Jarosław Kaczyński „oszustem” nie jest — ale osobę, które zamawia usługę i za nią nie płaci, można publicznie krytykować ostrym słowem

A skoro niedawno wicepremier dr Jarosław Kaczyński podzielił się swoimi przemyśleniami na temat spłaszczenia struktury sądów, dziś czas na kilka akapitów o tym, że człowiek, który zamawia usługę i za nią nie płaci może być publicznie oceniany bardzo negatywnie — więc nawet jeśli Jarosław Kaczyński „oszustem” nie jest, to musi liczyć się z tym, że tacy jak on bywają nazywani „oszustami” (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 22 lipca 2021 r., I ACa 401/21).

Sprawa dotyczyła wpisu na Twitterze, w którym (ówczesny poseł) Ryszard Petru skomentował „aferę dwóch wież” w następujący sposób: „Żaden z Jarosława Kaczyńskiego biznesmen. Człowiek, który zleca wykonanie prac i po roku nie płaci jest po prostu oszustem”. Zdaniem zainteresowanego taka wypowiedź — nazwanie go „oszustem” — naruszała jego dobra osobiste, zatem do sądu wpłynął pozew, w którym zażądał przeprosin (za to, że „bezprawnie nazwałem Pana Jarosława Kaczyńskiego oszustem. Oświadczam, że brak było podstaw do sformułowania takich określeń. Ubolewam, że w wyniku mojego bezprawnego działania bezpodstawnie naruszyłem dobre imię i godność”), usunięcia wpisu z internetu oraz zapłaty 10 tys. złotych na zbożny cel.

Sąd I instancji uznał, że nazwanie kogoś „oszustem” jednoznacznie ma na celu spowodowanie ostracyzmu społecznego, zawodowego i obywatelskiego — nie można twierdzić, że jest to ogólna moralna ocena działań przedsiębiorców, którzy nie płacą za swoje zobowiązania. Użycie takiego sformułowania wobec osoby publicznej ma charakter dyskredytujący i godzi w autorytet byłego premiera i prezesa partii rządzącej. Działanie to było bezprawne — każdy ma prawo krytykować określone zachowania, ale zestawienie nazwiska Jarosława Kaczyńskiego z epitetem „oszust” niewątpliwie nie jest ani prawdziwe, ani nie zostało podjęte w obronie uzasadnionego interesu społecznego — zatem powodowi należą się przeprosiny, ale odmówił nakazania usunięcia wpisu i zasądzenia zadośćuczynienia, (por. „Nazwał Kaczyńskiego oszustem. Sąd: Petru musi przeprosić prezesa PiS”).

W apelacji od niekorzystnego wyroku Ryszard Petru podkreślił, że nie napisał, że Jarosław Kaczyński jest „oszustem”, ponieważ słowo „oszust” padło w pierwszym zdaniu, a dwa były zdania, z których tylko pierwsze („żaden z Jarosława Kaczyńskiego biznesmen”) odnosiło się do powoda. Natomiast po kropce było zdanie drugie („człowiek, który zleca wykonanie prac i po roku nie płaci jest po prostu oszustem”) — wypowiedź ocenna i abstrakcyjna — ogólny pogląd odnoszący się do wszystkich przedsiębiorców, którzy nie regulują swoich należności. Tymczasem subiektywnie odczucia powoda, który wziął to do siebie, nie mogą przesądzać o tym czy doszło do naruszenia dóbr osobistych. Niezależnie od tego Jarosław Kaczyński musi spostrzec, że już choćby z racji pełnionej roli może podlegać publicznej krytyce — a jeśli czynny polityk (poseł na Sejm RP) bierze się za robienie biznesów, to granice dopuszczalnej krytyki są znacznie szersze, niż w przypadku każdej innej osoby.

