Wakacyjny temat z brodą: jakie to niedrogie a fajne białe wytrawne wino warto przywieźć ze sobą z wojaży po Czechach lub Morawach? Tym razem naszło mnie na Vinařství Velké Bílovice Ryzlink vlašský — i nie żałuję, bo jest naprawdę super.

Tak mnie właśnie naszło, bo ostatnie dni przebiegały po części pod hasłem jakiż to skandal, że facet chce, żeby mówić na niego (na nią?) per „kobieta”. Nie wsłuchiwałem się specjalnie w spór (nic mi do prywatnych spraw innych ludzi — natomiast oczywiście areszt za uszkodzenie samochodu brzmi dziwnie), nie wiem też czy w dywagacjach pojawiły się wątki religijne i prawno-naturalne (pojawiły?) — ale przecież nie można zapominać, że kwestie LGBT nie są obce kościołowi, i to od wielu lat.
Oto bowiem wśród tradycyjnych (nieuznanych?) świętych znaleźć można świętą Wilgefortis (aka Kümmernis, Liberata, Ontkommer — w češtinie nazywają ją Svatá Starosta), która jest nikim więcej jak… kobietą z brodą. Legenda mówi, że broda wyrosła młodej dziewczynie po tym, jak okrutny ojciec chciał wydać ją za mąż za jakiegoś beznadziejnego faceta, w taki, dość cudowny sposób, litość boska uchroniła ją przed poniewierką. Prawda czy nieprawda, Wilgefortis (o której przypomniałem sobie niedawno, przeczytawszy „Dom dzienny, dom nocny” Olgi Tokarczuk) jest przedstawiana na figurach czy obrazach jako postać o kobiecych kształtach, ubrana w kobiece szaty — której twarz zdobi (?) broda, wszakże jednoznacznie przypisywana płci męskiej.
Czy postać Wilgefortis jest dowodem na to, że przypadki „rozdwojonej” płci pojawiały się już w wiekach średnich? Ja się zapytam z głupia frant: a dlaczego nie? dlaczego mielibyśmy przypuszczać, że takie — całkowicie naturalne, bo przecież nie da się ukryć, że to natura tak chciała — przypadki nie mogły mieć miejsca wówczas? (Warto też zauważyć, że współcześni, zamiast kijem i kamieniem, wynieśli świętą z brodą na ołtarze — czyżby była wówczas nieco większa tolerancja?)
Wracając do wina: Vinařství Velké Bílovice Ryzlink vlašský — jak przystało na odmianę riesling włoski — jest naprawdę bardzo dobre, przyjemnie (i niegłupio) cierpkie, o wyraźnie rekreacyjnym odcieniu smakowym… Tylko pić, pić — i myśleć, bo myślenie nie boli.