cytat na dziś: “For God’s sake, this man cannot remain in power” (Joe Biden podczas przemówienia w Warszawie, 26 marca 2022 r.)
Zaczynając od początku: jestem, byłem i będę niepoprawnym amerykanofilem, toteż nie tylko napisałem swego czasu pracę magisterską o prezydencie U.S.A., ale także od zawsze twierdzę, że wszystkie antyamerykańskie hasełka to tylko młyn na wodę radzieckich i rosyjskich władyków, niezależnie od tego, czy pochodzą ze środowisk lewackich („pokój, rozbrojenie, odprężenie, precz z Pershingami w Europie!”), artystycznych („Bonzo Goes to Bitburg” i „Kinky Sex Makes the World Go 'Round”). czy też ultraprawicowych (dla których samo powstanie Stanów Zjednoczonych było efektem spisku i dowodem, że masoneria rządzi światem). Dlatego przypuszczam — głośno twierdzę — że na pewno lepiej gnić pod amerykańskim butem, niż obrastać rosyjskim sadełkiem (chyba że ktoś nazywa się Kim Philby, Jean-Paul Sartre czy Gerhard Schroeder).
Nie mam też wątpliwości, że z międzynarodowym bandytyzmem nie można poczynać w białych rękawiczkach, zamiast nich zawsze lepsze są rękawice bokserskie. Już pierwszego dnia rosyjskiej napaści na Ukrainę napisałem, że przydałoby się wywołać ducha Reagana — który dobrze wiedział, kiedy i z kim trzeba negocjować, ale wiedział też kiedy, komu i jak trzeba się postawić. Kanoniczne „evil empire”, wyborne „we begin bombing in five minutes” — kiepski aktor (czy kogoś P.T. Czytelnikom to nie przypomina?) nie bał się użyć pełni swego kunsztu, by przynajmniej powiedzieć co myśli o sowieckim imperium i jego polityce.
„My fellow Americans, I’m pleased to tell you today that I’ve signed legislation that will outlaw Russia forever. We begin bombing in five minutes.” (Ronald Reagan, 11 sierpnia 1984 r.)
(Ciekawe: niektórzy twierdzą, że to naprawdę była tylko gra, że prezydent Reagan po prostu udawał takiego szybkiego rewolwerowca, co to najsamprzód strzela, a później pyta — żeby władcy z Kremla uważali go za nieobliczalnego i się go bali.)
Wczorajsze „for God’s sake, this man cannot remain in power” Joe Bidena wpisuje się w ten nurt w znakomity sposób. Warszawskie przemówienie, w którym wyraźnie zostało powiedziane, że Putin nie może pozostać przy władzy, to pierwszy wyraźny głos: z bandziorami polityki się nie robi, do bandziorów się strzela. Nawet jeśli na dziś NATO odżegnuje się od bezpośredniej interwencji w Ukrainie, Rosjanie — których mimo wszystko należy zaliczyć do pierwszych Władimira Władimirowicza Putina — powinni wziąć się w garść i usunąć niebezpiecznego satrapę.
(Naczytawszy się o historii mogę powiedzieć, że to jest przemówienie, którego zabrakło przed 1938 rokiem — tymczasem Putin jest już po swoim Sudetenlandzie i po Kłajpedzie, ale jeszcze przed Háchą (bajdełej ciekawe co teraz sobie myśli Janukowycz i czy zajrzało już mu w oczy widmo Quislinga?), no i przed wrześniem… Zaś biorąc pod uwagę, że „Putin” nieprzypadkowo rymuje się ze „Stalin”: to już jest etap prowokacji, stref wpływu i „bliskiej zagranicy”, walki z cywilami i wywózek.)
Sęk w tym, że Rosja nie uznaje negocjacji z pozycji negocjacji, ugody na bazie wzajemnych ustępstw i wzajemnego szacunku. Zamiast tego Rosja od kilku stuleci uznaje tylko negocjacje z pozycji siły (i czuje respekt wyłącznie przed siłą), ustępuje wyłącznie przed zdecydowaniem, a szanuje tylko tego, przed kim czuje respekt. Macron i jego obawy przed „escalade des mots et des actions en Ukraine”, nawet jeśli powodują na Kremlu wystrzały (z odkorkowywanych szampanów, oczywiście tych skitranych jeszcze przed wprowadzeniem embarga), to z pewnością także kąśliwe komentarze, w których idiot utile może być łagodniejszym określeniem.
Więc nie, nie pcham Polski do wojny — ale zwracam uwagę, że ta wojna już się toczy, i to jest także nasza wojna. Ukraina walczy i ginie za nas; będzie walczyć i ginąć, dopóty ta wojna się nie skończy. Jeden ze sposobów: „this man cannot remain in power”!
PS niedowiarkom przypominam, że gdyby nie Ameryka… jesienią 1917 r. Ententa robiła już bokami (nawet bez wycofania się przez Lenina z wojny), gdyby nie Ameryka, front zachodni nie doczekałby rewolucji listopadowej w Berlinie; po grudniu 1941 r. Armia Czerwona jeździła amerykańskimi dżipami i jadła amerykańskie konserwy, no i to Amerykanie tłukli się na dwóch frontach (a łącznie było ich nawet trzy).