Ponieważ w mediach wyczytuję duby smalone dotyczące rzekomych patologii do jakich dochodzi przy dokonywanych przez społeczników (którym nikt za to nie płaci) interwencji dotyczących zapuszczonych lub maltretowanych zwierząt — w bałwaństwie przodują politycy, którym niestety płaci za to społeczeństwo („poparto ustawę antypolską”, © Władysław Kosiniak-Kamysz) — dziś czas na kilka cytatów z uzasadnienia wyroku, które może podpowiedzą o jakie rzeczywiste patologie chodzi. Dziś zatem czas na kilka akapitów o tym na czym polega czasowe odebranie zwierzęcia w trybie interwencyjnym — czyli co właściwie właściciel zwierzęcia musi zmalować, żeby mu zwierzaka odebrano? (wyrok NSA z 22 czerwca 2020 r., II OSK 118/20).

Orzeczenie dotyczyło skargi właściciela suki rasy husky, która została czasowo odebrana w trybie niecierpiącym zwłoki. Działania organizacji podtrzymał prezydent miasta, który ocenił, że zaniedbania właściciela zagrażały zdrowiu i życiu zwierzęcia (suczka m.in. miała dwa wielkie guzy, w tym ten na pysku utrudniał jej jedzenie, cierpiała na nieleczone ropomacicze, była brudny, niezsocjalizowana, nie miała zapewnionego prawidłowego dostępu do wody i pokarmu, żyła na łańcuchu w warsztacie samochodowym, w kojcu bez dachu).
Zdaniem właściciela pies miał zapewnione prawidłowe warunki, zaś chorobę zauważył tuż przed interwencją i nie zdążył podjąć leczenia, jednak jego odwołanie do SKO okazało się bezskuteczne.
art. 7 ust. 3 ustawy o ochronie zwierząt
W przypadkach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu, policjant, strażnik gminny lub upoważniony przedstawiciel organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt, odbiera mu zwierzę, zawiadamiając o tym niezwłocznie wójta (burmistrza, prezydenta miasta), celem podjęcia decyzji w przedmiocie odebrania zwierzęcia.
Badając wniesioną przez właściciela skargę sąd administracyjny przypomniał, iż podstawowym celem i dyrektywą interpretacyjną przepisów o ochronie zwierząt jest zasada, iż zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą, zaś człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę. Równocześnie ustawa zakazuje podejmowania wszelkich działań, które mogą prowadzić do znęcania się nad zwierzęciem, w tym zadawania im bólu lub cierpienia. W przypadku znęcania się nad zwierzęciem może dojść do czasowego odebrania go właścicielowi — jeśli sytuacja jest gardłowa, interwencję może podjąć właściwa organizacja społeczna, dopiero następczo występując o decyzję zatwierdzającą podjęte działania. Należy też pamiętać, że przesłanka „zagrożenia” oznacza potencjalność i hipotetyczność skutku w postaci zagrożenia dla życia i zdrowia — nie jest konieczne wykazanie bezpośrednie i realne zagrożenie bytowi zwierzęcia, natomiast w każdym przypadku ocena wymaga analizy stanu faktycznego.
W świetle „twardych” materiałów dowodowych nie ma wątpliwości, że istniały przesłanki do interwencji: zarówno miejsce, w którym przebywała suczka, jak i jej stan zdrowia — już choćby fakt, że guz na pysku utrudniał jedzenie — pozwalają stwierdzić, iż właściciel nie zapewniał jej właściwych warunków bytowych. Taka sytuacja stwarzała zagrożenie w rozumieniu art. 7 ust 3 uoz, a zatem była podstawą do jej czasowego odebrania (wyrok WSA w Poznaniu z 3 października 2019 r., II SA/Po 400/19).
W skardze kasacyjnej właściciel psa zarzucił, że nie przedstawiono dowodów, iżby zaniedbywał stworzenie — co oznacza, że interwencja i odebranie mu suczki było błędne.
