A teraz coś z innej beczki: czy rozkład ciężaru dowodu w procesie o sprostowanie prasowe oznacza, że to powód musi wykazać, że opublikowany artykuł jest nieprawdziwy? Czy sąd może odmówić nakazania opublikowania nadesłanego sprostowania jeśli wie, że jest ono oczywiście nieprawdziwe — czy jednak, skoro sprostowanie służyć ma przedstawieniu subiektywnego stanowiska osoby zainteresowanej, to może ona nakłamać?
wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 16 stycznia 2020 r. (I ACa 662/19)
1) Sprostowanie jest subiektywnym odniesieniem się bohatera materiału prasowego do opisanych w nich okoliczności, a jego celem jest umożliwienie przedstawienia opinii publicznej własnej wersji wydarzeń, zdementowania określonych informacji.
2) W instytucji sprostowania chodzi o realizację zasady „audiatur et altera pars”. Instytucja sprostowania stanowi bowiem szczególny mechanizm prawa prasowego pozwalający opinii publicznej na zapoznanie się ze stanowiskiem drugiej strony sporu, umożliwia zainteresowanemu zajęcie własnego stanowiska i przedstawienia go kręgowi podmiotów, który był z założenia odbiorcą prostowanej informacji.
Orzeczenie dotyczyło wystosowanego przez Zbigniewa Ziobrę wniosku o sprostowanie opublikowanego w portalu Wyborcza.pl tekstu dotyczącego tzw. rejestru pedofilów, w którym napisano, że za sprawą działań ministra nie pojawiają się tam dane katolickich księży („Księża wyjęci z rejestru pedofilów. Dlaczego?”).
W ocenie Zbigniewa Ziobry w artykule były zawarte nieprawdziwe stwierdzenia, zatem zażądał od redaktora naczelnego portalu zamieszczenia sprostowania, zaś po odmowie wniósł powództwo o nakazanie jego publikacji.
Sąd I instancji uwzględnił żądanie: Zbigniew Ziobro, którego dotyczy opublikowany materiał, jest — jako osoba fizyczna i polityk — osobą bezpośrednio zainteresowaną w sprawie, a przez to czynnie legitymowaną do wniesienia powództwa. Skoro więc sprostowanie jest formalnie prawidłowe, podpisane imieniem i nazwiskiem powoda, jego treść nie wprowadza w błąd co do autorstwa, zaś — zdaniem powoda — tekst w Wyborcza.pl był nieprawdziwy — powództwo podlega uwzględnieniu.
W apelacji od wyroku pozwany zarzucił, że błędnie utożsamia się Zbigniewa Ziobrę, wszakże ministra, z osobą fizyczną, która może żądać publikacji sprostowania informacji odnoszącej się do jego działalności urzędowej. Zarazem niezależnie od tego, że sprostowanie prasowe służyć ma przedstawieniu stanowiska subiektywnego, to jednak żądający jego publikacji musi wykazać, że opublikowana wiadomość jest „nieścisła lub nieprawdziwa” — art. 31a ust. 1 pr.pras. nie wprowadza reguły odwróconego dowodu, zatem powód musi udowodnić swoje twierdzenia (art. 6 kc). Co więcej żądanie publikacji sprostowania oczywistych faktów — a więc wprowadzanie czytelników w błąd — stanowi nadużycie prawa podmiotowego (art. 5 kc).
Sąd odwoławczy nie podzielił tego stanowiska: w orzecznictwie jednolicie przyjmuje się, iż subiektywny charakter roszczenia o opublikowanie sprostowania prasowego sprawia, iż proces sądowy służy wyłącznie sprawdzeniu formalnych aspektów nadesłanego sprostowania, zaś powód nie musi wykazywać prawdziwości sprostowania. Sąd ogranicza się do badania wskazanych przez redaktora naczelnego przesłanek odmowy publikacji (przy czym tylko te, które zostały podane w zawiadomieniu, art. 33 ust. 3 pr.pras. — nie bierze się pod uwagę choćby trafnych zarzutów przedstawionych dopiero w toku procesu).
Celem instytucji sprostowania prasowego jest umożliwienie przedstawienia swego — całkowicie subiektywnego — stanowiska przez drugą stronę („audiatur et altera pars”). Uprawnienia do oceny prawdziwości i ścisłości sprostowania nie ma ani redaktor naczelny, ani też sąd. Nie ma zatem podstaw do żądania oddalenia powództwa tylko przez to, że treść sprostowania jest nieprawdziwa. Powód nie musi przedstawiać żadnych dowodów na poparcie swych tez — oprócz potwierdzenia, iż formalnie prawidłowe sprostowanie zostało nadesłane do redaktora naczelnego, który bezpodstawnie odmówił jego publikacji. Merytorycznie natomiast wystarczy, że po prostu zaprzecza, że ma wpływ na zawartość tzw. rejestru pedofilów. Może także żądać sprostowania zacytowanej w tekście wypowiedzi osoby trzeciej, nawet jeśli autor artykułu ją zanegował.
Nie ma też znaczenia, że Zbigniew Ziobro piastuje aktualnie funkcję Ministra Sprawiedliwości (co miałoby oznaczać, że procesuje się za pieniądze podatników) — wniósł pozew jako Zbigniew Ziobro (osoba fizyczna), zatem niewątpliwie sprawę prowadzi za własne pieniądze. O nadużyciu prawa podmiotowego nie świadczy także fakt, iż odrębny pozew wniesiono w sprawie publikacji w wydaniu papierowym „Gazety Wyborczej”, a także to, że jeszcze dwie sprawy wytoczyło Ministerstwo Sprawiedliwości.
Z tego względu sąd prawomocnie uwzględnił roszczenie i nakazał publikację sprostowania — nam natomiast pozostaje tylko skonstatować, że skoro zgodnie z przepisami o sprostowaniu prasowym jego treść może być kompletnie nieprawdziwa, to przecież nic nie stoi na przeszkodzie temu, żeby nazajutrz inna (zainteresowana) osoba zażądała sprostowania tego sprostowania, i tak da capo al fine.
SPROSTOWANIE. Nieprawdziwa jest informacja podana w dniu 7 września 2018 r. w artykule „Księża wyjęci z rejestru pedofilów. Dlaczego?”, że księży nie ujawniono w rejestrze. Nie mam żadnego wpływu na publikowane w nim dane, zaś wpis w rejestrze uzależniony jest od rodzaju popełnionego przestępstwa, a wykonywany zawód, czy przynależność do grupy społecznej nie mają żadnego znaczenia. Zbigniew Ziobro.
Z ciekawostek: stosowna informacja — bez wdawania się w szczegóły — pojawiła się także na stronie gov.pl; dacie wiarę, że rząd nie ogłasza się ze wszystkimi takimi rewelacjami? ;-)