W tym roku taka informacja raczej nikomu się do niczego nie przyda, ale — zacytuję swój własny tekst sprzed roku — „Polština, to je jeden falešný přítel vedle druhého. Co např. význam těchto polských slov, znáte?: bezcenny, długopis, poprawa, pływać, bywały” — o czym warto pamiętać zawsze, nie tylko przy lampce wina Château Valtice Zweigeltrebe rosé.

Problem w tym roku jakby mniejszy, bo turystyka leży, więc raczej nikt się nie pomyli z datą wyjazdu. Jednak nawet łamana čeština może się przydać, choćby po to, by sobie poczytać o przygodach dobrego kierowcy Kaliczaka, który pracuje w Náchodzie, ale jego dom nachází se w Polsce, więc spotykać z żoną może się tylko przez granicę, co wcale nie przeszkadza we wspólnym wypiciu kawy „Příběh polského řidiče náchodské společnosti. Zůstal v Česku, s manželkou se vídá jen přes hranice”. Do takich to absurdów dochodzimy traktując każdego, kto spoza granicy, jako potencjalnie zakażonego — zamiast badać, 14-dniowa karna kwarantanna. Karna, bo jak inaczej traktować zamykanie ludzi tylko za to, że przyjechali z innego kraju — w którym skądinąd troszkę lepiej sobie z epidemią radzą?
(Zabawne: nawet GIS przyznaje, że 8,9% zakażeń jest „z kwarantanny po powrocie z zagranicy” — ale aż 26,6% z kwarantanny „po kontakcie z osobą zakażoną”; dodajmy do tego przeszło 35% poszpitalnych i DPS-owskich zakażeń koronawirusem — więc wychodzi na to, że najłatwiej złapać COVID-19 tam, gdzie państwo pokazało miły palec posłanki Lichockiej, albo tam, gdzie zmusza ludzi do mieszania się ze sobą…)
Butelkę tego wina — tak, to też Zweigelt — kupiłem w lepszych czasach, w rozsądniejszym miejscu, zaś otworzyliśmy wczoraj na własnym balkonie. Całkiem niezłe, takie odświeżająco-relaksacyjne — w gorący dzień półwytrawne w różu daje radę.