Czy autor powieści, która często-gęsto odwołuje się do realiów i osób z krwi i kości (tak bardzo, że w bohaterach książki można rozpoznać żyjące osoby) powinien liczyć się ze słowem? Czy jednak fikcja literacka, choćby oparta faktach, jest li tylko fikcją, a więc korzysta z dobrodziejstw wolności wypowiedzi? Czy sąd może nakazać wycofanie ze sprzedaży książki jako sposobu ochrony dóbr osobistych? Dziś kilka akapitów o sprawie, która dekadę temu gorszyła i tumaniła środowisko górarzy (wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 28 kwietnia 2022 r., VI ACa 364/21).
Sprawa zaczęła się od wydania powieści opisującej losy dwóch wspinaczy i ich wyprawę na Grenlandię. W udzielanych wywiadach autorka mówiła, że książka to czysta fikcja literacka, ale czasem wspominała, że powieść została częściowo oparta na faktach.
Rychło się okazało, że książka nie jest aż taka sans non-fiction, jak mogłoby się wydawać: opisy bohaterów odpowiadają życiorysom żyjących osób, opis wyprawy odpowiada podróży, w której brała udział sama autorka, zaś wydawca książki na odniesieniach do osób z krwi i kości budował cały marketing publikacji.
Zdaniem realnie-fikcyjnych bohaterów nierzetelna i nieprawdziwa treść książki — acz pozwalająca ich zidentyfikować jako rzekomo fikcyjne postaci, w dodatku podważająca ich dorobek podróżniczy — naruszała ich dobra osobiste, zatem do sądu trafił pozew przeciwko autorce, wydawcy i sieci dystrybucyjnej, w którym zażądali m.in. wycofania książki ze sprzedaży, zadośćuczynienia i przeprosin.
art. 23 kodeksu cywilnego
Dobra osobiste człowieka, jak w szczególności zdrowie, wolność, cześć, swoboda sumienia, nazwisko lub pseudonim, wizerunek, tajemnica korespondencji, nietykalność mieszkania, twórczość naukowa, artystyczna, wynalazcza i racjonalizatorska, pozostają pod ochroną prawa cywilnego niezależnie od ochrony przewidzianej w innych przepisach.
art. 24 par. 1 kodeksu cywilnego
Ten, czyje dobro osobiste zostaje zagrożone cudzym działaniem, może żądać zaniechania tego działania, chyba że nie jest ono bezprawne. W razie dokonanego naruszenia może on także żądać, ażeby osoba, która dopuściła się naruszenia, dopełniła czynności potrzebnych do usunięcia jego skutków, w szczególności ażeby złożyła oświadczenie odpowiedniej treści i w odpowiedniej formie. Na zasadach przewidzianych w kodeksie może on również żądać zadośćuczynienia pieniężnego lub zapłaty odpowiedniej sumy pieniężnej na wskazany cel społeczny.
(Pozostawione w uzasadnieniu okruszki pozwoliły ustalić, że chodzi o „Sekretne życie motyli” Joanny Onoszko, na której podstawie Dawidowi Kaszlikowskiemu i Elizie Kubarskiej odebrano nagrodę za wytyczenie drogi wspinaczkowej „Golden Lunacy”, por. „Komunikat kapituły „Jedynki” w sprawie wyprawy i drogi „Golden Lunacy”” oraz „„Sekretne życie motyli” okazało się nieprawdą. Ważny wyrok”.)
Sąd I instancji stwierdził, iż książka stanowi na tyle wierne odwzorowanie realnych postaci i wydarzeń, w których uczestniczyła autorka, że wszelkie zapewnienia o fikcyjności powieści (skądinąd czasem podważane przez samą pisarkę) stanowią tylko próbę obrony przed zarzutami. Pozostawione w fabule detale pozwalały na utożsamianie głównych głównych bohaterów z powodami, a biorąc pod uwagę, że „książka w sposób celowy została skonstruowana w taki sposób, aby zniszczyć życie powodów na każdym poziomie ich aktywności” — „Sekretne życie motyli” przedstawiało D. Kaszlikowskiego i E. Kubarską w niekorzystnym świetle — doszło w ten sposób do bezprawnego naruszenia ich dobrego imienia, czci i prawa do prywatności. Owszem, pisarce przysługuje prawo korzystania z wolności słowa, jednak swoboda ta nie ma charakteru bezwzględnego, zaś granice tego prawa wyznacza m.in. ochrona praw innych osób, a także wymóg rzetelności i etyki zawodowej.
Z tego względu sąd zakazał publikacji i rozpowszechniania książki, nakazał publikację przeprosin („za to, że w związku z publikacją książki mojego autorstwa pt. „Sekretne życie motyli”, w której pod pozorem „fikcyjności” bohaterów naruszyłam ich dobra osobiste poprzez rozpowszechnianie fałszywych informacji o ich wyprawie, kwalifikacjach moralnych i zawodowych” oraz „Społeczny Instytut Wydawniczy Znak sp. z o.o. przeprasza Panią Edytę Kubarską i Pana Dawida Kaszlikowskiego za wydanie ,promowanie i wprowadzenie do obrotu książki Joanny Onoszko pt. „Sekretne życie motyli”, która pod pozorem „fikcyjności” bohaterów narusza ich dobra osobiste poprzez rozpowszechnianie fałszywych informacji o ich wyprawie, kwalifikacjach moralnych i zawodowych”), a także nakazał zapłatę po 80 tys. zł zadośćuczynienia dla każdego z powodów (solidarnie od obu pozwanych). Oddalono natomiast wszelkie roszczenia wobec dystrybutora książki — ponieważ prawo prasowe wyraźnie ogranicza krąg podmiotów odpowiedzialnych za sprzeczną z prawem publikację, zaś spółka wycofała książkę ze sprzedaży natychmiast po powzięciu wiedzy o komplikacjach.
