Odpowiedzialność kilku sprawców deliktu jest odpowiedzialnością solidarną. Czy zasada ta dotyczy także naruszenia praw autorskich twórcy, którego zdjęcie zostało bez jego zgody wykorzystane w reklamie? Czy jednak wspólne działania marketingowe, choćby powiązanych ze sobą podmiotów nie pozwalają na przypisanie solidarnej odpowiedzialności? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 6 lipca 2020 r., I ACa 1289/18).
Sprawa zaczęła się od wykonanej przez fotografa na terenie hotelu i przy basenie sesji zdjęciowej modelki (pracownicy spółki prowadzącej hotel i równocześnie spółdzielni mieszkaniowej będącej właścicielem basenu; ona też załatwiła u prezesa obu instytucji zgodę na sesję). Po sesji artysta przekazał modelce oznaczone swoim nazwiskiem kopie zdjęć, ustalono przy tym, że może ona wykorzystywać ujęcia na własny użytek, ale bez prawa udostępniania prac osobom trzecim; w przypadku komercyjnego wykorzystywania utworów, warunki i stawki miały być ustalane z twórcą. Jednak modelka przekazała zdjęcia prezesowi, który zadecydował o użyciu na bilbordzie i w ulotkach reklamujących basen prowadzony przez spółdzielnię, a także saunarium prowadzone przez spółkę.
Zdaniem fotografa doszło w ten sposób do naruszenia przysługujących mu praw autorskich, zatem najsamprzód wysłał do spółki wezwanie do zapłaty wynagrodzenia za korzystanie ze zdjęć oraz zadośćuczynienia, aby następnie wytoczyć stosowne powództwo (żądając 5 tys. złotych tytułem odszkodowania i 3 tys. złotych zadośćuczynienia).
Sąd I instancji oddalił powództwo ze względu na brak legitymacji biernej pozwanej spółki — skoro bowiem naruszenia dopuściła się spółdzielnia, to nie może odpowiadać za to spółka (niezależnie od tego, że obie instytucje były w unii personalnej poprzez osobę prezesa).
W apelacji od wyroku fotograf podkreślił, że po wpłynięciu powództwa sąd zobowiązał spółkę do złożenia odpowiedzi na pozew, co spółka uczyniła, jeśli zatem w toku postępowania okazało się, że należało zapozwać spółkę (art. 195 kpc), zaś takie uchybienie sądu nie może dotykać strony. Tak czy inaczej sporna reklama dotyczyła także obiektów prowadzonych przez spółkę, nie ma więc wątpliwości, że spółce też można przypisać naruszenie praw autorskich.
art. 441 kodeksu cywilnego
§ 1. Jeżeli kilka osób ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną czynem niedozwolonym, ich odpowiedzialność jest solidarna.
§ 2. Jeżeli szkoda była wynikiem działania lub zaniechania kilku osób, ten, kto szkodę naprawił, może żądać od pozostałych zwrotu odpowiedniej części zależnie od okoliczności, a zwłaszcza od winy danej osoby oraz od stopnia, w jakim przyczyniła się do powstania szkody.
§ 3. Ten, kto naprawił szkodę, za którą jest odpowiedzialny mimo braku winy, ma zwrotne roszczenie do sprawcy, jeżeli szkoda powstała z winy sprawcy.
Sąd odwoławczy zauważył, iż w toku postępowania przeoczono nie tylko to, że ów prezes, prowadząc korespondencję z fotografem, podpisywał się jako „Dyrektor Zarządzający and CEO” spółki, przez co powód miał pełne prawo zakładać, że prowadzi spór ze spółką — ale też fakt, że reklamy, na których wykorzystano fotografię autorstwa powoda prezentowały przybytki prowadzone przez oba podmioty, a także odsyłały do strony internetowej, na której jako właściciela reklamowanego przybytku wskazano spółkę. Oznacza to, że odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich ponosi zarówno spółka, jak i spółdzielnia, odpowiedzialność ta ma charakter solidarny, ponieważ wynika z deliktu (art. 441 par. 1 kc) — toteż powód mógł się domagać naprawienia szkody od obu lub tylko jednego z tych podmiotów (wyrok SN z 11 sierpnia 2011 r., I CSK 633/10).
Uwzględniając roszczenia wobec spółki sąd przyznał fotografowi kwotę 5 tys. złotych tytułem odszkodowania (oraz 1,5 tys. złotych tytułem kosztów za obie instancje) — natomiast teraz spółka ze spółdzielnią będą mogły się porozliczać (art. 441 par. 2 kc).