A skoro parę dni temu było o tym, że być może przetwarzanie numeru telefonu nie jest niezbędne do windykacji zadłużenia, dziś czas na kilka akapitów o tym, iż nawet jeśli sam nieprawdziwy wpis w bankowym rejestrze dłużników może nie przesądzać o bezprawnym naruszeniu dóbr osobistych — to niewątpliwie należy tak oceniać zbywanie reklamacji rzekomego dłużnika, który próbuje się dowiedzieć o co właściwie w tym wszystkim chodzi (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 15 października 2021 r., VI ACa 596/19).
Sprawa zaczęła się od powstałego w 2005 r. zadłużenia w banku na kwotę 323 złotych; bank skierował dług do windykacji, po czym mąż dłużniczki uregulował należność. Jakiś czas później doszło do przekształceń organizacyjnych, wskutek czego część umów została przeniesiona do innego banku (rok 2007 słusznie kojarzy się z przejęciem części Banku BPH przez Pekao S.A.).
Czas płynął, kobieta składała wnioski o różne produkty finansowe, nierzadko spotkała się z odmową udzielenia kolejnych pożyczek… po 8 latach się okazało, że ów dług (przemnożony przez wielokrotność) został wpisany — dwa lata po jego spłaceniu — przez ten „nowy” bank do Systemu Bankowy Rejestr. Ponieważ liczne reklamacje, monity i żądania udostępnienia dokumentów okazały się bezowocne (bank nie miał żadnej dokumentacji, potrafił wyłącznie wyjaśnić, że wszystkie dane były przekazywane w oparciu o „zapisy systemowe i dane zmigrowane do systemu banku„), kobieta wytoczyła powództwo, w którym zażądała 100 tys. złotych zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych (m.in. godności i poczucia bezpieczeństwa) i 361 tys. złotych odszkodowania za utracone korzyści majątkowe, bo tak obliczyła konsekwencje finansowe odmowy udzielenia kilku kredytów na prowadzoną działalność gospodarczą.
art. 105 ust. 4 ustawy prawo bankowe
Banki mogą, wspólnie z bankowymi izbami gospodarczymi, utworzyć instytucje upoważnione do gromadzenia, przetwarzania i udostępniania:
1) bankom — informacji stanowiących tajemnicę bankową w zakresie, w jakim informacje te są potrzebne w związku z wykonywaniem czynności bankowych oraz w związku ze stosowaniem metod wewnętrznych oraz innych metod i modeli, o których mowa w części trzeciej rozporządzenia nr 575/2013;
2) innym instytucjom ustawowo upoważnionym do udzielania kredytów — informacji stanowiących tajemnicę bankową w zakresie, w jakim informacje te są niezbędne w związku z udzielaniem kredytów, pożyczek pieniężnych, gwarancji bankowych i poręczeń;
3) instytucjom kredytowym — informacji stanowiących tajemnicę bankową w zakresie niezbędnym do oceny zdolności kredytowej konsumenta, o której mowa w art. 9 ustawy z dnia 12 maja 2011 r. o kredycie konsumenckim;
4) instytucjom pożyczkowym (…) informacji stanowiących odpowiednio tajemnicę bankową (…) w zakresie niezbędnym do oceny zdolności kredytowej konsumenta, o której mowa w art. 9 tej ustawy, i analizy ryzyka kredytowego;
Sąd I instancji stwierdził, że wpis w bankowym rejestrze dłużników — upublicznienie informacji o braku spłaty zadłużenia — prowadzi do naruszenia dobór osobistych; a jeśli informacja jest nieprawdziwa, ponieważ dotyczy długu fikcyjnego — naruszenie ma charakter bezprawny. Owszem, bank ma prawo windykować niesolidnych klientów, a prowadzenie baz niesolidnych kredytobiorców jest dozwolone prawnie, jednak dane były nierzetelne, ponieważ odnosiły się do dawno spłaconej należności. O bezprawności naruszenia dóbr osobistych przesądza także brak staranności w weryfikowaniu danych zgłaszanych i utrzymywanych w rejestrze dłużników — bank twierdził, że musi mieć czas na sprawdzenie wszystkiego, ale przecież nie może to trwać 8 lat, przy ignorowaniu reklamacji rzekomych dłużników (zwłaszcza, że media dość szeroko opisywały nieprawidłowości — por. „Pekao: Fuzja wypaliła, są ofiary”).
Stwierdzając, iż co do zasady roszczenia nie uległy przedawnieniu, ponieważ okres ten należy liczyć nie daty wpisu długu, lecz od daty odmowy skorygowania błędnych informacji, sąd zasądził od banku na rzecz powódki 20 tys. złotych za doznaną krzywdę — ale odmówił przyznania odszkodowania, ponieważ kobieta nie udowodniła, iż wpis do Systemu Bankowy Rejestr spowodował takie szkody. (Ciekawe: kobieta wygrała proces w 4%, co na tutejszych łamach określa się jako paradoks „wygrał ale przegrał” — jednak sąd uznał, że jest to szczególny przypadek i nakazał zwrot zaledwie 2 tys. złotych tytułem kosztów.)
