Okazuje się, że z geofilozofią Gór Łużyckich sprawa nie jest aż taka prosta. Pozwala to niektórym teoretykom być zdania, że ten skrajnie zachodni skrawek Sudetów nazywa się jak się nazywa (Lužické hory / Lausitzer Gebirge aka Zittauer Gebirge / Žitavské hory); inni zaś trwają przy opinii, iż Góry Żytawskie to jedno z pasm (pasemek?) wchodzących w ich skład. Uwielbiam takie dywagacje, bo bardzo mnie wkurzają, aczkolwiek się nie znam, więc (zgodnie z odwieczną księgą Internetów) chętnie się wypowiem: jedno licho, na które każdy ma swoją nazwę. Traf chciał, że Czesi wolą się odnosić do Łużyc, na które ongiś mieli chrapkę, natomiast Niemcy do miasta o dźwięcznej nazwie Žitawa (Wikipedia ładnie podpowiada, że w jego herbie jest tak czeski lew, jak dolnośląski orzeł piastowski, co trafnie podpowiada, że jego los podobny jest do losu Kopanicy)… …mniejsza z tym — bo przecież dość rzec, że specjalnie dla Was, P.T. Czytelnicy, przetarliśmy niedawno kilka szlaków w Zittauer Gebirge, żeby opowiedzieć czy warto wyskoczyć w Góry Żytawskie.
Dla rozwiania wątpliwości: Zittauer Gebirge stanowczo zaliczają się do górek ultraspokojnych — niewysokie, bardzo kompaktowe, mocno przypominają pobliskie Góry Połabskie. Ich szczególną cechą jest gęsta plątanina ścieżek, szlaków, skrętów i skrótów — można powiedzieć, że co 100 metrów można zmienić zdanie i kierunek marszu. Istny fristajl!! Ten widoczek już był na tutejszych łamach, ale co tam: Scharfenstein z pewnością sam w sobie wart jest uwagi, a rozpościerająca się zeń panorama Sudetów — w trójnasóbTöpfer skłonił nas do ciekawej konstatacji: choćby skały s***y, w Polsce będzie się budowało wieże, najlepiej takie, żeby za parę lat trzeba było odbudowywać (por. komentarze), bo dzięki temu Ziutex zarobi trzy razy. A durny Niemiec przyczepi metalową drabinkę na wierzchołek skały — i nie rozumie, że nie ma w tym interesu za feniga.Skądinąd widoczek z Töpfera całkiem ciekawy — tam po lewej stoi i sapie, dyszy i dmucha — nasz polski Turów…Mały disklajmer: nie wspinam się (kiedyś miałem fazę, żeby zacząć, ale to było w czasach, kiedy chyba na wszystko co nie w górach mówiło się per „lekkoatletyka”… ale kawałek kursu w „Betlejemce” widziałem na własne oczy), ale piaskowiec naprawdę uwielbiam (czasem sobie myślę, że jak dla mnie cała nasza planeta mogłaby być z piaskowca)Burg Oybin, a raczej jego resztki; tam nie byliśmy i raczej nazbyt prędko nie będziemy — ale popatrzeć z daleka zawsze możnaDzień drugi zaczęliśmy od szturmu na Hochwald / Hvozd (zdjęcia kamiennej, nie tak tragicznej wieży, Wam podaruję, podobnie jak rozpierniczonej budy na drugim z wierzchołków). Natomiast panorama na resztę Gór Łużyckich — całkiem, całkiemI pierwsze familijne foto, przy słupku granicznym — bo warto pamiętać, że Zittauer Gebirge / Žitavské hory / Góry Żytawskie są górami granicznymi (jak się kiedyś będziemy bardzo nudzić, poszukamy ich śladu na terytorium RP, choć raczej się to nie uda)Waldtorwächter (w tle); cały czas strasznie gorąco, więc tego dnia chyba więcej było odpoczywania niż maszerowania (tak jak lubię, tj. żartuję ;-)Kelchsteine — i taka ciekawostka: tutaj wolno się wspinać, acz bez użycia magnezji i z asekuracją tylko z ringów (chwilę po wykonaniu tego zdjęcia przyszła sobie taka niemiecka rodzinka 60+ z synem (bo to w niedzielę po obiedzie było) i zaczęła się wspinać)I jeszcze familijny pstryk ze Starej Lipskiej cesty — pozdrawiamy ze szlaku, bo w momencie kiedy czytacie te słowa, my znów na szlaku :-)
Dla zainteresowanych — garść wskazówek i odnośniki do map:
dzień pierwszy, przez Zittauer Gebirge: parking za Eichgraben — Heideberg — Scharfenstein — Böhmische Aussicht — Töpfer (582 m n.p.m.) — przejście pod Gratzer Steine — Götzenstein — Ameisenberg — Katzenkerbe — Kurort Oybin — powrót przez Kastenturm — parking (całość ok. 16 km, co do czasu przejścia to powiem, że potrzeba było mnóstwa krótszych i dłuższych odpoczynków, bo duszno i gorąco…)
dzień drugi, przez Góry Żytawskie: parking Kammloch — Hvozd (749 m n.p.m.) / Hochwald (743 m n.p.m.) — pod Piketem — Na čáře — Jánské kameny — Stará Lipská cesta — przejście Krompach-Valy — Marienhütte — zejście i obejście Kurort Oybin — Elefant / Waldtorwächter — Kelchsteine — parking (ok. 14 km, tempo także ultra, tj. ultraspokojne).