Łapki w górę i dajcie suba, bo czegoś takiego jeszcze nie było (i raczej długo nie będzie).
Swego czasu podawałem na tutejszych łamach, że akcesorium, bez którego nie wyłażę w teren jest… gwizdek ratowniczy. Przydaje się do przywołania zwierzaka, przydać się może w razie „w” (lepiej dąć w gwizdeczek niż drzeć japę); zawsze mam przy sobie, w piterku, leży sobie obok jakiegoś pomagiera czy czegoś w ten deseń. Jest to na tyle oczywiste, że wielu producentów wyposaża swój sprzęt (plecaki, czołówki) w gwiżdżące bibeloty
…a właściwie mam już tych gwizdków aż dwa, tj.:
- BCB Distress — dostępny w jedynie słusznym, przebojowy orążu;
- BCB Howler (właściwie jest to model Acme Slimline Tornado 636) — smętnie czarny, acz arcymaluśki.
I teraz najlepsze, czyli zamiast pisemnego pitolenia — krótki filmik dość znienacka skręcony podczas dzisiejszej przechadzki przez las. A co tam!
(W sumie zabawne, bo psiapsiółka była kilkanaście metrów ode mnie, ale chyba coś ją naprawdę zafascynowało, że nie podbiegła — zwykle na takie świstki reaguje ekstrasubordynacyjnie.)
Wnioski niechaj każdy sobie sam wyciągnie jakie chce — moje są takie, że z tego Tornado wcale nie jest aż takie tornado, natomiast Distress faktycznie może być nieco denerwujący — natomiast na pewno taki tani, drobny i lekki gadżecik zawsze dobrze mieć (na wszelki wypadek) pod ręką w terenie górskim, lesistym, etc.
I to by było na tyle, na razie — łapki w górę, dajcie suba — to se nevrátí ;-)
I jeszcze coś z zupełnie innej beczki — albowiem można się samemu przekonać czy rację miał klasyk, mówiąc „nie pij wódki, nie pij wina, kup se rower Ukraina”, a może jednak lepiej brzmi „olej ropę od Putina, wsiądź na rower Ukraina”: można zalicytować, a później nawet cieszyć się handmejdowym rowerem Ukraina, w błękitno-złotych barwach.
Rama późny klasyk (1988 r.), rozmiar 22″, aż trzy hamulce (!) — tylko brać i jeździć, zwłaszcza, że kasa pójdzie na zbożny cel (dla Polskiej Misji Medycznej dla Ukrainy).
I nie zapomnijcie tej nocy przestawić zegarków!!