Czy można swobodnie korzystać ze zdjęć pobranych z internetu? Czy brak możliwości ustalenia tożsamości autora utworu zwalnia z ewentualnej odpowiedzialności za naruszenie praw autorskich? Czy instytucja kultury może twierdzić, że nie wiedziała z kim się skontaktować w sprawie fotografii? Jak traktować wynikające z tabel ZPAF stawki honorariów za fotografie? Podpowiedzi na takie i podobne pytania poszukamy w kolejnym wyroku z cyklu „ściągnęli z sieci zdjęcie Czesława Miłosza” i zaczęły się problemy (nieprawomocny wyrok SO w Krakowie z 16 września 2020 r., I C 1716/19).
Orzeczenie dotyczyło roszczeń autorki zdjęcia prezentującego wizerunek Czesława Miłosza, które było używane co najmniej od 2011 r. do maja 2019 r. — bez zgody i wiedzy fotografki, a także bez podania nazwiska twórczyni — na plakacie reklamującym spektakl w internecie. Roszczenia obejmowały odszkodowanie w wysokości 6,2 tys. złotych (dwukrotność należnego wynagrodzenia) i 6,8 tys. złotych tytułem zadośćuczynienia za krzywdę spowodowaną nieoznaczeniem autorstwa oraz znaczną deformacją utworu, co stanowiło naruszenie autorskich praw osobistych.
Strona pozwana (najprawdopodobniej dom kultury) wskazała, że do naruszenia doszło przypadkowo, ponieważ pracownicy ściągnęli niepodpisane zdjęcie Czesława Miłosza z internetu i wykorzystali je dla popularyzacji wydarzenia kulturalnego, a po imprezie plakat zapomniano usunąć z sieci. Równocześnie uznano roszczenia odszkodowawcze co do kwoty 1,1 tys. złotych (taka stawka minimalna honorariów wynikała z tabel stosowanych przez ZPAF), ale też przedstawiono zarzut przedawnienia roszczeń, a także nadużycia prawa podmiotowego — bo powódka świadomie wykorzystuje brak wyraźnej i jednoznacznej informacji o swoim autorstwie swych zdjęć, które nie są dostatecznie zabezpieczone przed dalszym rozpowszechnianiem bez wiedzy i zgody autorki (sic!).
Sąd stwierdził, iż dom kultury nie może skutecznie usprawiedliwić się niemożnością ustalenia tożsamości autorki zdjęcia pobranego z internetu, a zatem dopuścił się naruszenia autorskich praw osobistych. Nie jest bowiem wystarczające stwierdzenie, że zdjęcie pobrano „z internetu” — jako instytucja kultury jest profesjonalistą, codziennie korzysta w ramach swej działalności z utworów różnych twórców — zatem stosuje się wobec niej podwyższony wzorzec staranności. Nie da się także zakwestionować, iż rozpowszechnienie portretu polskiego Noblisty oznaczało naruszenie autorskich praw majątkowych. W takim przypadku twórcy przysługuje pełen katalog roszczeń określonych w art. 78 pr.aut. i art. 79 pr.aut.
Jako bezzasadne uznano przy tym powoływanie się na minimalne stawki określone w tabelach ZPAF, ponieważ odszkodowanie za naruszenie praw autorskich oblicza się od „stosownego wynagrodzenia”, przez które rozumie się należność, którą otrzymałby autor, gdyby naruszyciel zawarł z nim umowę o korzystanie z utworu. Jest bowiem oczywiste, iż różni twórcy mogą liczyć na różne honoraria, zaś na ich wysokość przekłada się m.in. renoma i dorobek twórczy, walory artystyczne pracy, charakter publikacji. Stąd też sąd przyjął, że powódka mogłaby oczekiwać honorarium w wysokości 3,1 tys. złotych — zatem należne jej odszkodowanie wynosić powinno 6,2 tys. złotych.
Należności te oczywiście nie uległy przedawnieniu, albowiem jako roszczenia deliktowe ulegają przedawnieniu z upływem 3 lat od dnia, w którym poszkodowany dowiedział się albo przy zachowaniu należytej staranności mógł się dowiedzieć o szkodzie i o osobie obowiązanej do jej naprawienia (art. 442(1) kc).
Co więcej brak informacji o autorstwie (nazwisku twórcy) oraz znaczna ingerencja w kształt artystyczny fotografii — co stanowi naruszenie integralności więzi artystycznej twórcy z utworem (jest to zdjęcie studyjne, pozowane, sprzedawane w albumach i prezentowane na wystawach) — wywołała u powódki krzywdę, uzasadniającą przyznanie zadośćuczynienia w kwocie 5 tys. złotych.
I to by było na tyle, na razie — bo czuję, że o fotografiach prezentujących wizerunek Czesława Miłosza nie raz jeszcze usłyszymy…