Sąd II instancji feralny wpis ocenił jeszcze inaczej: powództwo opiera się na założeniu, iż Ryszard Petru nazwał Jarosława Kaczyńskiego „oszustem”. Gdyby tak było, zdanie brzmiałoby „Jarosław Kaczyński jest oszustem”, a więc stanowiłoby stwierdzenie faktu. Tymczasem bez wątpliwości feralne zdanie (po kropce) stanowi wypowiedź ocenną („aksjomat”) — opinię powoda o nagannym zachowaniu jakim jest zamawianie prac i odmowa zapłaty. Podział wypowiedzi na dwa zdania jest zabiegiem łagodzącym wypowiedź, ale nie ma wątpliwości, iż Petru odnosił się także do Jarosława Kaczyńskiego — zarazem sformułowanie wypowiedzi jako nieweryfikowalnej w kategoriach prawdy i fałszu nie oznacza, iż nie może prowadzić do naruszenia dóbr osobistych — więc owszem, porównanie Jarosława Kaczyńskiego do oszusta oczywiście narusza jego dobra osobiste w postaci dobrego imienia i czci…
…chyba że zachodzi jedna z przesłanek wyłączających bezprawność działania pozwanego (art. 24 par. 1 kc), a mianowicie:

  • przesłanką wyłączającą bezprawność naruszenia dóbr osobistych jest prawdziwość rozpowszechnionych informacji i podniesionych zarzutów — tymczasem tymczasem medialne publikacje potwierdzają, że Jarosław Kaczyński był zaangażowany w planowaną inwestycję i prowadził negocjacje z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem; ta umowa nie została zawarta, zaś Kaczyński namawiał niedoszłego kontrahenta by wytoczył proces, w którym zezna, że „ta robota była zrobiona „dla nas, znaczy dla Srebrnej”” — co oznacza to, że polityk nie tylko miał świadomość, ale także bezpośrednio uczestniczył w negocjacjach biznesowych, które spaliły na panewce i co do których kontrahent podnosi określone zastrzeżenia;
  • okoliczność, iż wpis został zamieszczony w internecie, którego specyfika oznacza stworzenie „szerokiej możliwości otwartej oraz nieskrępowanej wymiany poglądów i ocen”, zaś ekspresja wypowiedzi internetowej uzasadnia przyzwolenie na „ostrzejsze, często skrótowe, dobitne i przejaskrawione opinie” (wyrok SN z 18 stycznia 2013 r., IV CSK 270/12);
  • przesłanką wyłączającą bezprawność naruszenia dóbr osobistych jest prawo do krytyki i korzystania z wolności słowa — wypowiedź stanowi przejaw udziału w debacie publicznej, a jeśli wódz partyjny prowadzi negocjacje biznesowe, a następnie odmawia zapłaty za wykonane usługi, to musi liczyć się z tym, że jego zachowanie będzie negatywnie oceniane, a owe oceny będą publicznie wyrażane — przeto nie sposób ocenić, by tłit Ryszarda Petru przekroczył granice dopuszczalnej krytyki;
  • w takim przypadku nie można żądać, by każda publiczna wypowiedź była jednoznacznie prawdziwa — bo wolność słowa chroni przed ingerencją władz publicznych nie tylko sformułowania, które odpowiadają prawdzie, ale także opinie, które nie są jednoznacznie weryfikowalne, zaś w przypadku konfliktu prawa do swobodnej wypowiedzi i ochrony godności jednostki nie sposób apriorycznie założyć wyższości (lub niższości) którejkolwiek z tych wartości;
  • zakwestionowany wpis jest elementem sporu politycznego pomiędzy dwoma czynnymi politykami, sprawującymi mandat poselski, dotyczył sprawy budzącej uzasadnione zainteresowanie opinii publicznej — bo przecież trudno się dziwić, że ludzie się interesują jak wygląda sprawowanie funkcji publicznej w świetle „wyznawanych zasad czy głoszonych haseł” — co oznacza, że wpis służył także realizacji społecznego prawa do informacji i publicznej wymiany poglądów.

Z tego względu sąd prawomocnie zmienił wyrok i oddalił powództwo w całości, a przegrana w obu instancjach kosztowała Jarosława Kaczyńskiego 3,6 tys. złotych.

PS jeśli kogoś interesuje czy fraza „Polak gorszego sortu” i „nie mają sprawnych głów i niesprawnie myślą” — to też Jarosław Kaczyński, z mównicy sejmowej o swoich rodakach — narusza dobra osobiste Polki, której poglądy polityczne są odmienne i która bierze udział w antyrządowych demonstracjach — a może jednak są chronione immunitetem parlamentarnym — odsyłam do wyroku SA w Warszawie z 4 września 2020 r. (VI ACa 638/18).

subskrybuj
Powiadom o
guest

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

4 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
4
0
komentarze są tam :-)x