Od tego wyroku apelowały obie strony: powódka uważała, że tysiąc złotych zadośćuczynienia za każdy miesiąc naruszenia dóbr osobistych jest kwotą adekwatną do doznanych niedogodności, a także polemizowała z tym, iż nie wykazała doznania szkody majątkowej. Natomiast zdaniem banku wpis danych do legalnego rejestru dłużników nie może być traktowany jako działanie bezprawne, zwłaszcza, że kobieta miała nieuregulowane zobowiązania, zaś tak czy inaczej nie wykazała wyrządzenia jej krzywdy niezbędnej do przyznania zadośćuczynienia (art. 448 kc); zaskarżono także zbyt niski zwrot kosztów.
Sąd odwoławczy przyznał rację — częściowo — obu stronom. Rację ma powódka, że delikt polegał bowiem nie tyle na tym, że w bankowym rejestrze dłużników wpisano nieprawdziwe dane, lecz na tym, że nieprawdziwy wpis o nieistniejącym (a przynajmniej nieudowodnionym) zadłużeniu figurował w rejestrze przez 8 długich lat. Rzecz także nie w tym, który bank (stary czy ten przekształcony) zgłosił dane rzekomej dłużniczki — sęk w tym, że pozwany bank zbywał wielokrotne reklamacje i nie usunął wpisu, zaś panujący w banku „bałagan prawno-księgowy” nie usprawiedliwia takich zachowań.
Niewątpliwie zachowania pozwanego, polegające na ciągu opisanych zaniechań naruszyły dobra osobiste powódki, w postaci godności i poczucia bezpieczeństwa, gdyż została napiętnowana jako niesolidny dłużnik, który nie spłaca swoich zobowiązań, nie wiedziała jakie są źródła tychże domniemanych zobowiązań oraz przede wszystkim nie mogła otrzymać dokumentów i informacji celem ich wyjaśnienia, bo pozwany ich nie posiadał, względnie nie chciał udostępnić. Długo jednak nie tylko utrzymywał informacje o wierzytelności w Systemie Bankowy Rejestr, ale i też przez kilka miesięcy nie umiał udzielić rzeczowej informacji, nawet zatem reklamację z 2016 r. rozpatrywał z niezrozumiałym opóźnieniem, na co również zwrócił uwagę Rzecznik Finansowy. Powódka tym czasem została napiętnowana jako nieuczciwy dłużnik, miała trudności w uzyskaniu kredytu, czy nawet karty kredytowej, trudno jej było się nawet bronić, nie dysponując informacjami na temat konkretów zarzucanego długu.
Nieprawdziwy wpis w bankowym rejestrze dłużników niewątpliwie piętnuje każdego jako niesolidną osobę, przez co prowadzi do naruszenia jej godności i dobrego imienia, zaś brak szans na merytoryczne wyjaśnienie tematu i „bezduszne” przerzucanie się banków odpowiedzialnością stawia człowieka w „kafkowskiej” sytuacji — uważa się go jako osobę nieuczciwą, ale bez szans wyjaśnienia problemów. Takie zaniechanie oczywiście godzi w poczucie bezpieczeństwa człowieka, które jest jednym z dóbr osobistych w rozumieniu art. 23 kc.
Wcale nie na marginesie sąd skonstatował, że bank powinien być solidniejszy jeśli chodzi o zarządzanie pieniędzmi, w tym egzekwowanie należności — jeśli zatem uważa, że klient jest mu coś dłużny, to powinien starać się ściągnąć ten dług, a nie bawić się we wpisywanie danych do rejestrów — zwłaszcza, że
brak jakichkolwiek działań, zmierzających do wyjaśnienia sytuacji, wezwania do zapłaty, udokumentowania roszczenia, wreszcie jego egzekucji, świadczy o tym i stwarza domniemanie, iż zobowiązanie w rzeczywistości nie istnieje.
W ocenie sądu odwoławczego trwające 8 lat naruszenie oznacza wyrządzenie krzywdy w rozmiarze uzasadniającym podwyższenie zadośćuczynienia pieniężnego o kwotę 20 tys. złotych. Bezzasadne są jednak żądania powódki odnoszące się do odszkodowania: przedstawione przez nią dowody nie pozwalają wytyczyć związku przyczynowego między zaniechaniem banku a rzekomo poniesioną szkodą.
Rację ma jednak także bank, że skoro powódka sprawę w I instancji „wygrała, ale przegrała” (w sumie zyskała 8% tego, co chciała), to przysługuje mu zwrot kosztów procesu w kwocie 6,6 tys. złotych (natomiast „z uwagi na fakt, iż każda ze stron częściowo wygrała , częściowo przegrała postępowanie apelacyjne, przy czym w zakresie naruszenia dóbr osobistych powódka wygrała sprawę co do zasady, zaś odnośnie odszkodowania przegrała w całości” sąd zniósł wzajemnie koszty postępowania apelacyjnego).