Od tego wyroku apelacje wniosły wszystkie strony: autorka i wydawca podtrzymywali, że wolność wypowiedzi pisarza jest okolicznością wyłączającą bezprawność ewentualnego naruszenia dóbr osobistych, zatem jeśli nawet fikcja literacka została oparta faktach, to nikt nie może odpowiadać za treść książki. Powodowie natomiast polemizowali z oceną, iż w sprawie dotyczącej publikacji książki może mieć zastosowanie art. 38 pr.pras., a także domagali się podwyższenia zadośćuczynienia o kwotę po 4 tys. zł.
Sąd II instancji zwrócił uwagę, że książka, która nie jest abstrakcyjną twórczością literacką, lecz powieścią opisującą „konkretnych, realnych ludzi i wydarzenia, w których brali udział, jednocześnie naświetlając ich charaktery, oceniając postawy i stanowiąc materiał krytyczny w tym przedmiocie” może być oceniana pod kątem naruszenia dóbr osobistych, a więc skutkować odpowiedzialnością autora i wydawcy. W utworze opisano dwa taki wątki: „alpinistyczny”, dotyczący górskich osiągnięć bohaterów oraz prywatny, odnoszący się do ich charakterów, wzajemnych relacji, traktowania przyjaciół, etc. Wywołane publikacją kontrowersje doprowadziły do odebrania powodom ważnej nagrody — ale też rację (częściowo) mają pozwani, zwracając uwagę, że przyznanie „Jedynki” było uznane w światku wspinaczy za kontrowersyjne. Konsekwencją tych kontrowersji było wysłanie wyprawy sprawdzającej trudności, a jej uczestnicy przyznali, że wytyczona droga nie była aż tak trudna, jak opisywali podróżnicy („ściana bardzo łatwa, jest pastwiskiem”, to akurat słowa Janusza Gołąba ), zaś koloryzowanie przygód i doznanych trudności niewątpliwie naruszało „pewien niepisany ethos”. Stąd też zachowanie Kubarskiej i Kaszlikowskiej można ocenić jako sprzeczne ze środowiskowym obyczajem — przeinaczanie osiągnięć prowadzi do lansowania się w nieetyczny sposób („pozowana „ustawka”” na okładce górskiego magazynu, etc.,etc.).
Takie naruszenie etyki górskiej może podlegać krytyce — jednak zakres tej krytyki nie powinien być zbyt szeroki i nader daleki: dopuszczalne byłoby napisanie reportażu, w którym autorka przedstawiłaby swoje oceny, mogła zakwestionować rzetelność fotografii (bo chyba słusznie zarzucała ich przerabianie — „kaszlikowanie”), ale ogólne zarzucanie oszustwa („oszuści zawodowi”) i dezawuowanie wszystkich osiągnięć się w nim nie mieści. Autorka nie była także uprawniona do przedstawienia powoda jako osoby egoistycznej, zarozumiałej, nieżyczliwej, wulgarnej, apodyktycznej i skupionej wyłącznie na swoich sprawach — tak jednostronnie negatywne przedstawienie bohaterów nie znajduje uzasadnienie w faktach (co ciekawe sąd skonstatował, iż „wielu ludzi /większość/, używa przekleństw w różnych sytuacjach, powodujących wzrost emocji, czy frustrację” — ale przywoływanie „słowa na K” jako przecinka jako formy ubarwiającej wypowiedź miało na celu wyłącznie wykreowanie bohatera powieści jako postaci niezwykle negatywnej.
Przekroczenie granic krytyki uzasadnia zarzut bezprawnego naruszenia dóbr osobistych w postaci czci i prawa do prywatności, zaś strona pozwana nie wykazała żadnych okoliczności egzoneracyjnych, zaś sama w sobie wolność słowa nie jest wystarczającą okolicznością wyłączającą bezprawność działań autorki i wydawcy. Biorąc natomiast pod uwagę, że książka została w całości skonstruowana wokół osób powodów, ewentualne przeredagowanie niektórych elementów nie wchodzi w rachubę — dlatego też jedynym rozsądnym środkiem ochrony jest zakaz publikacji i rozpowszechniania w przyszłości. Biorąc natomiast pod uwagę, że związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy wyprawą a publikacją oraz odebraniem „Jedynki” i ostracyzmem środowiskowym wygląda nieco inaczej, niż ocenił to sąd niższej instancji, racjonalne jest obniżenie wysokości zadośćuczynienia do 30 tys. zł dla każdego z powodów.
(ujęcie z pamiętnego (niewątpliwie ekstremalnego w przypadku naszej kuternogi) wdrapania się na Piz Cotschen — i niechaj pierwszy rzuci kamieniem, kto powie, że nie! ;-) fot. Olgierd Rudak, CC BY-NC-SA 4.0)