Alpy z psem na lajcie (cz. III Południowy Tyrol)

A skoro opowieść o naszej alpejskiej objazdówce dzieli się na rozdziały według podchwytliwego klucza (por. „Alpy z psem na lajcie (cz. II — Francja i Italia)”), równie podchwytliwy jest tytuł dzisiejszego odcinka. Jako się rzekło Südtirol to kraina administracyjnie położona w Italii, w której wszystko — krajobraz, architektura, nazwy miejscowości, język — usilnie, że dotarliśmy już do Austrii (na tyle usilnie, że będąc tam naprawdę musiałem sobie przypominać, że wciąż jesteśmy we Włoszech).
A ponieważ wziąłem aparat (ale nie Zorki 5) i zrobiłem parę zdjęć…


Passo di Stelvio
Passo di Stelvio (aka Stilfser Joch) to nie tylko granica Lombardii i Południowego Tyrolu (a właściwie prowincji Trentino-Alto Adige), ale też druga co do wysokości alpejska przełęcz, przez którą prowadzi asfaltowa szosa (sięgając 2758 m n.p.m. jest zaledwie o 12 metrów niższa niż Col de l’Iseran). Niektórym na tych zawijasach może się zakręcić w głowie, ale — subiektywnie, biorąc pod uwagę to co widziałem w tym roku zza kierownic — ta szosa to moje numero uno

psem alpy Stelvio
Na przełęczy Stelvio jest kilka parkingów ;-) co dla nas oznaczało m.in. możliwość rozprostowania nóg i obejrzenia ruin umocnień z czasów Wielkiej Wojny (no tak, skoro tu zaczyna się Südtirol, to warto pamiętać, że przed 1918 r. ziemie na północ od przełęczy należały do Austro-Węgier, zaś Italia pozyskała je jako wojenne trofeum)

Ungarisches Ehrenmal Stelvio Stilfsjoch
O trudnej historii tego miejsca przypomina tablica z nazwiskami żołnierzy austro-węgierskiej armii, którzy w latach 1915-18 zmarli (głównie z zimna, ponieważ szczególnych walk tu nie prowadzono) strzegąc granicy na Stilfsjoch. Opodal można trafić na fundamenty ich posterunku

psem Alpy
Wkrótce rozeznaliśmy się, że w pobliżu jest łatwy i stosunkowo niewysoki Piz Cotschen, na który może wreszcie powinniśmy dać radę się wtarabanić (to ten w lewym górnym rogu); przy okazji: tędy przebiega także granica włosko-szwajcarska

psem alpy
Czy łażenie z psem w Alpach to dobry pomysł? Jeszcze raz to powiem: nie jest łatwo, więc trzeba mieć głowę na karku (a zwłaszcza wiedzieć kiedy odpuścić) — problemem jest palące słońce, przed którym zwierzak się nie schroni, trudności dostarcza byle ścianka, gdzie pies nie złapie się klamry czy łańcucha (szczególnie przy zejściu!), psim łapkom na pewno nie jest przyjemnie na takim ostrym, kamienistym podłożu (o psich vibramach kiedyś myślałem… być może kiedyś będzie trzeba jeszcze raz pomyśleć)

Piz Cotschen Stelvio
Jeśli miałbym jakieś wakacje nazwać moją życiówką, niewątpliwie byłaby to objazdówka przez Alpy. Na pewno taki model zwiedzania nie sprzyja pogłębieniu tematu — co najwyżej można mówić o jakimś rzuceniu okiem w przelocie — no ale nie można mieć wszystkiego, nawet jeśli się bardzo chce

Piz Cotschen Stelvio
Nagrodą za wytrwałość jest panorama Alp widziana z wysokości 3000 metrów; znów nie umiem, ale też nie próbuję nazywać tych miejsc — natomiast te widoczki wywierają na mnie wrażenie nawet teraz, kiedy oglądam je w domu (w centrum kadru kawałek szosy na przełęcz Stelvio)…

Piz Cotschen
…i jeszcze kawałek Alp gdzieś na pograniczu Szwajcarii i Włoch, Lombardii i Południowego Tyrolu

psem alpy Piz Cotschen
I czas na familijny pstryczek z wierzchołka Piz Cotschen (3026 m n.p.m.). To aktualny — i z pewnością definitywny — rekord wysokości psiapsiółki, która mimo poważnej niepełnosprawności cały czas sprawowała się świetnie (jak sobie pomyślę, że niecały rok temu marzyłem, żeby mogła przespacerować choćby 3000 metrów w poziomie…)

