Czy dopuszczalny jest połów ryb gołymi rękoma wprost z rzeki? Czy jednak wędkarstwo polega na stosowaniu wędki (lub kuszy), zatem osoba, która wyciąga ryby z wody rękoma dopuszcza się kradzieży? (nieprawomocny wyrok SR w Puławach z 3 lipca 2020 r., II W 1166/18).

Orzeczenie dotyczyło funkcjonariusza policji (z warszawskiej KSP), który został obwiniony o kradzież 2,5 kg okonia i 1,1 kg sumika karłowatego, czym wyrządził Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu szkodę w wysokości 31,60 złotych (art. 119 par. 1 kw).
art. 7 ust. 1 ustawy o rybactwie śródlądowym (Dz.U. z 2019 r. poz. 2168)
Za amatorski połów ryb uważa się pozyskiwanie ryb wędką lub kuszą, przy czym dopuszcza się, w miejscu i w czasie prowadzenia połowu ryb wędką, pozyskiwanie ryb na przynętę przy użyciu podrywki wędkarskiej.
Obwiniony został zatrzymany przez dwóch innych policjantów i kilku strażników Społecznej Straży Rybackiej, którzy otrzymali zawiadomienie o podejrzeniu kłusownictwa. W jutowym worku miał ryby; zapytany skąd je ma — odziany w wodery, ale bez jakiegokolwiek sprzętu wędkarskiego — odparł, że nałapał je brodząc w rzece, gołymi rękami, a na poparcie swoich słów pokazał zamoczone rękawy i podrapane dłonie; nie kłusował, ale może przyjąć 500-złotowy mandat (jednakże po „penetracji wody” odnaleziono pięć bębnów połowowych przymocowanych do kijów wbitych w dno rzeki). Organy ścigania wszczęły śledztwo w sprawie nielegalnego połowu ryb (art. 27c ust. 1 ustawy o rybactwie śródlądowym), które jednak zostało umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy przestępstwa.
art. 27c ust. 1 pkt 2 ustawy o rybactwie śródlądowym
Kto:
2) nie będąc uprawnionym do rybactwa albo osobą poławiającą na jego rzecz, poławia ryby rybackimi narzędziami lub urządzeniami połowowymi,
— podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
Sąd stwierdził, że dopuszczalne formy wędkarstwa polegają na użyciu wędki lub kuszy, natomiast kłusownictwo ryb przy użyciu narzędzi lub urządzeń połowowych jest przestępstwem. Jednakże nie ma dowodów, by bębny należały do policjanta, co zgodnie z zasadą in dubio pro reo należy interpretować na korzyść obwinionego — co w tym przypadku oznacza, że łowił ryby gołymi rękoma. Jednakże połów ryb gołymi rękoma stanowi kradzież, niezależnie bowiem od tego, iż zwierzę nie jest rzeczą (art. 1 uoz), w zakresie niezwiązanym z ochroną zwierząt należy je traktować jak rzecz, co oznacza, że także żywe zwierzę, które stanowi czyjąś własność, może być przedmiotem kradzieży. Nie ma przy tym znaczenia czy sprawca był uprawniony do amatorskiego połowu ryb (czy posiadał kartę wędkarską lub kartę łowiectwa podwodnego) — bo nawet uprawniony wędkarz nie może łowić ryb w inny sposób, niż zezwala prawo.
W sądu do okoliczności obciążających należy zaliczyć w szczególności fakt, iż jako funkcjonariusz policji powinien stać na straży prawa i bezwzględnie przestrzegać go także w sferze prywatnej, natomiast dokonując pospolitej kradzieży przynosi ujmę nie tylko sobie, ale i całej formacji. Z tego względu zdaniem sądu, że właściwą karą dla policjanta-złodzieja będzie grzywna w wysokości 300 złotych.
Zamiast komentarza: pomijając fakt, że kradnący policjant to rzeczywiście masakra, sprawca chyba i tak ma trochę fuksa, że nie przyczepiono mu zarzutów z ustawy o ochronie zwierząt — bo wiadomo, że kradł żywe ryby, ale czy przenosił żywe ryby po kradzieży? Jutowy worek nie jest chyba najlepszym sposobem na przenoszenie żywych ryb w wodzie, więc…?