A teraz coś z całkiem innej beczki czyli kilka zdań o tym, że na poradowanie w tych ciężkich czasach może przydać się lampka czerwonego wytrawnego wina Conquesta Tempranillo 2019 — bo to vino de la tierra de Castilla, prosto z Lidla.

Zaczynając od początku: w chwili kiedy piszę te słowa, wjazd do Czeskiej Republiki jest dozwolony, zaś powracający z tego pięknego kraju nie muszą odbywać prewencyjnej kwarantanny. Na miejscu jednak nie jest już tak słodko, czeskie władze są wprawdzie równie głupie i szkodliwe jak polskie (sprostowanie: minister zdrowia Prymula podał się po dymisji po tym jak się okazało, że naruszył wymyślone przez siebie zakazy), ale zakazu zażywania ruchu na świeżym powietrzu nie wprowadzono („pobyt na čerstvém vzduchu doporučujeme”), niemniej noclegi są ograniczone wyłącznie do podróży służbowych, zaś w przypadku obcokrajowców tylko do osób, które przebywają w momencie wprowadzenia obostrzeń (tj. w czwartek 22 października). Nakazano także zamknięcie szeregu biznesów, w tym wielu sklepów, z wyjątkiem rzecz jasna tych kluczowych (spożywczaków, aptek, etc.).
Co by jednak było, gdyby przypiliło, a dostęp do źródełka dobrego trunku okazałby się poważnie utrudniony? Ja mój typ na czarną godzinę już mam — jest to wino Conquesta Tempranillo 2019, od ceny zaczynając (butelczyna kosztuje piętnaście złotych bez grosika, czyli naprawdę nieźle), poprzez smak idąc (wyraźny, soczysty, mocno owocowy — na pewno nie rozlazły; taki jak lubię), na dostępności kończąc (zakupiłem je w Lidlu, do którego idę kwadrans z haczykiem piechotką).
Słowem: gdyby znów odrosły szlabany graniczne, jakoś sobie z zaopatrzeniem w podstawowy umilający życie asortyment poradzę, zwłaszcza, że w świetle doświadczeń odmiana tempranillo troszkę jawi mi sie jako ta frankovka.
Q.E.D.