Vernagt-Stausee
Następnego dnia dotarliśmy do pełną gębą Południowego Tyrolu. Jak zdumiewająca i szokująco prześliczna jest to kraina! Spacer dookoła (kolejnego) sztucznego jeziora Vernagt-Stausee (dla niepoznaki na tabliczkach szlak ten zwie się giro di Lago di Vernago) pozwala ledwo liznąć tego piękna

Południowy Tyrol
Dość rzec, że Südtirol pod każdym względem wygląda diametralnie inaczej niż Piemont czy Lombardia (nawet górskie rewiry tych prowincji). Na zdjęciu okolice Kurzas / Maso Corto, mieścinki, która sama w sobie nie jest zachwycająca, ale jej okolice są wspaniałe

psem alpy
Runda wokół jeziora Vernagt wymaga przejścia przez dwa wiszące — nieźle się bujające, aż do wejścia w rezonans — wiszące mostki. Obawiałem się, że Kuata może się ostro zaprzeć, ale na szczęście dała radę całkiem nieźle (takie to człek miewa dylematy jeśli pląta się po świecie z bojącą się psinką)

psem alpy południowy tyrol
Kilku kilometrowy spacer — jak dookoła Vernagt-Stausee — u mnie zalicza się do kategorii „relaks” i „odpoczynek”, zawsze byłoby mi szkoda na wałkonienie się w jakimś określonym miejscu (leżaczek, słoneczko, piaseczek, słomeczka, palemka… brrr….)

psem alpy
I ostatni dzień na alpejskim szlaku: najpierw podjazd szosą prowadzącą na przełęcz Timmelsjoch (aka Passo di Rombo), a później marsz obrzeżami Naturpark Texelgruppe / Parco naturale Gruppo di Tessa

psem alpy
Lubiących dywagować o geograficznych podziałach, nazwach (i sporach): to już Texelgruppe ( Gruppo di Tessa) w Ötztaler Alpen (Alpi Venoste), pogranicze Stubaier Alpen — a wszystko to zaliczane jest do wschodnich Alp Retyckich (Rätische Alpen / Alpi Retiche). Niech no mi ktoś powie, że tylko prawnicy potrafią sobie urozmaicić życie dyrdymałkami ;-)

psem alpy
My nie dywagujemy, lecz idziemy dalej napawając się widokami przepięknych okoliczności alpejskiej przyrody

Krumpwasser
Krumpwasser — jedna z ciekawszych miejscówek na naszym szlaku. Najwytrwalsi P.T. Czytelnicy mogą pokusić się o policzenie wszystkich koni uwidocznionych na tym zdjęciu

Großer Timmler Schwarzsee
Celem naszej wycieczki było cudowne Großer Timmler Schwarzsee (aka Lago Nero di Tumulo) — uwielbiam górskie stawy, które wydają się wylewać ze swych brzegów (względnie obmywać stoki położone vis-a-vis)

psem alpy Großer Timmler Schwarzsee
I ostatni podczas tej alpejskiej objazdówki familijny pstryk — wciąż Großer Timmler Schwarzsee — właśnie takich obrazków było mi trzeba przez wszystkie te lata, odkąd „jako student (już drugiego) roku prawa postanowiłem pojechać — samemu, autostopem — w Alpy… (stara miłość nie rdzewieje)

psem alpy
Jak się w Alpach węduje z psem, to kiedyś trzeba wrócić — przy czym nie mam pewności, czy tym razem jest to tylko gra słów. Z jednej strony chciałoby się tam powrócić (choćby i za rok), z drugiej muszę pamiętać, że psiapsiółka właśnie skończyła osiem lat (więc za rok będzie miała prawie 9), a to już w przypadku takiej kobyłki mało nie jest…

Timmelsjoch Hochalpenstrasse
A na podsumowanie: fragment Timmelsjoch Hochalpenstrasse (aka Passo del Rombo — la strada Alpina) widziany tuż sprzed wjazdu do tunelu. Szosa wiodąca na lub 2509 m n.p.m. (lub 2474 m, w zależności od źródła informacji) nie jest tak spektakularna, jak Stelvio czy nawet Col de l’Iseran ale przejazd nią to zawsze coś, zwłaszcza jeśli już wraca się do domu ;-) Ciekawostka: szosa jest płatna (17 € za osobówkę) — tu wycwanili się Austriacy, którzy pobierają opłatę literalnie za przejazd przez granicę z Południowym Tyrolem (podjazd i powrót z którejkolwiek ze stron jest gratis)

