Czy właściciel psa, który wbiegł pod samochód (i zginął) ponosi odpowiedzialność za uszkodzenia auta?

Czy właściciel zwierzęcia, które uciekło i wpadło pod przejeżdżające auto, ponosi odpowiedzialność za uszkodzenie pojazdu? Czy szkoda spowodowana przez wbiegnięcie psa pod samochód obejmuje tylko poniesione koszty naprawy, czy jednak opiekun zwierzęcia może płacić odszkodowanie, nawet jeśli właściciel auta nie usunął uszkodzeń? (nieprawomocny wyrok SR w Chełmnie z 22 stycznia 2020 r., I C 95/18).


szkoda wbiegnięcie psa samochód
Ujęcie czysto ilustracyjne — dodam może, że kotek niniejszy się wygrzewa obok zaparkowanych aut (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

Sprawa dotyczyła odpowiedzialności właściciela psa, który wybiegł poza posesję (przez otwartą furtkę) i wpadł pod przejeżdżający samochód, co spowodowało szereg uszkodzeń auta. Prywatna kalkulacja kosztów naprawy auta wskazała kwotę 7 tys. złotych (m.in. zderzak, mocowanie reflektora, chłodnica klimatyzacji i chłodnica wody) — w odpowiedzi właściciel zwierzęcia zaproponował, że może dobrowolnie wypłacić 600 złotych — zatem pełnomocniczka pokrzywdzonego zaproponowała zejście do 4,5 tys. złotych — toteż sprawa trafiła do sądu. (Na marginesie można dodać, że pies wypadku nie przeżył, zaś jego właściciel został ukarany 50-złotowym mandatem z art. 77 kw.)

Zdaniem pozwanego roszczenia były bezzasadne, a z pewnością nieudokumentowane. Po zdarzeniu przyjechała policja, z jej protokołu wynika, że uszkodzony został tylko zderzak, a tymczasem właściciel żądał 5,2 tys. złotych, co obejmowało także zwrot kosztów leków, dojazdu do lekarza, jak i wynajęcia samochodu zastępczego (tymczasem po kolizji samochód o własnych siłach pojechał dalej i przez cały czas był widywany w okolicy — zaś za kierownicą w momencie zdarzenia siedział kolega powoda, więc jeśli komukolwiek przysługują roszczenia z tytułu pogorszenia zdrowia, to jemu, a nie właścicielowi auta). W następnym kroku kierowca zażądał 7 tys. złotych, powołując się na „operat szacunkowy sporządzony przez rzeczoznawcę majątkowego”, ale żaden operat nie został do wezwania załączony; dopiero później przyszło kolejne wezwanie, już na 4,5 tys. złotych, do którego podkładką była opinia techniczna sporządzona dopiero przeszło miesiąc po wypadku. Tymczasem samochód ma kilkanaście lat, przeto trudno  by odpowiedzialność obejmowała jego zużycie wynikające z wieku; zastanawia także fakt, iż wyceniają szkodę na 7 tys. złotych (w oparciu o prywatną ekspertyzę) właściciel samochodu żąda zwrotu niższej kwoty. Sumarycznie oznacza to, że poszkodowany chce się wzbogacić na zdarzeniu. (W toku sprawy powód, który własnoręcznie zreperował auto w warsztacie, w którym pracował, ograniczył żądanie do kwoty 4358,31 złotych.)

Sąd przypomniał, że ten, kto zwierzę chowa lub się nim posługuje ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną przez nie szkodę, niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy (art. 431 par. 1 kc). Jest to wina w nadzorze (culpa in custodiendo), w orzecznictwie przyjmuje się, iż przepis kształtuje domniemanie winy — co oznacza, że to pozwany musi wykazać brak winy własnej lub osoby, za którą ponosi odpowiedzialność na podstawie stosunku prawnego lub faktycznego (a contrario art. 6 kc). Do uwolnienia się od winy nie wystarczy, że zwierzę nie było pod nadzorem, zabłąkało się lub uciekło — chyba że nadzór był sprawowany starannie lub zwierzę skradła lub uwolniła osoba trzecia, za którą pozwany nie ponosi odpowiedzialności.
Naprawienie szkody powinno nastąpić, według wyboru poszkodowanego, poprzez przywrócenie stanu poprzedniego — czyli doprowadzenie do stanu używalności sprzed szkody (pod względem stanu technicznego, wizualnego, etc.) — bądź poprzez zapłatę stosownego odszkodowania (art. 363 par. 1 kc).

Pozwany co do zasady nie zakwestionował swej odpowiedzialności za szkodę powstałą wskutek wbiegnięcia psa pod samochód, polemizował tylko z wysokością odszkodowania. Istnieją jednak dowody, iż przed kolizją auto było sprawne, są zdjęcia dokumentujące skutki kolizji, wykonane zaraz po zdarzeniu, zaś wycena szkód została sporządzona prawidłowo przez biegłego (który podkreślił, że bez otwierania maski nie można było stwierdzić wszystkich uszkodzeń). Skoro więc w opinii wyliczono wartość szkody na określoną kwotę, do czego pod uwagę wziął nie tylko części oryginalne, ale też „części o jakości równoważnej z oryginalnymi tj. oryginalnych części zamiennych z sieci dystrybucji jej producenta, lecz bez loga producenta pojazdu (części Q)”, ale uwzględnił także okoliczność, iż zderzak był uprzednio uszkodzony i naprawiany (co pozwoliło na potrącenie 50% jego ceny), to sądowi nie pozostało nic innego jak zasądzić odszkodowanie w wysokości odpowiadającej powstałej szkodzie — czyli 4358,31 złotych.

subskrybuj
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

4 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
4
0
komentarze są tam :-)x