Brak winy w nadzorze wyklucza odpowiedzialność przewodnika zwierzęcia… (czytajcie dalej, bo ciekawe)

Szkoda wyrządzona przez zwierzę wiąże się z odpowiedzialnością przewodnika na zasadzie domniemania winy w nadzorze, zatem brak tejże winy odpowiedzialność wyklucza — to oczywista oczywistość, którą wykutą na blaszkę ma student drugiego roku prawa (ale tylko w ramach „zzzz”). Podchwytliwe pytanie brzmi: czy stajnia, której nie można zarzucić żadnych uchybień, może skutecznie domagać się pokrycia przez ubezpieczyciela wyrządzonej przez zwierzę szkody? Czy jednak — skoro brak winy w nadzorze odpowiedzialność wyklucza — to…


szkoda wyrządzona przez zwierzę brak winy
Ujęcie czysto ilustracyjne (fot. Olgierd Rudak, CC-BY-SA 3.0)

nieprawomocny wyrok SR w Zgierzu z 31 maja 2021 r. (I C 1399/19)
Nie zawsze wystąpienie szkody musi łączyć się z odpowiedzialnością za nią, zwłaszcza odpowiedzialnością opartą na zasadzie winy. Zdarza się bowiem nierzadko, że szkoda jest wynikiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności. O ile bowiem zwierzęta są odpowiednio zadbane, znajdują się na odgrodzonych wybiegach, pod opieką osoby posiadającej należyte kwalifikacje, nie można wymagać, że uczynione zostanie cokolwiek więcej w celu zapobieżenia szkodom wynikłym z naturalnej płochliwości zwierząt. Oznaczałoby to bowiem wymaganie niemożliwego. Sąd w pełni podziela prezentowane stanowisko powodów, że nie można on żadnego człowieka wymagać, aby utrzymał na lince spłoszone zwierzę, ważące przeszło 500 kg.

Sprawa dotyczyła roszczeń małżeństwa prowadzących „hotel dla koni” (to chyba po prostu stajnia?), których klacz (kilka dni po poronieniu źrebaka) przedarła się do będącej na przechowaniu klaczy należącego do klientki i tak ją pokopała, że zwierzę trzeba było uśpić (klacz przebywała w stajni od roku, a prowadzący stajnię chcieli ją odkupić). Stajnia wypłaciła kobiecie odszkodowanie za padłego konia (35 tys. złotych), a następnie — wskazując, że reakcja masztalerza była prawidłowa, a teren prawidłowo ogrodzony (w tym elektrycznym pastuchem), zaś przyczyna agresji zwykle spokojnego konia jest niejasna — wystąpiła do towarzystwa ubezpieczeniowego z roszczeniem quasi-regresowym z rolniczej polisy OC.

art. 50 ust. 1 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK
Z ubezpieczenia OC rolników przysługuje odszkodowanie, jeżeli rolnik, osoba pozostająca z nim we wspólnym gospodarstwie domowym lub osoba pracująca w jego gospodarstwie rolnym są obowiązani do odszkodowania za wyrządzoną w związku z posiadaniem przez rolnika tego gospodarstwa rolnego szkodę, będącą następstwem śmierci, uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia bądź też utraty, zniszczenia lub uszkodzenia mienia.

Ubezpieczyciel odmówił wypłaty: skoro sama stajnia twierdzi, że dochowano wszelkiej staranności w opiece nad zwierzętami i nikt nie ponosi winy za wypadek, a więc szkoda jest wynikiem interakcji dwóch zwierząt, przeto zdarzenie należy kwalifikować jako nieszczęśliwy wypadek, za który odpowiedzialności nie ponoszą ubezpieczeni — a przez to nie mogą domagać się naprawienia szkody z polisy.

art. 431 par. 1 kodeksu cywilnego
Kto zwierzę chowa albo się nim posługuje, obowiązany jest do naprawienia wyrządzonej przez nie szkody niezależnie od tego, czy było pod jego nadzorem, czy też zabłąkało się lub uciekło, chyba że ani on, ani osoba, za którą ponosi odpowiedzialność, nie ponoszą winy.

Sprawa trafiła do sądu, który przypomniał, że odszkodowanie z ubezpieczenia OC rolników przysługuje wówczas, gdy rolnik lub jego pracownik jest zobowiązany do naprawienia szkody wyrządzonej w związku z posiadanym gospodarstwem. Ten warunek w sprawie został spełniony, ponieważ klacz przebywała w stajni w związku z tym, że jej właściciele chcieli ją odkupić — nie była przechowywana w hotelu dla koni.

Odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną przez zwierzę (art. 431 par. 1 kc) dotyczy sytuacji, gdy zwierzę działa z własnego, samoistnego, niezależnego od człowieka popędu (w przypadku zachowań kierowanych i kontrolowanych przez człowieka podstawą odpowiedzialności przewodnika jest art. 415 kc). Osoba, która zwierzę chowa lub się nim posługuje, ponosi odpowiedzialność za wyrządzoną przez nie szkodę na zasadzie domniemania winy za własne zachowania (wina w nadzorze) oraz na zasadzie ryzyka w odniesieniu do osób, za które ponosi odpowiedzialność.
Oznacza to, że chociaż nie ma wątpliwości, iż istnieje związek przyczynowy między zdarzeniem (pokopaniem się koni) a szkodą (śmiercią klaczy) — to jednak stronie pozwanej udało się skutecznie obalić domniemanie winy. Rację ma bowiem pozwany ubezpieczyciel, że rację ma strona powodowa — wskazując, że do wypadku doszło bez winy masztalerza i bez ich własnej winy — zaś brak winy odpowiedzialność wyklucza.
Stwierdzając, że brak winy w nadzorze wyklucza odpowiedzialność przewodnika, nawet jeśli szkoda wyrządzona przez zwierzę ma związek z zachowaniem tego zwierzęcia — co oznacza, że stajnia nie była zobowiązana do zapłaty odszkodowania właścicielce martwego konia — a więc nie może też domagać się pokrycia wydatków z polisy — sąd oddalił powództwo w całości.

Zamiast komentarza: to taki dość paradoksalny przypadek kiedy człowiek chce jak najlepiej, a więc z własnej kieszeni płaci odszkodowanie, choć nie czuje się winny, a później bardzo wymownie usprawiedliwia się przed ubezpieczycielem — któremu wystarczy podane na tacy argumenty przekuć zarzut procesowy.
(A dzisiejszy casus dedykuję tym, którzy uważają, że prawo to tylko kruczki i formułki — bo przyznam, że sam musiałem strawić dobry kwadrans, żeby to ogarnąć.)

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

7 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
7
0
komentarze są tam :-)x