Dla chętnych do pojawienia się w Alpach (z psem lub bez psa) garść podpowiedzi:

  • z Passo di Stelvio (Stilfs Joch) na Piz Cotschen (wjazd i zjazd serpentynami na Stelvio jest czymś niepobijalnym jeśli chodzi o kierowanie autem);
  • giro di Vernagt-Stausee (aka Lago di Vernago — czyli Południowy Tyrol w pełnej krasie);
  • wędrówka od Timmelsjoch do Großer Timmler Schwarzsee (aka Lago Nero del Tumulo);
  • a na zakończenie było kilka kwadransów spaceru na peryferiach Garmisch-Partenkirchen, spod skoczni w las i nazad (nie linkuję, bo i tak nie mam zdjęć).

I jeszcze, dla ciekawskich (a może raczej dla mnie, żebym miał gdzie odświeżać pamięć) garść detali dotyczących samej objazdówki przez Alpy:

  • wyjazd trwał od 6 do 27 sierpnia 2022 r. (powrót nastąpił dzień wcześniej niż planowaliśmy, ale tej ostatniej soboty i tak lało, więc nie było czego szukać w okolicach Ga-Pa);
  • w tym czasie odbyliśmy 19 dłuższych, krótszych, a także całkiem krótkich górskich wycieczek;
  • zaś autem przemierzyliśmy 3668 kilometrów (przeciwnie do ruchu wskazówek zegara)

objazdówka Alpy
Na mapce nie ma Bawarii: pierwszego spaceru na Zwiesel oraz kończącej wypad dwugodzinnej porannej przechadzki po peryferiach Garmisch-Partenkirchen

  • mapka (na której nie załapała się Bawaria) nieco przekłamuje, ponieważ krajoznawcze nastawienie sprawiło, że opuściwszy Niemcy nie korzystaliśmy z autostrad — przez Austrię, Szwajcarię, Francję i Italię podróżowaliśmy wyłącznie bezpłatnymi szosami (nie licząc oczywiście Silvretty i przejazdu przez Timmelsjoch);
  • nadmienię, że zapewnia to mnóstwo cudownych obrazków i wrażeń, z wyjątkiem przejazdu przez Piemont i wschodnią część Lombardii (praktycznie cały rewir od Exilles do Turynu i dalej, aż za Como, to jedna wielka miejsko-przedmiejska paskudna aglomeracja, przez którą jedzie się nudnie, nie licząc emocji dostarczanych przez włoskich kierowców);
  • czy można było coś zrobić lepiej? niezależnie od tego, że plan był taki, żeby odwiedzić Alpy Kotyjskie, a może nawet Alpy Nadmorskie (Alpes maritimes / Alpi Marittime), niepotrzebnie opuszczaliśmy Szwajcarię i zjeżdżaliśmy na południe wzdłuż granicy francusko-włoskiej. Trzeba było zrobić zakupy w Chamonix (ceny spożywki w Szwajcarii rzeczywiście potrafią rzucić na kolana…) i nawracać przez Martigny — Sion — Brig — Andermatt, a następnie wbijać się do Italii dopiero w okolicach Chiavenny (względnie jechać tunelem pod Mt. Blanc do Doliny Aosty, choć w ten sposób nie uniknęlibyśmy okolic Bielli — Como — Lecco); Massif de la Vanoise z pewnością jest piękny (z pewnością, ponieważ do francuskiego parc national pieski wstępu nie mają…), jednak jego zaledwie liźnięcie kosztowało nas niepotrzebnych parę kilometrów;
  • co dalej? z pewnością to nie nasz ostatnia wizyta w Alpy z psem — ale raczej nie z psiapsiółką, która właśnie kończy osiem lat, no i obawiam się, że przy dalszej eksploatacji mogą odnawiać się wcześniejsze kontuzje (skądinąd nie po raz pierwszy się przekonuję, że może i czworonogi słuszniejszej postury niezmiernie mi odpowiadają wizualnie, ale mniejszy towarzysz drogi byłby łatwiejszy do ogarnięcia… czyżby jednak kiedyś schipperke?).

Darz bór!

subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

4 komentarzy
Oldest
Newest
Inline Feedbacks
zerknij na wszystkie komentarze
4
0
komentarze są tam :-)x