Czy określenie „patostreamer” o dziennikarzu internetowym, który słynie z mocno ostrych wypowiedzi, stanowi bezprawne naruszenie dóbr osobistych? Czy jednak ostre publiczne słowa mogą zasługiwać na ostrą ocenę? Czy zatem dobra osobiste narusza — stosowany bez ładu i składu — argumentum ad Hitlerum? Czy możliwa jest wzajemna odpowiedzialność za wzajemne naruszenia dóbr osobistych? I, wcale nie na marginesie: czy nieprawidłowo sformułowane żądanie może wykluczać wygranie sprawy, nawet jeśli co do zasady racja i słuszność są po naszej stronie?
wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 12 maja 2022 r. (I ACa 1050/21)
1) Debata publiczna charakteryzuje się daleko posuniętą wolnością słowa. Za dopuszczalne są w niej w szczególności wyrażenia ocenne, nawet gdyby niosły znaczny negatywny ładunek emocjonalny.
2) Wypowiedzi ocenne nie podlegają badaniu według kryterium prawda/fałsz, a jedynie pod kątem tzw. ekscesu krytyki, tj. krytyki nieznajdującej żadnego usprawiedliwienia z uwagi na jej formę lub brak jakiejkolwiek podstaw faktycznych dla głoszonych ocen.
Orzeczenie dotyczyło pozwu o ochronę dóbr osobistych, w którym powód zażądał od strony pozwanej zadośćuczynienia pieniężnego i przeprosin za publiczne nazwanie „patostreamerem”, podanie nieprawdziwej informacji, by popełnił kilka czynów zabronionych, w tym co najmniej jednego przestępstwa i „publiczne imputowanie mu, że nie jest dziennikarzem”.
W odpowiedzi pozwana fundacja wniosła pozew wzajemny, wnosząc o zasądzenie zadośćuczynienia i nakazanie przeprosin za wysuwane pod adresem organizacji pomówienia i „publiczne poświadczanie nieprawdy”.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwalają ocenić, iż powodem był Marcin Rola, a stroną pozwaną fundacja Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, por. „OMZRiK nie musi przepraszać za nazwanie Marcina Roli z wRealu24 patostreamerem”.)
Sąd I instancji stwierdził, że prawdą jest, że powód został prawomocnie skazany za określenie demonstrujących feministek „spędem neonazistek, spędem feminazistek, dziadostwem intelektualnym, patologią umysłową i nazizmem”, zaś podanie prawdziwej informacji obala bezprawność naruszenia dóbr osobistych. Nie narusza także czci lub dobrego imienia sformułowanie „zwący siebie dziennikarzem”, ponieważ jest to subiektywna ocena całokształtu działalności. Nie da się też użyć, iż powód używa dosadnego i kontrowersyjnego języka („faszystowska organizacja”, „to są przodkowie morderców z Auschwitz”, „mentalni przodkowie nazistów”, ponadto określał fundację mianem „faszystowskich jaczejek„, „świń faszystowskich” i„„nazistowskiej hydry”, a także zdarzają mu się wypowiedzi popierające przemoc), co wszakże nie usprawiedliwia epitetu „patostreamer”. Oznacza to, że doszło do wzajemnego naruszenia dóbr osobistych — zaś w takiej sytuacji prawidłowe będzie nakazanie wzajemnych przeprosin.
Od tegoż jakże salomonowego wyroku wpłynęły dwie apelacje: Marcin Rola podniósł, że nie jest przestępcą, ponieważ w tzw. międzyczasie został uniewinniony po skardze nadzwyczajnej wniesionej przez Zbigniewa Ziobrę, zaś sformułowania stosowane przez OMZRiK oczywiście wykraczały poza granice wolności słowa. Fundacja natomiast podtrzymała stanowisko, iż sposób w jaki powód uprawia dziennikarstwo usprawiedliwia użycie określenia „patostreamer”.
Sąd odwoławczy wydał kolejny salomonowy wyrok — oddalając wzajemne roszczenia stron: bezsporne jest, iż powód, który prowadzi aktywną działalność publiczną — uważa się za dziennikarza — został prawomocnie skazany z art. 212 kk, a następnie uniewinniony przez Sąd Najwyższy (wyrok SN z 13 października 2021 r., I NSNk 1/21), zatem co do zasady ta informacja była prawdziwa. Nie ulega też wątpliwości, że biorąc w debacie publicznej zdarza mu się przekraczać granice dobrego smaku („wieszakowate pasztety z wąsem”) i posługiwać ordynarnymi inwektywami („kocmołuchy”, „świnie faszystowskie”); ostrym językiem posługuje się także strona pozwana. Istota sporu odnosi się jednak do wypowiedzi ocennych, które zasadniczo nie podlegają testowi prawdziwości, można je oceniać wyłącznie pod kątem przekroczenia granic krytyki — które są granicami wolności słowa. Stąd też nie jest bezprawne sformułowanie podważające warsztat i kwalifikacje dziennikarskie u powoda; nie jest bezprawnym także użycie określenia „patostreamer”, bo chociaż działalność powoda w pojęciu tym się nie mieści, to „język jest zjawiskiem żywym, a poszczególne pojęcia ewoluują – w tym zmieniają, niuansują, rozszerzają swoje znaczenie”, liczy się także kontekst odbioru — zatem całość okoliczności czyni dopuszczalnym wyrażanie negatywnych ocen dotyczących sposobu publicznego funkcjonowania Marcina Roli.
Odnosząc się natomiast do żądań fundacji OMZRiK sąd zwrócił uwagę, iż nie ma wątpliwości, iż bezzasadny argumentum ad Hitlerum dobra osobiste narusza zawsze, toteż skierowane pod jej adresem określenia granice wolności słowa przekroczyły, nawet jeśli uznać je za subiektywnie, krytyczne opinie. Jednakże odkąd każdy proces dotyczy żądania, a dość ogólnie sformułowane żądanie dotyczyło przeprosin za „publiczne poświadczanie nieprawdy”, tj. określenie jednego z przestępstw (art. 271 kk), to rzecz jasna takich zachowań Marcinowi Roli zarzucać nie sposób — a więc nie można żądać złożenia przeprosin za coś, czego się nie uczyniło (natomiast sąd może nieco korygować treść oświadczenia, ale przepisywać je na nowo).
Sumarycznie wychodzi na to, że mecz Marcin Rola-OMZRiK mógłby skończyć się wynikiem 0:1 — mógłby, gdyby fundacja nie strzeliła gola ze spalonego.