Odnosząc się do skargi NSA przypomniał, iż własność zwierzęcia należy postrzegać przede wszystkim jako zobowiązanie do jego humanitarnego traktowania. W tym też duchu należy interpretować istotne w sprawie pojęcia — „humanitarne traktowanie zwierząt” oraz „rażące zaniedbanie” — oznacza, iż żadne zwierzę nie może być traktowane jako przedmiot, lecz jako istota żywa zdolna do odczuwania cierpienia.
Zgromadzone w sprawie dowody (fotografie, dokumentacja weterynaryjna) potwierdziły stan zwierzęcia wskazujący na jego długotrwałe zaniedbanie:
brudna, matowa sierść pokryta odchodami i licznymi kołtunami, niewyczesany podszerstek, przerośnięte pazury) znajdującego się w kojcu bez zadaszenia z dużą ilością odchodów i dodatkowo uwiązanego na łańcuchu, świadczy o długotrwałym zaniedbaniu i braku pielęgnacji psa, stwierdzone u psa rozpadające się i bolesne zmiany guzowate (na podbrzuszu — podejrzenie nowotworu listwy mlecznej — zmiana na pewno jest od dłuższego czasu oraz na szczęce — pies ma problemy z przyjmowaniem pokarmu), wyciek z pochwy stanowią bezpośrednie zagrożenie dla jego zdrowia i życia. Wskazano przy tym na wzdęte i bolesne w trakcie obmacywania powłoki brzuszne psa i stwierdzono, że pies wymaga interwencji chirurgicznej.
Po interwencji u psa przeprowadzono kilka zabiegów chirurgicznych (m.in. usunięto guz nowotworowy na lewym policzku), zaś z opinii zoopsychologa wynika, że zaniedbania socjalizacyjne nie zapewniły wymogów zarówno w odniesieniu do kondycji fizycznej, jak i psychicznej, przez co suczka
wykazuje nadmierną lękliwość i nieufność wobec ludzi, nadmierną lękliwość w stosunku do psów, ma problem z załatwianiem potrzeb fizjologicznych na spacerze, podwyższoną reakcję lekową na nowe bodźce środowiskowe –zwłaszcza nowe dźwięki — może przerodzić się w fobie lękowe. W opinii podkreślono, że praca z psem będzie procesem długotrwałym.
Stąd też nie ma wątpliwości, że zaistniały przesłanki do czasowego odebrania zwierzęcia właścicielowi, a ponieważ dalsze przebywanie suczki u właściciela zagrażały jej życiu i zdrowiu — fundacja mogła dokonać tego w trybie interwencyjnym.
Choroby stwierdzone u psa nie powstały z dnia na dzień, był to proces długotrwały, któremu towarzyszyły ogromne cierpienia psa, a stan chorobowy — jak wynika chociażby z załączonych zdjęć — był widoczny gołym okiem. Niehumanitarne traktowanie psa, rażące zaniedbanie psa i znieczulica dotychczasowego właściciela na cierpienie psa — w tej sprawie bardzo chorego psa — którego choroba była bardzo widoczna, nie pozostawia wątpliwości, że gdyby nie doszło do interwencji odebrania psa, pies mógłby nadal nie uzyskać koniecznej pomocy, nadal cierpieć i umierać w cierpieniu. Takie zachowanie właściciela zwierzęcia należy zakwalifikować jako sytuację, o której mowa w art. 7 ust. 3 ustawy z dnia 21 sierpnia 1997 r. o ochronie zwierząt dającą podstawę do interwencyjnego odebrania zwierzęcia.
Zamiast komentarza: podziwiam dyletantów, którzy uważają, że osoby zajmujące się — czasem w wolnym czasie, a czasem na pełen etat (chociaż rzadko za wynagrodzeniem) — ochroną zwierząt mają w tym jakiś interes merkantylny. Podziwiam ignorantów, którzy wierzą (?), że jak ktoś już ma swoje zwierzę, to przecież na pewno o nie dba. Jak się okazuje życie weryfikuje takie przesądy, wystarczy się tylko otworzyć na realia — nie trzeba nawet nigdzie jeździć i się zakradać na cudze podwórka, fakty atakują choćby z dokumentów sądowych…