O tym, że właściwie nie można dochodzić roszczeń z tytułu czegoś takiego jak „naruszenie dóbr osobistych” — sprawca musi naruszyć (lub zagrozić) konkretne, nazwane i istniejące dobro osobiste — już na tutejszych łamach było. O tym, że odpowiedzialności nie podlega jako takie „naruszenie” dóbr osobistych, lecz tylko i wyłącznie naruszenie, które jest bezprawne — też było. Dziś będzie o tym, że wprawdzie ciężar dowodu w sprawach o ochronę dóbr osobistych jest odwrócony — bo to pozwany musi wykazać, że naruszenie nie miało charakteru bezprawnego — ale mimo wszystko powód musi udowodnić, że do naruszenia w ogóle doszło (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 15 września 2020 r., I ACa 258/20).
Sprawa dotyczyła dyskusji telewizyjnej poświęconej standardom sprawowania władzy, podczas której pozwana miała powiedzieć „a pan [powód], który zdefraudował pieniądze SKOK, trzy miliardy złotych wypłacone członkom [zdaje się, że chodziło o SKOK Wołomin], a wyciągnęliście konsekwencje?”. Zdaniem powoda postawiony publicznie zarzut, iż „zdefraudował” pieniądze SKOK stanowił — w świetle tego, że został ani skazany, ani nawet oskarżony o przestępstwo defraudacji — naruszenie dobrego imienia, a więc zażądał przeprosin w mediach.
Zdaniem pozwanej roszczenia były niesłuszne, ponieważ nie chodziło o popełnienie jakiegokolwiek przestępstwa, zaś sformułowanie „defraudacja” odnosiło się do tego, że majątek prywatny powoda zwiększył się ze środków pochodzących z wpłat członków SKOK. Co więcej powód wywodził naruszenie dóbr osobistych z programu wyemitowanego we wskazanym dniu, tymczasem takiej audycji w telewizji nie było ani tego dnia, ani później.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają stwierdzić, że powodem był senator i szef SKOK Grzegorz Bierecki, pozwaną ówczesna posłanka Elżbieta Radziszewska, a poszło o wypowiedź rzekomo wyemitowaną przez TVN24 22 czerwca 2015 r.).
art. 24 par. 1 kodeksu cywilnego
Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. (…)
Sąd I instancji uwzględnił żądanie: nawet gdyby pozwana wykazała bezprawność transferów finansowych w ramach SKOK, nie oznacza to ani defuraudacji, ani osobistego wzbogacenia się senatora Biereckiego. Tymczasem w odbiorze publicznym pojęcie defraudacji pieniędzy kojarzy się z przywłaszczeniem cudzego mienia, sugeruje popełnienie przestępstwa, zatem jest to zarzut szczególnie pejoratywny, przy czym nie ma znaczenia, że wypowiedź padła podczas gorącej przepychanki słownej. Warunkiem skutecznego wyłączenia bezprawności naruszenia dóbr osobistych byłoby udowodnienie prawdziwości oskarżeń lub wykazanie, iż pozwana działała w obronie interesu społecznego. Oczywiście, powód jako polityk i osoba publiczna musi być bardziej odporny na rzeczową krytykę — jednak mówiąc o faktach trzeba mówić prawdę.
Prowadzi to do konkluzji, iż wypowiedź miała na celu zdyskredytowanie członka konkurencyjnego ugrupowania politycznego, toteż powodowi należą się przeprosiny.
Skuteczna okazała się apelacja posłanki Radziszewskiej: ciężar dowodu w sprawach o ochronę dóbr osobistych jest przesunięty na pozwanego, zatem to na nim spoczywa obowiązek wykazania, iż jego naruszające dobro osobiste działanie nie jest bezprawne. Jednakże obowiązkiem powoda jest wykazać, iż do naruszenia w ogóle doszło (art. 24 par. 1 kc). Sąd jest przy tym związany żądaniem pozwu, nie może ani wyrokować ponad żądanie, ani oceniać co do przedmiotu, który nie był objęty żądaniem powoda (art. 321 par. 1 kpc), którego obowiązkiem jest sformułować powództwo w taki sposób, by jasne było czego dochodzi i z czego owo żądanie wynika (art. 187 par. 1 kpc).
Przekładając te rozważania na stan faktyczny sąd zauważył, iż senator Bierecki wiązał negatywne skutki dla swego dobrego imienia z emisją audycji w dniu 22 czerwca 2015 r. (w części pism podawał datę 10 czerwca) — ale nie przedstawił żadnego dowodu, iż inkryminowana wypowiedź ukazała się wówczas w telewizji; daty nie potwierdzają też materiały nadawcy, który twierdzi, że tego dnia pokazywał coś innego… Oznacza to, że jego argumenty okazały się nieprawdziwe, przez co nie sprostał ciężarowi dowodu w takim zakresie, w jakim obciąża on osobę dochodzącą ochrony dóbr osobistych — nie wykazał, by do naruszenia w ogóle doszło.
Stąd też prawomocnym orzeczeniem zmieniono wyrok I instancji i oddalono powództwo w całości.