Czy dorysowanie hitlerowskiego wąsika do wizerunku polityka może naruszać jego dobra osobiste? Czy jednak skoro dozwolone jest rozpowszechnianie wizerunku osób powszechnie znanych, to wolno w ten sposób krytykować krzykliwego demagoga?
wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 11 października 2021 r. (V ACa 493/21)
Brutalizacja życia publicznego jest zjawiskiem niepożądanym i że każdy jej przejaw powinien spotykać się z krytyką, ale powinna to być krytyka rzeczowa a nie podyktowana wyłącznie chęcią dokuczenia innej osobie. Prawo do krytyki osób publicznych stanowi filar demokratycznego państwa i znajduje ochronę zarówno w art. 54 Konstytucji RP jak i w art. 10 ust. 1 Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności, jednak krytyka ta powinna odbywać się z poszanowaniem przeciwnika politycznego i jego godności.
Sprawa zaczęła się od przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, który z mównicy sejmowej wykrzyczał — pod adresem posłów opozycji — „nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata, niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami!!!”
Półtora roku później Adam Struzik udostępnił na Twitterze, pod wpływem dyskusji o śmierci Pawła Adamowicza, wrzucone przez innego internautę zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego — przerobiony kadr z tego wystąpienia z „dorysowanym charakterystycznym zarostem”. Dzień później wpis usunął, jednak do sądu trafił pozew, w którym wódz zażądał przeprosin i wpłaty 10 tys. złotych na zbożny cel za naruszenie dóbr osobistych (por. „Kaczyński porównany do Hitlera. Struzik musi przeprosić prezesa PiS”).
Zdaniem pozwanego roszczenia były o tyle bezzasadne, że nie jest autorem karykatury, a wyłącznie udostępnił znalezioną satyryczną grafikę, zaś tak czy inaczej jego działanie stanowiło przejaw uzasadnionej krytyki prowadzonej w interesie publicznym.
Analizując spór sąd doszedł do następujących wniosków:
- przywódca kraju i lider partii rządzącej jest osobą publiczną i powszechnie znaną, a więc co do zasady nie jest wymagana zgoda na rozpowszechnianie jego podobizny (art. 81 pr.aut.) — jednak trzeba pamiętać, iż publikacja konkretnego ujęcia osoby powszechnie znanej może godzić w dobra osobiste w postaci jej wizerunku, a to poprzez naruszenie dobrego imienia lub prywatności;
- rację ma pozwany, iż wpływowy i zajmujący eksponowane stanowiska polityk musi mieć grubszą skórę i nie może być przewrażliwiony na swoim punkcie — aczkolwiek nie każda krytyka mieści się w granicach wolności słowa, zarazem konieczności znoszenia ostrej krytyki nie można interpretować jako automatycznego pozbawienia uprawnień wynikających z art. 23 kc;
- prawo chroni swobodę do wypowiedzi satyrycznej i karykatury, która jest jednym z narzędziem publicznej krytyki — ale nawet satyra nie może deprecjonować innych osób, a zwłaszcza ich poniżać i odzierać z godności („zabronione więc będą wszelkiego rodzaju pamflety i paszkwile, stanowiące zwyrodniałe, szkodliwe odmiany satyry”);
- z odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych nie zwalnia fakt, iż sprawca ograniczył się wyłącznie do powielenia obrazka początkowo upublicznionego przez inną osobę — każdy odpowiada za swoje działania, wyłącznie od zainteresowanego zależy czy i od kogo będzie domagał się sprawiedliwości;
- stąd też jest jasne, że „doszukiwanie się podobieństw” i porównywanie ze zbrodniarzem wojennym wykracza poza dozwolone kramy krytyki — Adolf Hitler jest powszechnie znany także jako nieobliczalny furiat podejrzewany o zaburzenia psychiczne — osoba Jarosława Kaczyńskiego dzieli opinię publiczną, co wcale nie oznacza, iż można go swobodnie porównywać do Führera, nawet jeśli komuś podobnie kojarzy się gestykulacja (od siebie dodam, że test prawdy jest zbyteczny — ale prawda zawsze wyjdzie na jaw);
- owszem, każdy ma prawo zabierać publicznie głos przeciwko mowie nienawiści — ale krytyka zachowań umiłowanego przywódcy nie usprawiedliwia tak drastycznych porównań i nie pozwala na dorysowanie hitlerowskiego wąsika do podobizny nielubianego polityka;
- bezskuteczny jest także argument o braku bezprawności działania ze względu na to, że Jarosław Kaczyński sam swoim zachowaniem prowokuje taką krytykę — wzajemność naruszeń nie jest przesłanką wyłączającą odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych, nie może także prowadzić do wniosku, iżby wniesienie powództwa oznaczało nadużycie prawa podmiotowego.
Z tego względu sąd prawomocnie uwzględnił roszczenia — nakazując zarówno zamieszczenie na Twitterze przeprosin, jak i zasądzając 10 tys. złotych na wskazany cel społeczny.
Zamiast komentarza: tekst powstał nieco przed putinowską napaścią na Ukrainę — i coś mi świta, że jednak liczy się prawidłowo widziany kontekst…