W ramach turystycznych remanentów — odwiedzania górek, na które w przedpandemicznych czasach spojrzeć nie chciał pies z kulawą nogą — kilka dni temu padło na Góry Bardzkie. Pasmo, które przecinamy kilkanaście razy rocznie (tylko autem, tylko kierując się ku Kotlinie Kłodzkiej), ale jakoś dotąd tak się plątało, że nie było czasu ich odwiedzić (no dobrze, w Górach Bardzkich byłem raz w życiu, jeszcze w wieku dwudziestym). Sęk w tym, że krótszy dzień zmusza do krótszych i bliższych wypadów, toteż zdreptawszy do cna Masyw Ślęży postanowiliśmy wybrać się w nieco inne rewiry.
A że wziąłem aparat (ale nie Zorka pięć) i zrobiłem kilka zdjęć…
Dla chętnych do wybrania się na niedługi górski spacer odnośnik do mapki: Bardo Śląskie — (fest oblodzone podejście, dobrze, że mieliśmy raczki — szkoda, że nie chciało mi się wyciągać z plecaka ;-) — Źródło Marii — Obryw Bardzki — zielonym szlakiem w kierunku Janowca — trawers leśną drogą — Olchowa Łąka — Przełęcz Łaszczowa — Olchowa Łąka — powrót do Barda szlakiem rowerowym (cała traska zajęła nam ok. 4,5 godziny).
Czuję, że w Góry Bardzkie jeszcze kiedyś wrócimy, rzucić okiem na ich południową część.
Słówko się rzekło, kobyłka u płota — trzy tygodnie później znów ruszyliśmy na szlak przez Góry Bardzkie, tym razem właśnie w ich południowy zakątek, od Przełęczy Kłodzkiej do Łaszczowej. Była znacznie wyższa temperatura, ale też okropnie wiało, więc odczuwalnie było znacznie zimniej — co wcale nam nie przeszkodziło w całkiem przyjemnej wędrówce.
Dla zainteresowanych tradycyjny rzut oka na mapkę: Przełęcz Kłodzka — Grodzisko — Jelenia Kopa — Kłodzka Góra — Szeroka Góra (766 m n.p.m.) — Ostra Góra — Przełęcz Łaszczowa (powrót podobnymi zakrętasami, momentami przedzierając się przez dość grząski śnieg, przy czym pokrywał się tylko niedługi odcinek w połowie trasy; całość zajęła nam ok. 6 godzin przy trzech niedługich odpoczynkach).
Subiektywnie rzecz ujmując te zakątki Gór Bardzkich są turystycznie znacznie ciekawsze niż okolice samego Barda — rzeczywiście można poczuć smak gór.