Krótko i na temat, ale to może być dobre: jeśli ktoś myśli, że rząd nie kłopocze się ryzykiem dla finansów publicznych wynikającym z planowanego zamrożenia cen prądu i ciepła — spieszę donieść, że przedstawiona wczoraj propozycja przepisów ten wiszący nad nami miecz Damoklesa… związuje w węzeł gordyjski. To było prostsze, niż się wydaje — bo przecież wystarczy napisać, że wydatki funduszy celowych nie są wliczane do limitu wydatków budżetowych i sprawa z głowy! (projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców energii elektrycznej w 2023 roku w związku z sytuacją na rynku energii elektrycznej).
Dalej będzie w punktach, dla utrzymania lakoniczności:
- dla przypomnienia: zgodnie z projektem dostawcy usług będą mieli obowiązek zachować tegoroczne (obniżone) ceny prądu i ciepła w przypadku niektórych odbiorców;
- wynikający z tego uszczerbek w przychodach przedsiębiorstw będzie wyrównany poprzez wypłacane ze środków publicznych rekompensaty, które będą finansowane z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 (bajdełej wychodzi na to, że jego utworzenie należy chyba traktować jako pozytyw pandemii?);
- oczywiście będą rekompensowane pod warunkiem, że będą pieniądze — bo jak nie będzie, to „wstrzymuje [się] wypłatę do czasu zapewnienia środków na ten cel”;
- czy takie rozwiązania zagrażają dyscyplinie finansów publicznych? tak, ale nie, bo sprytny rząd przypomniał sobie, że wystarczy stłuc termometr, żeby nie mieć gorączki — i oto do „nieprzekraczalnego limitu” wydatków budżetowych nie będzie się zaliczać wydatków funduszy celowych;
art. 4a ustawy z 23 czerwca 2022 r. o zmianie ustawy o finansach publicznych oraz ustawy — Prawo ochrony środowiska (projekt)
W roku 2022 i roku 2023 do wydatków stanowiących nieprzekraczalny limit wydatków ustalony w ustawie budżetowej nie wlicza się wydatków:
1) państwowych funduszy celowych,
2) funduszy utworzonych, powierzonych lub przekazanych Bankowi Gospodarstwa Krajowego na podstawie odrębnych ustaw,
3) Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
– wykonanych ponad kwoty objęte tym limitem.
- (dla przypomnienia: aktualny limit wydatków organów i jednostek określonych w ustawie o finansach publicznych wynosi 815.042.795 tys. zł — acz już sama ustawa budżetowa przynosi pewne wyłączenia (nie wlicza się m.in. „funduszy utworzonych, powierzonych lub przekazanych Bankowi Gospodarstwa Krajowego na podstawie odrębnych ustaw z wyłączeniem Funduszu Przeciwdziałania COVID-19”; odrębny limit wydatków z funduszu covidowego na rekompensaty dla przedsiębiorstw energetycznych i wypłatę dodatku energetycznego jest zapisany w projekcie);
- taki legislacyjny hokus-pokus oczywiście pozwala obejść problem deficytu budżetowego: skoro pieniędzy przepuszczonych przez państwowe fundusze celowe nie wlicza się do limitu, to rząd nie przekroczy zakładanego poziomu deficytu (tj. 29.900.000 tys. zł) — dzięki czemu kura jest syta, a wilk jest cały szczęśliwy;
- czy aby takie rozwiązanie nie oznacza obejścia konstytucyjnego zakazu zwiększenia wydatków prowadzącego do przekroczenia deficytu budżetowego? no pewnie, że nie, bo przecież wszystko jest lege artis: wydatki nie są wydatkami, deficyt jest zachowany, a jeśli jeszcze klepnie do parlament, to w ogóle będzie super.
Zamiast komentarza: już kiedyś na tutejszych łamach pisałem o niegdysiejszych dywagacjach: na ile równowaga budżetowa i zasady prowadzenia publicznej gospodarki finansowej jako wartości konstytucyjne mogą i powinny ustąpić w zderzeniu z innymi wartościami konstytucyjnymi — takimi jak trwałość państwa, dobrobyt jego mieszkańców, etc. Konkluzja była taka, że być może okowy ustawy zasadniczej są dobre, ale na zwykły czas, bo przecież nie czas żałować różu gdy płonie las — natomiast w razie poważnego zagrożenia „mniejsze” wartości powinny ustąpić przed „wyższymi”.
Mnie jednak zdumiewa, że o tym, że wydatki funduszy celowych w 2022 i 2023 r. nie będą wliczane do limitu wydatków wynikających z ustawy budżetowej nie ma słowa w uzasadnieniu projektu — wychodzi na to, że rząd nie potrafi nijak się do tego odnieść, wyjaśnić, etc.
(Gdyby jedynym problemem było czyj wizerunek ma zdobić monety po śmierci władcy… fot. Olgierd Rudak, CC-BY 2.0)