A teraz coś z całkiem innej beczki: jak pisze Sąd Najwyższy „Sędzia nie może zostać pociągnięty do odpowiedzialności karnej za działania, do których był ustawowo uprawniony” — a mnie się wydaje, że w świetle tego się ostatnio porobiło, nadal nie mamy odpowiedzi na pytanie czy sędzia może ponosić odpowiedzialność za to, że zgodził się na udział mediów w posiedzeniu, które z mocy prawa powinno się odbyć z wyłączeniem jawności? (tzw. uchwała SN z 9 czerwca 2020 r., I DO 8/20).
art. 95b par. 1 kodeksu prawa karnego
Posiedzenie odbywa się z wyłączeniem jawności, chyba że ustawa stanowi inaczej albo prezes sądu lub sąd zarządzi inaczej.
Dla przypomnienia: spór jest pokłosiem uchwalania przez Izbę Poselską ustaw podczas biby przy ciasteczkach i herbatce i wykluczenia posła Szczerby z obrad. Sprawa trafiła do prokuratury, która postępowanie umorzyła, umorzenie trafiło do sądu; orzekający odnośnie zażalenia na umorzenie sędzia Igor Tuleya zezwolił prasie na rejestrowanie przebiegu posiedzenia sądowego (chociaż przepisy proceduralne mu na to nie pozwalały, zapewne chodzi o art. 95b kpk — nb. to już sam w sobie jest dobry przyczynek do pogadania sobie o kwestiach dostępu do informacji publicznej); zdaniem prokuratury dopuścił się w ten sposób do przestępstwa naruszenia tajemnicy postępowania przygotowawczego i ujawnienia informacji przez sędziego, a wszystko wskutek przekroczenia uprawnień; prokuratura wystąpiła o uchylenie sędziowskiego immunitetu, więc sprawa trafiła do tzw. Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego (tej samej, która nie jest sądem — bo została powołana przez nieniezawisłą KRS)…
art. 357 par. 1 kodeksu prawa karnego
Sąd zezwala przedstawicielom środków masowego przekazu na dokonywanie za pomocą aparatury utrwaleń obrazu i dźwięku z przebiegu rozprawy.
W dzisiejszej „uchwale” ID SN stwierdziła, że sędziemu nie można zarzucać przestępstwa ujawnienia informacji — sędzia jest ustawowo uprawniony do wydania zarządzenia w/s jawności posiedzenia i dopuszczenia do udziału przedstawicieli mediów — toteż odmówiono zgody na uchylenie immunitetu sędziowskiego.
W świetle brzmienia art. 95a kpk nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości: co do zasady posiedzenia prowadzi się z wyłączeniem jawności (oprócz ściśle określonych ich rodzajów), jednakże prezes sądu lub orzekający skład może zarządzić rezygnację z tajności posiedzenia w każdym posiedzeniu (zapewne z wyłączeniem spraw dotyczących informacji niejawnych), co oznacza, że udział mediów w posiedzeniu z wyłączeniem jawności jest dopuszczalny — bo sąd może „zarządzić inaczej”, czego skutkiem jest jawność posiedzenia (art. 95b par. 3 kpk odsyła do rozdziału 42, a więc także art. 355 kpk) — a więc także do przepisu pozwalającego środkom masowego przekazu utrwalać jego przebieg.
Trzeba jakiegoś niezłego alogicznego wywodu, by twierdzić, że korzystając z uprawnienia wynikającego z przepisu prawa można prawo złamać. Oczywiście aktualna władza (w tym prokuratura) ma predylekcję do działań sprzecznych z podstawowymi zasadami logiki (pamiętacie koronawirusowy zakaz wstępu do lasu? biorąc pod uwagę rozpęd epidemii w Polsce dziś rząd powinien rozważyć nakazanie wszystkim obywatelom owinięcie się w celofan na 14 dni — kto przeżyje, ten żyć będzie, a kto umrze, to raczej nie na koronawirusa), przeto jako taki zamysł ścigania sędziego za stosowanie się do przepisów prawa mnie nie dziwi (a powinno dziwić, nieprawdaż? do czego to doszło…)
Sęk jednak w tym, że skoro Izba Dyscyplinarna SN nie jest sądem, zaś jej członkowie zostali wadliwie powołani — to może i dzisiejsze orzeczenie w sprawie sędziego Tulei nie ma znaczenia prawnego? Może jest warte dokładnie tyle samo, co opowiastki po spotkaniach u pani Przymusińskiej?
Jeśli ktoś sądził, że wszystkie te awantury wokół statusu sędziów i niezawisłości sądownictwa dotyczą tylko elit i białych kołnierzyków — i nawet dzisiejsza sprawa nie jest niczym innym jak kolejnym biciem piany dotyczącym niezrozumiałych i nieinteresujących Polaka-szaraka tematów — to spieszę donieść, że wcale nie, bo dokładnie takie same mądre lub głupie pytania można zadawać o każde zdanie wypowiedziane przez osobę zasiadającą za stołem sędziowskim, które to sprawy zwykle dotykają nas, nawet jeśli tylko pośrednio.
Tym się właśnie kończy rozbabranie i ubabranie wymiaru sprawiedliwości przez politykierów, którzy chętnie uczyniliby trzecią władzę sobie posłuszną — i to jest chyba jeszcze jeden argument, który warto pamiętać w kontekście nadchodzących wyborów.