Czy forum internetowe może ponosić odpowiedzialność za komentarze napisane przez anonimowych użytkowników? A może za treść swych wypowiedzi może odpowiadać tylko ich autor? Czy prawo wymaga moderacji komentarzy przed ich publikacją w sieci? To już było, więc może: czy termin przedawnienia roszczeń wynikających z rozpowszechniania wpisów internautów wiązać należy z datą, w której poszkodowany dowiedział się o ich treści — czy jednak będzie to dzień, kiedy wypowiedź została finalnie usunięta z zasobów portalu? (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 13 lipca 2022 r., V ACa 747/21).
Sprawa zaczęła się od kilku zamieszczonych w portalu kobiecym komentarzy o pewnym ginekologu. Niektóre posty były niepochlebne, inne nie; lekarz wiedział, że opinie o nim pojawiają się w sieci; tak przeleciała dekada z haczykiem, po czym zainteresowany wezwał serwis do usunięcia dotyczących go wpisów.
Część wypowiedzi została usunięta, lecz mężczyzna spostrzegł, że jego dane są nadal widoczne w wyszukiwarce, zatem — wiążąc zdarzenie z faktem, że w przeszłości kilka razy odmówiono mu zatrudnienia na intratnych posadach — najsamprzód wezwał portal do usunięcia informacji z Gógla, a następnie pozwał go o 38 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych (m.in. czci, wizerunku, nazwiska) oraz 12 tys. zł za publikowanie danych osobowych z naruszeniem przepisów RODO.
art. 14 ust. 1 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną
Nie ponosi odpowiedzialności za przechowywane dane ten, kto udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę nie wie o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności, a w razie otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie uniemożliwi dostęp do tych danych.
art. 15 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną
Podmiot, który świadczy usługi określone w art. 12–14, nie jest obowiązany do sprawdzania przekazywanych, przechowywanych lub udostępnianych przez niego danych, o których mowa w art. 12–14.
Odnosząc się do tych żądań sąd przypomniał, że wydawca portalu internetowego może ponosić odpowiedzialność za komentarze autorstwa anonimowych użytkowników, jeśli ich treść w bezprawny sposób narusza dobra osobiste osób trzecich. I owszem, część komentarzy, w których podważano kompetencje zawodowe lekarza, w owe dobra godziła: wprawdzie medyk musi liczyć się z publiczną krytyką, która w internecie przybiera często ostrą postać, to wypowiedź taka nie może być złośliwa i tendencyjna, wulgarna, poniżająca i odbiegająca od faktów, a to dlatego, że nierzetelnej krytyki nie sposób usprawiedliwić swobodą wypowiedzi.
Prawo przewiduje jednak pewne ograniczenia jeśli chodzi o odpowiedzialność usługodawcy świadczącego usługi elektroniczne: serwis internetowy może ponosić odpowiedzialność za bezprawne działania użytkowników — pod warunkiem, iż o nich wiedział i nie uniemożliwił do nich dostępu. Prawo nie nakłada przy tym obowiązku uprzedniej weryfikacji danych pod kątem ich bezprawności, toteż jakakolwiek forma moderacji komentarzy na forum internetowym nie jest wymagana. Biorąc zatem pod uwagę, że strona pozwana dowiedziała się o bezprawnym charakterze wpisu dopiero po dekadzie („rzeczą pozwanego było udowodnienie, że nie miał świadomości istnienia inkryminowanego komentarza internauty” — tak sąd widzi rozkład ciężaru dowodu w kontekście stosowania art. 14 ust. 1 uośude), a usunęła go bezzwłocznie po otrzymaniu wezwania — nie sposób przypisać jej odpowiedzialności za naruszenie dóbr osobistych lekarza.
Niezależnie od tego w ocenie sądu roszczenia były już dawno przedawnione: odpowiedzialność ex delictu przedawnia się po upływie 3 lat od chwili, w której poszkodowany dowiedział się o szkodzie i osobie zobowiązanej do jej naprawienia, zatem wniesione po 11 latach powództwo nie mogło zakończyć się sukcesem. Wprawdzie w apelacji powód przekonywał, że skoro komentarz widniał na forum internetowym od 11 kwietnia 2007 r. do 10 lipca 2018 r., to nie sposób wiązać rozpoczęcia biegu terminu przedawnienia roszczenia z początkową datą publikacji — tu jednak sąd odwoławczy stwierdził, że w przypadku naruszenia trwałego (które jest czymś innym, niż naruszenie powtarzające się, ponieważ powstało w momencie jednego zdarzenia, tj. publikacji posta) termin przedawnienia roszczeń nie może być odnoszony do końcowej daty owego naruszenia (od siebie bym dodał: zwłaszcza, że wiedział, ale nic nie robił, art. 120 par. 1 kc).)
Zamiast komentarza: z wszystkim się zgadzam, oprócz oczywiście tego nieszczęsnego dowodu, że się o czymś nie wiedziało — bo przecież nawet SN stwierdził, że owszem, może i wydawca forum musi się nieco pogimnastykować, ale tylko pod warunkiem, że komentarze anonimowych użytkowników moderuje — bo skoro moderuje, to powinien szlam odcedzić (por. „Nie wystarczy, że wydawca portalu zasłoni się brakiem wiedzy o bezprawnych komentarzach internautów — musi też udowodnić, że naprawdę o wypowiedziach nie wiedział”).