed rozpowszechnieniem (ja bym dopowiedział: redaktora). Nierzetelności dziennikarskiej (art. 12 pr.pras.) nie można oceniać tylko na tej podstawie, że portal jest finansowany przez niemiecki kapitał.
Z tego względu nakazano jednomiesięczną publikację stosownych przeprosin. Biorąc natomiast pod uwagę, że naruszenie dóbr było zawinione zasądzono kwotę 50 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia (art. 448 kc).
Od orzeczenia wpłynęły dwie apelacje. Pozwany wydawca m.in. powoływał się na to, że przeprosił już wcześniej (także bezpośrednio samego powoda) i podtrzymywał, że skoro na zdjęciu nie było matki powoda, to publikacja nie mogła naruszyć jego dóbr osobistych powoda, zaś samo zdjęcie nie tyle ilustrowało tekst, ile stanowiło jego zapowiedź (odesłanie), zaś skoro zdjęcie zostało skasowane po godzinie, zamieszczenie przeprosin na okres jednego miesiąca jest nieadekwatne do rozmiaru naruszenia. Natomiast powód domagał się podwyższenia należnego mu zadośćuczynienia.
Sąd II instancji podkreślił, że brak jest dowodów pozwalających na podważenie, że na opublikowanym zdjęciu jest uwidoczniona matka powoda. Przekonanie powoda wynika ze słów dwóch osób (zasłyszanych lata wcześniej), przez owe lata mężczyzna nabrał emocjonalnego stosunku do zdjęcia — to właśnie ochrona przed negatywnymi odczuciami wymaga przyznania ochrony prawnej.
Wcześniejsze (dobrowolne) przeprosiny nie wyczerpywały wszystkich żądań mężczyzny — owszem, zasługują na aprobatę jako dobry przykład dla innych naruszycieli dóbr osobistych, co przełożyło się na wysokość należnego zadośćuczynienia —
W świetle tych ustaleń nie można mieć wątpliwości, że publikacja naruszyła m.in. prawo do kultu pamięci bliskiej osoby zmarłej, godność i cześć powoda jako syna i spadkobiercy osoby, która zginęła w tragicznych okolicznościach. Naruszeniu uległy także jego dobra osobiste jako Polaka i jego tożsamość narodowa („kształtowana uzasadnionym w kontekście historycznych uwarunkowań przekonaniem, iż naród polski wykazał się rzadko spotykaną wśród innych narodów odwagą i determinacją w walce z najeźdźcą, oporem wobec okupanta, bezprzykładnymi bohaterskimi czynami wielu Polaków opłaconymi najwyższą ceną, do których grona należała również jego matka”).
Strona pozwana nie wykazała braku bezprawności naruszenia (w uzasadnieniu: „nie wykazała bezprawności przedmiotowego naruszenia” — lapsusy zdarzają się każdemu), a skoro przepraszała — to oznacza, że uznała swój błąd.
Biorąc pod uwagę całokształt ustaleń sąd nie miał wątpliwości, że co do zasady orzeczenie było prawidłowe — bo powodowi przysługuje prawo ochrony jego dóbr osobistych w postaci dziedzictwa i tożsamości narodowej.
Aczkolwiek w szczegółach obie apelacje okazały się skuteczne, ponieważ sąd (i) przyznał rację Onetowi i skrócił termin publikacji przeprosin z 1 miesiąca do 1 tygodnia (bo naruszenie było krótkotrwałe, zaś portal już przeprosił), a nawet (ii) przyznał rację powodowi, bo biorąc pod uwagę jego ból i cierpienia adekwatną kwotą zadośćuczynienia będzie 100 tys. złotych.
Do zapamiętania na przyszłość: tak, dziedzictwo i tożsamość narodowa to dobro osobiste podlegające ochronie z mocy kodeksu cywilnego.
Ale czy to oznacza, że odpowiedzialność prawną za naruszenie dóbr osobistych Polaków może ponieść Władimir Putin? To chyba wymaga rozważenia dodatkowych (ściśle prawniczych — Putinowi pewnie spodobałby się klasyczny cytat ze Stalina o tych „papieskich dywizjach„) aspektów: na ile wypowiadał je jako głowa państwa (czyli może chronić go immunitet należny głowie państwa) — a na ile opowiadanie banialuków przez decydentów nie ma związku ze sprawowaną funkcją.
(No ale wówczas powinni bać się także nasi banialukodawcy.)