A skoro wczoraj było o tym, że YouTube nie odpowiada za „nielegalne” treści wgrywane przez użytkowników, dziś czas na kilka akapitów o tym, że rozważając kwestię odpowiedzialności za rozpowszechnianie „pirackich” kopii oprogramowania trzeba przede wszystkim mieć na uwadze… czym jest rozpowszechnianie. I, wcale nie na marginesie: czy pokrzywdzony, który sam zaopiekował się dowodem przestępstwa, może sobie przy tym sam strzelić w kolano? (nieprawomocny wyrok SR dla m.st. w Warszawie z dnia 27 maja 2021 r., V K 40/19).
Sprawa dotyczyła mężczyzny, który prowadził na Allegro sprzedaż pirackiej kopii oprogramowania topograficznego, którego prawa przysługiwały firmie z U.S.A. (pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają przypuszczać, że chodziło o Garmina) co oskarżyciel potraktował jako nielegalne zwielokrotnianie i rozpowszechnianie prawnie chronionego utworu w celu uzyskania korzyści majątkowych (art. 116 ust. 2 w zb. z art. 117 ust. 1 pr.aut.).
art. 116 ust. 1-2 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych
1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie,
podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej,
podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Odnosząc się do aktu oskarżenia sąd zauważył, że:
- kluczowa dla oceny, czy zarzucany czyn można kwalifikować jako rozpowszechnianie utworu i jego zwielokrotnianie w celu rozpowszechniania jest wykładnia pojęcia „rozpowszechniania”. Przyjmuje się, że rozpowszechnianie wymaga dość szerokiego (może nawet nieograniczonego co do liczby) kręgu odbiorców utworu — tymczasem oskarżonemu dowiedziono, że wystawił na aukcję jedno urządzenie z dwoma programami topograficznymi, zatem wykluczone jest jego skazanie za zwielokrotnianie w celu rozpowszechniania i rozpowszechnianie utworu;
- co więcej trudno powiedzieć co dokładnie zrobił oskarżony: sprzedaną nawigację udało się przechwycić pokrzywdzonej firmie, której pracownicy „dokonywali jego odpakowania, uruchomienia i odczytywali jego zapisy poza jakąkolwiek obiektywną kontrolą„, przez co biegły nie potrafi ocenić czy nie doszło do niewykrywalnych obecnie zmian — i chociaż nie sposób przypisywać pokrzywdzonej zamiaru zmanipulowania dowodami, to jednak taki materiał nie nadaje się do kategorycznego przypisania oskarżonemu odpowiedzialności za przestępstwo piractwa;
- po trzecie wreszcie ściganie przestępstw następuje na wniosek pokrzywdzonego (art. 122 pr.aut.), którym jest Garmin Ltd. jako właściciel oprogramowania, tymczasem w sprawie wniosła osoba związana z polską spółką, przedkładając stosowne pełnomocnictwo — a przecież takie pełnomocnictwo nie jest wystarczające do skutecznego złożenia wniosku o ściganie, ponieważ w postępowaniu karnym pełnomocnikiem może być adwokat albo radca prawny, zaś osoba ta nie jest członkiem organu spółki Garmin Ltd., przez co jej wniosek o ściganie sprawcy był bezskuteczny.
Z tego względu oskarżony został uniewinniony od całości zarzutów.
(ujęcie czysto ilustracyjne — niemniej uwierzcie mi, że po Czeskiej Republice z aplikacją Mapy.cz jeździ się naprawdę przednio)